artykuły - komunikacja interpersonalna

Sztuka rozmowy

WARTOŚĆ ROZMOWY

Najbardziej owocnym i naturalnym ćwiczeniem umysłu jest - moim zdaniem rozmowa. Zabawa ta wydaje mi się milsza niż jakakolwiek inna czynność życia i to jest przyczyną, dla której, gdybym w tej chwili zmuszony był wybierać, raczej zgodziłbym się - jak mniemam - utracić wzrok niż słuch albo mową.

Uciekamy od nudy. Szukamy wrażeń. Wrażeń ładnych, wrażeń silnych, wrażeń nowych albo po prostu jakichkolwiek wrażeń zdolnych zapełnić nieznośną pustkę, gdy "nic się nie dzieje", gdy panuje milczenie i spokój. Tak nas urobił charakter współczesnego życia. Dziś kino, jutro kino, pojutrze kino, no i telewizja, radio, teatr, mecz, wszystko - byle nie cisza.
Kiedy jednak w tej pogoni za wrażeniami zatrzymujemy się na moment dla nabrania tchu, rodzi się refleksja, że odpoczynek, nawet szczelnie zapełniony mechanicznymi rozrywkami, nie daje zadowolenia. Jest on jak telewizor, który tym, co marzą, aby go posiadać, wydaje się "okienkiem na świat", a posiadaczom - "gumą do żucia dla oczu", diabelskim wynalazkiem, nad którym nie sposób zapanować, bo wypiera wszystko inne, bo pochłania, bo fizycznie i psychicznie przykuwa do siebie. Pogoń za jakimkolwiek wrażeniem staje się chorobą. Charakterystyczne jej symptomy - to umysłowe wyjałowienie, otępienie, rozdrażnienie i nuda, nuda, nuda.
Nie może być inaczej. Pełne zadowolenie można znaleźć tylko w pracy i rozrywce wymagającej aktywności.
Może dlatego wraca moda "rozmowy towarzyskiej", która jeszcze wczoraj zdawała się być rozrywką równie staroświecką, jak staroświeckim tańcem jest menuet. W rozmowie instynktownie szukamy uzupełnienia wrażeń zorganizowanych i zmechanizowanych. Rozmawiając pragniemy zająć wobec nich swoje stanowisko, odczuć przyjemność wynikającą z formułowania własnych myśli, wyrażania własnych uczuć, akcentowania własnego poglądu. Drzemie w nas ukryte przekonanie, że także rozmowa może dostarczyć przeżyć, że może być większą przygodą od oglądania nawet najmodniejszej filmowej sex-bomby.

Przyjemność

Ażeby zawsze nie myśleć o Forum, o sądach, o mównicy, o senacie, może być coś w chwilach wolnych milszego, starannemu wychowaniu właściwszego jak ożywiona żartami i od wszelkiego prostactwa daleka rozmowa? Tym jednym bowiem celujemy najwięcej nad zwierzętami, że możemy z sobą rozmawiać i myśli nasze słowy wyrażać.

Ożywienie odczuwamy jako przyjemność. Szukamy podniet, by się ożywić. Szukamy ludzi działających ożywiająco i unikamy tych, w których obecności stajemy się senni, drętwi, umysłowo i emocjonalnie tępi. Szukamy też ożywiających sytuacji, a więc m.in. ożywiających rozmów. Rzadko kiedy lektura, a nawet pisanie może tak podniecić jak rozmowa.
Oczywiście różne mogą być podniecenia. Bywa, że rozmowa kończy się burdą, ale bywa też - wiem o tym z własnego doświadczenia - że po jednej ciekawej rozmowie można napisać cały rozdział książki.
Rozmowa jak gdyby "ładuje" nas wewnętrznie i prowadzi do potrzeby wyładowania.
Rozmowa ożywia głowę i serce, zaostrza emocjonalną wrażliwość i umysłowy apetyt.
Obok skutków ożywiających rozmowa może mieć także właściwości ogrzewające. Chodzi po świecie tysiące i miliony ludzi psychicznie zmarzniętych, dlatego że nie umieją rozmawiać. Kwitnące wiśnie w sadach, sarny w lesie, głos kukułki, pełnia księżyca - zresztą, każde estetyczne doznanie, którym nie możemy lub nie umiemy się podzielić, pogłębia uczucie osamotnienia. Może dlatego rzadko się widzi, by ktoś sam szedł do kina, teatru lub muzeum.
Doskonaląc techniczne środki porozumiewania się, nic nie umiemy zrobić, by chłopiec lepiej rozumiał dziewczynę, ojciec - syna, lokator - współlokatora. Ten brak porozumienia jest przyczyną niejednego zerwania, niejednej wrogości, niejednej tragedii.
Myślałem, że wiesz, a ty nie wiedziałaś... To nieprawda, moja miła, że powiedziałaś mi za dużo. Moja wina i twoja wina leży w tym, że mówiliśmy sobie za mało!...
Śmieszne to na swój sposób i dziwaczne, że choć zdobyliśmy ogromną obyczajową swobodę rozmowy, to jednak wciąż jeszcze w naszych stosunkach panuje tyle bezsensownych przemilczeń, nieszczerości, niedopowiedzeń. Nawet ci "rozpasani" młodzieńcy i "wyuzdane" dziewczyny boją się słów. Oczywiście nie "grubych" słów, ale "cienkich", a także tych nieraz koniecznych słów pożyczonych z podręcznika fizjologii, które dla większego "efektu" zastępują wyłowionym z kanałów "mięsem". Trudno się dziwić, że nawet w miłości można zziębnąć, skoro krępujemy się zarówno słów poezji, jak i słów medycyny.

Całe życie

Spotyka się młodych ludzi, którzy jeszcze nie całkiem wyrośli z urazu przeciw formalnym rozmowom przy stole. Zbyt niedawno rodzice ciągnęli ich do znajomych, gdzie musieli się grzecznie zachowywać, podczas gdy dorośli gadali, gadali bez końca. Dziecko musiało cicho i spokojnie siedzieć, niczym świeżo wykąpany pudel z białą kokardą nieznośnie szeleszczącą mu nad uchem. Gdzie tu pobrykać, wytarzać się, pogonić za swoim ogonem lub spróbować sił na frędzlach dywanu! Ale dla starszych właśnie rozmowa może być okazją do swawoli, gonitwą za jakimś ogonem, tarmoszeniem jakichś frędzli, rozrywką dostępną dla każdego zawsze i wszędzie. Potencjalnymi partnerami rozmowy są dwa miliardy ludzi i rozmawiać będziemy do końca naszych dni.

Powodzenie

Poznać po mowie, Co kto ma w głowie! (Przysłowie)

"Jak cię widzą, tak cię piszą". To prawda, ale w jeszcze większym stopniu "piszą" ciebie według tego, jak cię słyszą. Sprawiać dobre wrażenie w rozmowie to bez porównania silniejszy życiowy atut, niż olśniewać suknią, fryzurą czy krawatem. W świecie "ustawia" cię sposób, w Jaki słuchasz, co inni mówią, i język, jakim się sam odzywasz - dobór słów, jasność wypowiedzi, celność uwag itp. Możliwe, że źle ciebie sądzą, ale jakże często, jeśli z miejsca nie zjednasz sobie sympatii, to już nie będziesz miał okazji pokazania,, że przedstawiasz sobą coś więcej. Cóż z tego, że naprawdę można cię poznać - jak zresztą każdego - obserwując twój styl pracy i współpracy, życia i współżycia, cóż z tego, kiedy ludzie zaczynają cię oceniać natychmiast, gdy otworzysz usta. Jeśli drażnisz bez powodu, jeśli mówisz za dużo, nie na temat, niegramatycznie i nieskładnie, to momentalnie przystawią ci stempel "gbur" albo "umysłowy niedojda". I na odwrót, Jeśli w tym, co mówisz, jest ład i roztropność, jeśli odzywasz się bystro i do rzeczy, akcje twoje idą w górę. Może najwięcej karier bierze swój początek (co prawda tylko początek) w ocenie człowieka na podstawie rozmowy. Pokaż mi, z kim rozmawiasz, pozwól, że posłucham, jak rozmawiasz, a powiem ci, jakie masz szansę...
Jednym z celów rozmowy jest zapewnienie sobie poparcia i zjednania sojuszników. Chcemy dać się poznać. A co z tego wychodzi? Opowiadano mi o młodym fizyku, który po gruntownym rozpracowaniu pewnego zagadnienia szukał kontaktu z dyrektorem instytutu prowadzącego badania w tej dziedzinie. Ułatwiono mu spotkanie. Młody człowiek zaczął je oświadczeniem: "Wiem coś niecoś o pana instytucie. Marnujecie tysiące godzin i miliony złotych..." Dyrektor odczuł te słowa jako osobisty atak i nowatorowi nie dał możliwości pracy.
Brak taktu w rozmowie wyrządza tyle samo szkód, ile korzyści przynosi wyrobienie i śmiałość.

Czynnik rozwoju

Charakter. Nieraz dopiero dzięki rozmowom uświadamiamy sobie, czym się bezwiednie stajemy, co uważamy za dobre lub złe, jakie są nasze cele i skale wartości. Ileż rzeczy można się o sobie dowiedzieć i to od samego siebie, pisząc list do przyjaciela! Obiektywna ocena własnej osobowości, jak również wysłuchanie uwag na jej temat ułatwia skorygowanie naszego postępowania i cech charakteru.
Wypowiadane zdania tworzą nas tak samo, jak my je tworzymy. Kto na przykład udaje cynika, ten powoli przesiąka cynizmem. Poza przenika powierzchnię udawania i zmienia kształt osobowości.
Charakter człowieka można określić jako sumę jego postaw, jego stosunek do obowiązku i zabawy, miłości i walki, złodziejstwa, choroby, nałogu itp. Gdyby ktoś szukał genezy postaw, to cofając się po śladach ich ewolucji, często odkryłby "tylko" parę słów...
Pod wpływem rozmów rozwija się styl myślenia, który poprzedza styl działania. Zaciekła nietolerancja wobec cudzych poglądów zaczyna się w rozmowie, a może się skończyć w ponurych aktach gwałtu.
Innymi słowy, o charakterze człowieka stanowi m. lin. zespół motywów, tych wewnętrznych sprężyn jego działania. A ileż razy właśnie dzięki rozmowie krzepnie decyzja podjęcia walki, kontynuowania pracy nad sobą albo urządzenia chuligańskiej wyprawy. Od siły motywacji, która tak często pochodzi z rozmów, zależy energia, z jaką dążymy do celów, a więc w dużym stopniu zależą nasze osiągnięcia. W rozmowie rodzą się i dojrzewają postanowienia, czasem dobre, czasem złe, postanowienia, które mogą przesądzić o wygranej lub przegranej całego życia.

Informacja i wiedza. Gdzie pójść po zebraniu? Dokąd wyjechać na wakacje? Jak postępować z Iksińskim? Jak inni przygotowują się do egzaminu? Czy jest u was jakaś posada do objęcia? Co obiecuj;e ta linia postępowania?
Odpowiedź na tysiące podobnych pytań znajdujemy w rozmowie. W zależności od niej decydujemy, co zrobić z wieczorem, z wakacjami, z życiem.
Rozwój umysłu, podobnie jak i kształcenie charakteru, zależy od motywacji. Setki i tysiące godzin poświęcamy książkom między innymi po to, by dorównać innym, by ich przewyższyć erudycją. Niejeden przestałby czytać naukowe pisma i chodzić do teatru na "problemowe sztuki", gdyby nie miał się z kim dzielić wrażeniami. Rozmowa nie tylko inspiruje twórców sztuki, ale także poważnie rozszerza krąg odbiorców kultury.
Powie ktoś, że taka kultura jest płytka i pretensjonalna? Być może. Jednym z dowodów żywotności kultury Jest właśnie to, że pretendują do niej nawet ci, którzy jej nie posiadają i nie czują jej potrzeby. Udają zachwyt muzyką poważną, udają oczytanie, udają delikatność, udają zaciekawienie filozofią. I nie śmiejmy się z tego udawania, bo nieraz prowadzi ono do prawdziwego znawstwa i rozbudzenia autentycznego zainteresowania. Kogo udajesz, takim się stajesz.
Niezależnie od drogi wiodącej do kultury przez królestwo snobizmu istnieje jeszcze inna. Ani entuzjazm, ani dobry smak nie jest bezpłatnym darem niebios. Przejęcie się sztuką i zapał do wiedzy udzielają się tak samo jak zapał do pracy, a więc między innymi dzięki osobistym kontaktom, dzięki rozmowom.
Korzystania z książek, słuchania muzyki, odkrywania sensu sztuki trzeba się nauczyć. Nauczyć się trzeba patrzeć na obraz, nawet na chmury i kwiaty. Nauka ta odbywa się najłatwiej i najprzyjemniej, gdy z kimś wzajemnie dzielimy się spostrzeżeniami i wzruszeniami.
Najwartościowsze rozmowy porównałbym do dobrej literatury. "Celem moim - pisał Conrad-Korzeniowski - jest, by czytelnik widział..." Wielki pisarz odznacza się nieprzeciętnie "ostrym" wzrokiem i słuchem: nie tylko patrzy, ale dostrzega, nie tylko słucha, ale słyszy. Dostrzegając i słysząc więcej od innych, nazywa rzeczy, pokazuje świat, aż my także zaczynamy widzieć życie w ostrzejszych konturach, w silniejszym nasyceniu barw. Iluż czytelników nauczył Staff wsłuchiwać się w jesienny deszcz, Weyssenhoff - patrzeć na las, Lew Tołstoj - rozumieć ludzi.
Otóż podobnie jak książka rozmowa może zaostrzyć słuch, może "otworzyć oczy" na piękno estetyczne i moralne, dopomóc w pojmowaniu znaczenia małych i wielkich wydarzeń, sensu własnych codziennych i odświętnych poczynań.

Pamięć. Co dzieje się dalej z wrażeniami i wiadomościami, które zaczerpnęliśmy z życia lub z książek i zapamiętali z łatwością lub z mozołem? Nie używane umiejętności rdzewieją jak porzucone na podwórku żelastwo, a wiadomości drzemią utajone gdzieś w splotach komórek nerwowych, by powoli, nigdy nie wyszedłszy na światło dzienne, ulec atrofii jakby z braku powietrza. Jeśli nie mają zmarnieć, musimy je czasem wyprowadzić na zewnątrz. Rozmowa jest dla naszych wiadomości właśnie tym zbawiennym spacerem.

Refleksja. Są ludzie, którzy potrafią myśleć jedynie wtedy, kiedy mówią albo piszą. Tylko chętny słuchacz albo cierpliwy papier pobudzają ich do skoordynowanej refleksji. Bez tej pomocy ich myśli pozostają mgliste, niesformułowane, nierozwinięte. Jeśli praca zawodowa lub skłonność do pióra nie narzuca im pisarskiej dyscypliny, to umiejętność rozmowy urasta do problemu: żyć albo nie żyć ich inteligencji.
Ale także ci, którzy pozostawieni sami sobie potrafią nie tylko marzyć, ale i myśleć, nawet oni wiedzą, że ubogie i leniwe są ich zadumy w porównaniu z bogactwem myśli tryskających pod wpływem otarcia się umysłu o inny pokrewny intelekt. Mając dobrego partnera rozmowy z rozkoszą odkrywamy w sobie nieprzeczuwalne nawet bogactwo myśli. Refleksja podtrzymuje rozmowę, ale w jeszcze większym stopniu rozmowa pobudza do refleksji. Pogawędki i dyskusje dają początek obiecującym liniom rozumowań, zapładniają umysł, który później w samotności wydaje owoce.
Ileż siły może dać krzepiące słowo pochwycone w odpowiednim momencie, ileż następstw może mieć myśl poczęta w rozmowie! Nie darmo ludzi celujących w sztuce rozmowy nazywa Boy "roznosicielami pyłków inteligencji", a John Stuart Mill przyznaje w Autobiografii, że napisanie wielu książek zawdzięcza rozmowom prowadzonym z kolegami systematycznie dwa razy w tygodniu.
Nie koniec na tym. W rozmowie ożywiają się wspomnienia, które przybierają postać ułatwiającą wyciągnięcie z nich esencji doświadczenia i sformułowania wskazówek na przyszłość. Jedno wspomnienie przywołuje drugie. Rozmowa o wspólnej nauce czy lekturze nasuwa myśl o wartości lub jałowości nabytej wiedzy. Obraz dawnej namiętności pozwala zamknąć ciężkie przeżycie w paru lekkich słowach, a opowiadanie o kłopotach i konfliktach w pracy - wyciągnąć wnioski o własnych i cudzych błędach, o charakterze kolegów, o perspektywie awansu itp.
Myśl jest nierozłącznie sprzęgnięta z językiem: bez słowa nie ma pojęcia, bez symbolu nie ma sylogizmu. Nauka mówienia i pisania jest zarazem nauką obserwacji i wnioskowania; ćwiczenie w wypowiadaniu się jest ćwiczeniem w rozumowaniu. Rozmowa jest więc naturalną gimnastyką myśli. Oczywiście nie wtedy, gdy polega na powtarzaniu ograniczonej ilości prawie nic nie znaczących zwrotów, ale wtedy, gdy wymaga pewnego wysiłku inteligencji.
Rozmowa, będąca szkołą spostrzegania i precyzyjnego wnioskowania, wzbogacając ramy naszych pojęć i sądów, jest bezcennym czynnikiem umysłowego rozwoju.

Kultura współżycia

Zamrożenie stosunków między ludźmi następuje wtedy, gdy przestają z sobą rozmawiać. Nawet w najbardziej cywilizowanym i kulturalnym człowieku łatwo dochodzi do prymitywnego skojarzenia: obcy równa się wrogowi! Niechęć względem osobnika, z którym nie umiemy nawiązać kontaktu, jest irracjonalnym, choć najbardziej naturalnym zjawiskiem. I tak samo naturalne jest wrażenie przyjaźni wobec tego, z kim łatwo dochodzi do porozumienia.
A teraz wspomnijmy klęski. Przypomnijmy sobie jałowe "towarzyskie spędy", które miały być rozrywką, a były półobowiązkową nudą. Przypomnijmy sobie tysiące zebrań, narad roboczych, posiedzeń i dyskusji, które miały zapobiec marnotrawstwu, a same okazały się najbardziej denerwującym marnotrawstwem czasu, zachłysnęły się bezpłodnymi sporami i gniewem albo ukołysały nas do snu odczytywaniem tasiemcowych protokołów i ględzeniem gadułów korzystających z tego, że nikt inny nie zabiera głosu. Kto za to odpowiada, kto jest winien? Wskazujemy na organizatorów, oskarżając ich o brak przygotowania przyjęcia lub zebrania, a oni broniąc się, wskazują na nieprzygotowanie obecnych. Obie strony mają rację, ale idąc dalej, szukając głębszych przyczyn nieudanych zebrań, odkryjemy, że u podstaw sztuki obradowania leży m. in. kultura rozmowy. Gdy ona niedomaga, wtedy chroma jest także sama forma wspólnego zastanawiania się i zespołowego myślenia. Przecież przed wystąpieniem w dużym gronie nabieramy "szlifu" i rozpędu w mniejszym:

Przede wszystkim przyszły mówca, któremu w największym zgromadzeniu i ognisku światła całej społeczności żyć wypada, niechaj przywyka już od dzieciństwa nie wzdragać się przed ludźmi. Pobudzać trzeba i podnosić myśl, która w odosobnieniu albo gnuśnieje i jakby w ciemni pokrywa się pleśnią, albo przeciwnie, puszy się pustym przeświadczeniem: nieuniknioną bowiem jest rzeczą, iż zbyt wiele przypisuje sobie ten, kto siebie z nikim nie porównuje. Stąd gdy trzeba wystawić swoje wiadomości, ślepnie w słońcu i o każdą rzecz nową się rozbija, samotnie bowiem uczył się tego, co należy czynić w gromadzie...

Rozmowę towarzyską możemy zatem traktować jako przygotowanie do dyskusji i narady, ćwiczenie w przedstawianiu własnych poglądów i wysłuchiwaniu cudzych. Jest ona szkołą kultury współżycia i zaprawą do demokratycznego stylu współdziałania. Wniosek poprzednich rozdziałów, że rozmowa rozwija naszą własną indywidualność, możemy więc uzupełnić równie ważnym spostrzeżeniem, że uczy ona szanowania cudzej indywidualności.

Kształtowanie opinii. Gdy mówimy o formowaniu się opinii społecznej, to realnie rzecz biorąc, mamy na myśli przede wszystkim proces zachodzący w rozmowach. W nich przecież konfrontujemy nasze sądy etyczne, narzucamy innym albo poddajemy rewizji nasze poglądy estetyczne, filozoficzne i społeczne, staramy się uzgodnić stanowiska wobec aktualnych wydarzeń zarówno rodzinnych, jak i międzynarodowych. Oprócz tego w każdym układzie toczy się walka między autokratycznym i demokratycznym stylem bycia i dlatego śmiało można powiedzieć, że w jakiejś mikroskopijnej skali każde towarzyskie spotkanie, każda wymiana myśli jest wydarzeniem kulturalnym i politycznym.

Potęga ziarna. A teraz proszę sobie wyobrazić szeroką przestrzeń. Widzimy na niej miliardy roślinek - miliardy rozmów, które ledwie parę razy zakołyszą się na wietrze, może zakwitną przelotnym uśmiechem, może zdążą wydać drobne nasienie, ale szybko, bardzo szybko z powrotem zapadną w macierzystą glebę. Wszakże nie wszystkie. Znajdą się między nimi takie, które potrafią się oprzeć zagładzie czasu, które żyć będą lata, dziesiątki lat, może setki, rozwiną się w krzaki bzu, w drzewa owocowe albo w królewskie dęby, udzielające schronienia, wyznaczające drogę, będące przedmiotem kultu niezliczonych pokoleń. A przecież nawet dęby były kiedyś ledwie źdźbłami i niewiele różniły się od trawy, z którą sąsiadowały. Prawie każde wielkie przedsięwzięcie było w zalążku zaledwie rozmową paru osób.
Inteligencja - powiadają - wyraża się m.in. w zdolności dostrzegania wielkości, gdy jeszcze jest malutka. Spójrzmy więc na rozmowę jako na doniosły akt dobierania się ludzi, którego następstwem może być wspólna akcja o nieobliczalnych następstwach zarówno w skali prywatnej, jak i publicznej, w dziedzinie społecznej, lub naukowej, artystycznej lub organizacyjnej, Z domów, kawiarń czy ogrodów, gdzie się tylko spotykano, wyszły prądy nowych myśli, "łańcuchowe reakcje" czynów, które przeobraziły świat.

artykuł pochodzi ze strony: http://asilo.of.pl