autopsjaNieśmiałość wg Matyi'aOsobiście uważam, że nie istnieje ścisła definicja Nieśmiałości, co daje prawo w miarę swobodnego jej interpretowania. Oczywiście należy pamiętać, że choć jajko można nazwać kurą a kamień w kształcie jaja jakiem, ale nazywanie kamienia kurą byłoby już podwórkową filozofią, do której osobiście nic nie mam, pod warunkiem, że prowadzi do sensownych czy chociaż ciekawych wniosków. Wracając jednak do Nieśmiałości, chciałbym wam przedstawić podejście nie tyle nowe, co w moim mniemaniu bardzo ciekawe. Jak zapewne każdy wie, cebula zbudowana jest z pewnej ilości warstw, po zdjęciu których zostanie nam mała, stosunkowo jednolita część. Nic nie stoi na przeszkodzie żeby zmaterializować nieśmiałość w formie cebuli. Poszczególne warstwy stanowiłyby wszystkie sytuacje i związane z nimi reakcje w których czuliście nieśmiałość. Sytuacje, które notabene wcale nie stanowią wyłącznie charakterystyki nieśmiałości i ta informacja jest bardzo ważna, ponieważ świadomość tego pozwala pozbyć się destrukcyjnego, w moim mniemaniu, poczucia wyjątkowości graniczącej niekiedy z gloryfikacją nas samych, jako osób nieśmiałych. Pamiętajcie o tym czytając poradniki w których autorzy mając dobre intencje, chcąc was podnieść na duchu mówiąc, że nieśmiałość ma wiele pozytywnych skutków ubocznych. Czytając takie publikacje nie podchodźcie do ich autorów jako do autorytetów, ponieważ nawet jeżeli są specjalistami w temacie, to nie każdy z nich urodził się pisarzem-nauczycielem. Ja za autorytet się nie uważam, ale zawsze staram się podchodzić do tego co mówię z odrobiną świeckiej wyobraźni, która dodam, jak na wyobraźnię przystało jest zapewne elastyczniejsza niż najbardziej elastyczny ludzki organ a i treścią niepodobna. Tak więc, podsumowując wątek skutków ubocznych pragnę zwrócić waszą uwagę, że te piękne pozytywne cechy, które wynosi się z nieśmiałości można wynieść z szeroko pojętej "pracy nad sobą", która powinna być obowiązkiem każdego i nie dotyczyć jedynie nieśmiałych. Poza tym, czyż świadomość że krwią i potem wyrobiliśmy w sobie większą wrażliwość nie jest piękniejsza i bardziej budująca niż uznanie, że tę empatię zesłał na nas Los? Wróćmy jednak do naszej cebuli. Po odjęciu wszystkich warstw, wylaniu potoku łez, jak to przy cebuli, odkrywamy, że cala nasza nieśmiałość wyrosła na lęku, z którym nie umiemy sobie radzić. Jak więc widzicie, nie odkryłem nic nowego. Chyba większość z was opisując nieśmiałość, używa określenia "boje się". Boję się rozmawiać z osobami płci przeciwnej, boję się na kogoś patrzeć, boję się tego i owego. Jeżeli więc nieśmiałość to lęk, to dlaczegoby nie uwolnić się od etykietki "nieśmiały", jaką z uporem maniaka sobie przypinamy? No dobrze, ale co jest lepszego w etykiecie "lęk"? Ano to jest lepszego, że nie jest to etykieta, nie jest to zespół chorobowy, mówiąc nie tyle dosadnie co przesadnie. Lęk jest jedną z podstawowych emocji i jako taki jest obecny w życiu każdego człowieka i na każdym etapie. Słuchając ludzi nieśmiałych często słyszę słowo "walczę". Zastanawiam się wówczas, czy miałbym tyle odwagi, żeby rzucić pułk chłopa uzbrojony w cepy na armię Nieśmiałości wyposażoną w AK-47. Nie znam się na strategii wojennej, ale jeżeli moje siły zbrojne są słabo uzbrojone i do tego nieliczne w stosunku do sił wroga, to ja zdecydowałbym się na wojnę partyzancką polegającą na pokonywaniu małych oddziałów nieprzyjaciela. Taka właśnie jest różnica między walką z nieśmiałością, a stawianiu czoła lękom. Tak więc, od dziś bójmy się, jak każdy a nie bądźmy nieśmiali jak nieliczni. opublikowano 23 grudnia 2004
|