zloty

Pierwszy Ogólnopolski Zlot Nieśmiałych w Węgorzewie


koniec maja 2004
relacja organizatorki, CosmyMekkanikki:

Przed nami Drugi Ogólnopolski Zlot Nieśmiałych. Być może są wśród nas osoby, które mają ochotę na kilkudniową integrację, lecz brak odwagi i niepewność co do powodzenia przedsięwzięcia i własnego w nim miejsca utrudnia podjęcie decyzji. Dlatego też chciałbym przybliżyć wam pokrótce Pierwszy Zlot, który wbrew obawom i wątpliwościom okazał się być dobrym pomysłem, zwieńczonym sukcesem :-)

W ostatni weekend maja spotkaliśmy się na Mazurach, w mojej niewielkiej, acz urokliwej mieścinie zwanej Węgorzewem. Koncept zorganizowania zlotu wydawał się być wyjątkowo trafny, jednak problemy z wygospodarowaniem czasu i chaos organizacyjny szybko zweryfikował optymizm, obawy narastały. Dla mnie okres przygotowań był czasem poszukiwania odpowiedzi na trudne pytania w kwestii noclegu, organizacji rozkładu jazdy, zdolności integracyjnych zlotowiczów. Martwiłam się o wiele spraw, jednak najbardziej o to, co zrobić, by ci, którzy zdecydują się przyjechać wrócili zadowoleni z pobytu i nawiązanych, bądź pogłębionych relacji ze współuczestnikami.

Gdy nadjechała Warszawska ekipa, a mianowicie Robert zwany Vroobelkiem, Karolina, Piotrek, Paweł i Gosia (Biedronka) poziom cukru we krwi opadł - miło było dojrzeć zgraną już poniekąd warszaffkę, z którą systematycznie spotykaliśmy się w stołecznych pubach. Wieczorem dojechała reprezentująca zachód Hania z Maćkiem - Mifjem i Bartkiem - Naklofenem, a także osamotniony w podroży Krzysiu zwany Madem z nadmorskiej krainy :-) I tym sposobem tuż po pierwszych uściskach, przełamanych lodach i zakwaterowaniu w miejscowym schronisku wyruszyliśmy się integrować do piętrowej Tawerny położonej w porcie Keja :-) Towarzyszyła nam moja przyjaciółka Asia, która dzielnie pomagała mi w trudach i znojach organizacyjnych, za co chwała jej i cześć po wieki wieków :-) Spędziliśmy miły melanżowy wieczorek przy trunkach różnorakich w tradycyjnym żeglarskim klimacie :-)

Następnego dnia komitet powitalny przywitał na dworcu Andrzeja, którego odwaga i wytrzymałość (ile to godzin z Krakowa?) wzbudziła niekłamany podziw ;-) Tym samym skład w liczbie sztuk 11 został dopełniony i można było kontynuować wielce szacowne zadanie - integracji i zacieśniania więzów :-) W dzień konsumowaliśmy sobie goferki i lodziki przy kawce czarnej maści - z najlepszej mazurskiej lodziarni (Węgorzewo, ul. Zamkowa 10 - to była reklama ;-P), chętni podejrzenia uroków mazurskich krajobrazów wyruszyli na wycieczkę nad Mamry - przez chaszcze i krzaczory okraszane krwi rządnymi komarzycami :-) Wieczorem uskuteczniliśmy ognisko z kiełbą, ziemniakami, galonem wina i tortem truskawkowym wyrobu mojej mamy - jako, że trafiło na moje imieniny :-) To był świetny czas na pogawędki, i wspominki starych, dobrych dziejów tęczowego - mjuzik-boxu, i bajkowych klimatów peerelowskich dobranocek :-)

Wyjątkowym rodzynkiem w całej integracyjnej imprezie okazał się być wypad na kajaki - jako rodowita mieszkanka Krainy Tysiąca Jezior miałam wreszcie okazję po raz pierwszy w życiu (sic!) popływać sobie tymże sprzętem - co drastycznie zakończyło się dla mojej kiecki przeistoczonej w mokrą szmatę ;-) i euforycznie dla duszy :-) (czego jak mniemam nie można powiedzieć o układzie nerwowym przechrzczonego Bartka :-)) Laury za wesoły koncept przypadły Karolinie i Andrzejowi, którzy pełni determinacji próbowali popływać kajakiem tył na przód :-) Przez Bramę do Mazur (węgorzewskie Mamr okolice) podążyliśmy ku Kormoranim wyspom - i choć ptaszyska były wredne i się pochowały, to mogliśmy uraczyć rządne piękna i estetyki oczęta błękitem wszechogarniających wodnych otchłani i specyficzną barwą przetrawionego produktu ptasiego na kormoranich drzewach... :-)

Cały czas Robert katował nas obiektywem swej cyfrówki, uwieczniając lica nasze i innych człekoksztaltnych Krów Wacka i Czortów - o których poczytać możecie na forum

Oczywiście mówiąc o zlocie należy wspomnieć o dwóch kobietach, które skradły serca naszym chłopakom - Pani z Baru "Żeglarz", serwująca taniutkie doskonałości na talerzu :-) I pani dyrektor LO, w którego internacie spocząć można było po słodkim zmęczeniu i obfitującym w doznania kolejnym wieczorze i dzionku :-)

Cóż więcej rzec... Osobiście muszę przyznać, że było lepiej niż się spodziewałam i myślę, że nie jestem osamotniona w tym osądzie - czego wyrazem jest jak mniemam planowany obecnie na sierpień Drugi Zlot Ogólnopolski Nieśmiałych. Zdecydowanie warto odłożyć na bok wątpliwości i przełamać lęk - zloty zapewniają akceptację, zrozumienie i atrakcyjnie wypełnioną każda dobę :-) Tylko trzeba się odważyć :-) Zainteresowanych odsyłam po informacje i z zapytaniami na forum i moją skrzynkę pocztową :-) Bless <*))><

CosmaMekkanikka


komentarze po zlocie: