artykuły - nieśmiałość

Mózg się wstydzi

Byłeś nieśmiały od najwcześniejszych lat? Trudno to zmienić. Lęk przed nowymi sytuacjami tkwi głęboko w twojej głowie. Być może przyszedłeś z nim na świat

Gdyby pieniądze mogły sprawić, że ziemia rozstąpi się pod ich nogami, kiedy o tym zamarzą, daliby za to fortunę. Niestety, w zamian zupełnie gratis mają wilgotne dłonie, wypieki na twarzy i problemy z wysłowieniem. Zwłaszcza wtedy, kiedy muszą zabrać głos w towarzystwie, którego praktycznie nie znają. Nieśmiali.

Zapisane w jądrze

Jądro migdałowate - to do tego obszaru w naszym mózgu możemy kierować pretensje o brak śmiałości. Zespół naukowców z Massachusetts General Hospital i Harvard Medical School kierowany przez Carla Schwartza zaobserwował, że ludzie zamknięci w sobie i unikający nowych sytuacji mają zwiększoną aktywność w tym rejonie mózgu. Co ciekawe, nie ulega to zmianie w późniejszym wieku, nawet jeśli - drogą racjonalnego myślenia - przemogli swoją słabość. Choć pozornie mogą sprawiać wrażenie rzutkich i przebojowych, ich mózgi nadal zostają nieśmiałe.
Jądro migdałowate mieści się w "archaicznej", najstarszej ewolucyjnie części naszego mózgu. Jest ośrodkiem sterowania reakcjami emocjonalnymi niekontrolowanymi przez nasz rozum i świadomość. Głównie strachem.
Dlatego wydarzenie, które zrobiło na nas ogromne wrażenie, choćbyśmy doświadczyli go we wczesnym dzieciństwie skrytym mrokami niepamięci, ulega zakodowaniu właśnie tu. Zdarza się, że powraca w najmniej spodziewanych momentach, paraliżując nasz umysł i ciało. Dlaczego tak się dzieje? Pamiętanie wydarzeń, które wzbudzają w nas lęk, jest uwarunkowane ewolucyjnie. Musimy zacząć je zapamiętywać jak najwcześniej i jak najlepiej, by w przyszłości skutecznie ich unikać.
Zdarza się jednak, że jądro migdałowate jest nadwrażliwe i robi się "strachliwe" pod wpływem byle bodźca. aukowcy twierdzą, że możemy mieć to wpisane w geny

Lęk nie minie

- Za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego zbadaliśmy aktywność mózgu grupy dwuletnich dzieci - opowiada Carl Schwartz. - Podzieliliśmy je na nieśmiałe i otwarte.
Badania powtórzono na tych samych dzieciaj 11 lat później oraz wtedy, gdy badani skończyli 21. rok życia.
Test polegał na obserwowaniu pobudzenia mózgu badanych, podczas gdy pokazywano im zdjęcia obcych osób i kazano wyobrażać sobie stresujące sytuacje - na przykład publiczne przemawianie. - Na każdym etapie życia u bardziej lękliwych jądro migdałowate reagowało tak samo intensywnie - mówi Schwartz. Nie wyrastało ze swej strachliwości.
Dla psychologów wyniki tych badań stanowią prawdziwą gratkę. To bowiem, jak reagujemy na nowe bodźce - strachem i wycofaniem czy ciekawością i zainteresowaniem - wiele mówi na temat tego, jak jesteśmy w stanie przystosować się do życia w społeczeństwie. Z badań amerykańskich specjalistów wynika, że osoby nieśmiałe w dzieciństwie w późniejszym wieku będą się nadal bardziej stresowały nieznanymi sytuacjami. Tacy ludzie są zaś bardziej podatni na depresję i rozwój różnego rodzaju fobii. Tylko czy to oznacza, że te choroby będziemy prewencyjnie leczyć już u małych dzieci, które na widok dawno niewidzianej cioci chowają się za maminą spódnicą?
- Przez zrozumienie biologicznych czynników nieśmiałości można wpływać na lękliwe dzieci odpowiednim wychowaniem - uspokaja Schwartz. - Powinniśmy pomagać im przezwyciężać ich nieśmiałość, a nie czekać, aż z wiekiem sama im przejdzie. Możemy się bowiem nie doczekać, a osoby z etykietką: "Nieśmiały" będą się w dorosłym życiu tylko zasklepiać w swoim świecie.

Pigułka bez cudu

Badacze radzą, by u lękliwych dzieci rozwijać poczucie własnej wartości i pewność siebie. W przeciwnym razie nieśmiałość pozostawiona sama sobie może wzrosnąć do tego stopnia, że uniemożliwi normalne funkcjonowanie w grupie. Jak na razie zaś nie ma cudownego leku na tę przypadłość.
Co prawda pięć lat temu świat obiegła entuzjastyczna wiadomość o opracowaniu "pigułki na nieśmiałość". Biorąc pod uwagę, że dwa procent populacji przyznaje się do chorobliwej postaci tego uczucia, przepowiadano niebywały sukces leku. Hipotetyczny sukces rynkowy porównywano do tego, jaki odniosła viagra czy prozac. Chyba przesadnie.
O skutecznej farmakologicznej terapii czerwienienia się i jąkania w stresującej sytuacji wciąż nie słychać.

OLGA WOŹNIAK

źródło: Przekrój - numer 30(3031) z 27 lipca 2003 roku