zloty

Drugi Ogólnopolski Zlot Nieśmiałych w Górzance

sierpień 2004
relacja organizatora, Vroobelka:

Jednym słowem: zlot był FANTASTYCZNY.

Wspólnie przeżylismy wiele miłych chwil.

Uczestnicy:
Batkocz (Piotrek74)
Karolina
Vroobelek
Melodia
Piotr83
Zeus
Naklofen

Dzień po dniu:

20.08 (piątek)
Trójka warszawska wsiada o 20:10 do nocnego pociągu. Jazdę spędzamy na podsypianiu, wspominkach z Węgorzewa oraz grze w karty. Trójka południowa (Melodia, P83, Zeus) w tym samym czasie jedzie pociągiem wrocławskim. Naklofen dotrze w poniedziałek. Liczymy też na Biedronkę, Foksa i mimo wahań, Anię29.

21.08 (sobota)
Nasza szóstka zbiera się na dworcu kolejowym w Zagórzu. Bus dowozi nas pod schronisko. Górzanka to mała wieś, a schronisko leży na uboczu szlaków turystycznych. Ogromny pokój na 16 osób jest dla nas. Po krótkim odświeżeniu się ruszamy na pierwszą wyprawę na pobliski Kamień. Łączka krowy wacka z pierwszego zlotu znalazła godnego następcę. Błotlandia i chaszcze, takie jest moje najwazniejsze wspomnienie :-) Batkocz dzielnie wytycza drogę, co owocuje poparzeniami od dwumetrowych pokrzyw. Po powrocie intensywne pranie butów i spodni :-) Wieczorem siatkówka z miejscowymi, z którymi szybko zintegrowała się Karolina.

22.08 (niedziela)
Cały dzień leje :-( Składamy stół do pingponga, szczęściem jest jedna piłeczka ;-) SMS do naklofena, żeby przywiózł paletki i ... szczoteczkę do zębów dla Batkocza, bez której ten bardzo cierpiał :-) Niestety Biedronka informuje, że jej nie będzie. Mieszkamy w schronisku razem z ekipą 4 warszawskich licealistek i ich kolegą. Zaprzyjażniamy się z nimi i wieczorem wspólnie gramy w Mafię, trzeba dużo mówić, więc to dobra gra na rozwijanie umiejętności komunikacji :-)
Wieczorem również lekko nerwowe negocjacje z miejscowymi, którzy chcieli wedrzeć się do schroniska... bez ofiar, nawet rozczuliła nas opowieść o panu Zbyszku z Trzebnicy, który wg przesympatycznego dresiarza (studenta politologii na akademii rolniczej) przejechał pół Polski, aby tu przenocować ;-)

23.08 (poniedzialek)
Wspólnie z licealistkami wyruszamy do Bereżnicy Wyżnej, a potem przez leśną ścieżkę dydaktyczną do Baligrodu. Tam obiad, zdjęcia przy czołgu T-34 i zwiedzanie żydowskiego kirkutu. W międzyczasie dojechał Naklofen. Z pozostającą w schronisku Olą (jedna z licealistek) ruszył nam na spotkanie. Po godzinie telefon - przejście zablokowane przez wodę! Hm. na mapie rzeczywiście są brody. Decyzja: idziemy. Po 2 godzinach docieramy do trzech rzek, które spokojnie płyną środkiem drogi :-) Bieżaca woda dobrze zrobiła naszym umęczonym stopom ;-) Wieczorem wspólne ognisko...

24.08 (wtorek)
Dziś piekna słoneczna pogoda, decycja więc: ruszamy nad jezioro Solińskie. Naklofen pyta, czy wziąć patent... nie, nie bierz, będziemy się opalali. Oczywiście nad jeziorem zmieniamy zdanie i bierzemy żaglówkę, musimy ze sternikiem :-) Potem rzeczywiście parę godzin opalania, kąpiemy się w przerażająco zimnych wodach jeziora, pod koniec bierzemy dwa rowerki wodne i podpływamy pod zaporę. Wieczorem ognisko, już niestety bez młodszych koleżanek.

25.08 (środa)
Rano wbijamy się w autobus, który zawozi nas do Brzegów Górnych, stamtąd wspinamy się na Połoninę Caryńską i do Ustrzyk Górnych. Piękne widoki, tłumy na górze, litry potu na dole :-) Potem zwiedzanie muzeum w Ustrzykach Górnych - i zaskoczenie, gdy dowiadujemy się, że jeden z nas - Piotrek - jest jednym z współprowadzących to muzeum! No i że pięknie nam opowiada o turystyce górskiej w tamtym regionie, o polskich górach przed II wojną światową, gdy to wszyscy jeździli w polskie Czarnohory i Gorgony, a Bieszczady były mniej znane i ... mniej poważane. Biedni fotografowie - u mnie zepsuł się aparat i skończyła karta, u zeusa koniec filmu. Do końca zlotu liczymy więc na Nakla.

26.08 (czwartek)
Wspinamy się (znowu przez błoto) na pobliskie Wierchy, tam urządzamy majówkę na górskiej łące. Zejście z piękną scenerią i widokami na jezioro i najbliższe wsie :-) o 18-ej odprowadzamy ekipę południową. Wieczorem wspólne ognisko z ekipą geografów z Kielc, która zatrzymała się w Górzance na jedną noc. Pod dach wygania nas deszcz (przy czym pewna osoba tajemniczo znika, aby wrócić gdzieś koło 3-4, ale o tym sza...). Po 4 piwach problemem jest gra w tenisa, ale Naklo i Batkocz nie rezygnują.

27.08 (piątek)
Rano w strugach deszczu biegniemy do PKS, po paru przesiadkach jesteśmy w pociągu do Warszawy.

Co zapamiętałem!
- zapierające dech widoki ze szczytów i przy zejściach. To był mój pierwszy pobyt w Bieszczadach i na pewno tam wrócę. Niestety w tajemniczych okolicznościach zaginął mój przewodnik, ale kupię następny!
- jajecznicę z 15 jaj, którą pewnego ranka przygotowała niezastąpiona Karolina :-)
- również Karolina przywiozła przesłodkie wino własnego wyrobu, wypiliśmy po kubeczku na jednym z ognisk.
- grzane piwo, które zrobiły dla wszystkich licealistki korzystając z powideł śliwkowych i przyprawy do pierników. Smakowało jak wino :-)
- wspólne dzielenie się jedzeniem (z czego połowę przywiózł Piotrek83, któremu zostało sporo z innych wypraw górskich)
- północne rozmowy przy drugim z ognisk. O wyborze partnera życiowego, ideale kobiety, kroczkach w wychodzeniu z nieśmiałości. Fanów czata informuję, że dyskusji o rozmiarach nie było - na ten temat wszystko zostało już powiedziane! :-)
- ping pong ping pong ping pong!!!! Górzanka Shyness Cup 2004! Karolina rozwaliła nas wszystkich :-) A warunkiem następnego zlotu będzie sala ze stołem do pingponga
- bardzo "elastyczne" piłeczki do tenisa stołowego które kupił okazyjnie Batkocz :-)
- zupki chińskie i gorące kubki, które pomogły nam przetrwać wypełnione wysiłkiem dni...
- wspólne utyskiwania na wszechobecne błoto, śmieliśmy się z siebie, a podziwialiśmy tych, którzy zachowali czystość butów :-)

"Czy zlot nieśmiałych jest dla mnie?"
Odpowiedź nasuwa się sama. Jeśli chcesz spędzić parę dni w gronie podobnych sobie sympatycznych, wrażliwych, a przy tym otwartych ludzi - zapraszamy. Nie wiem co sprawia, że tak udaje nam się otwierać, ale to jest faktem.

"Czy zloty zdominują starzy wyjadacze?"
Tym razem przyjechały dwie osoby, które dotąd nie znały osobiście nikogo z uczestników - Piotr83 i Melodia. I chyba szybko przestaliśmy odczuwać jakiekolwiek różnice między weteranami i nowymi :-) To chyba też zasługa Zeusa, który Piotrka i Melodię zebrał w pociągu i odnalazł ekipę warszawską :-)

Momenty zwątpienia?
Tak, u mnie były. Z trudem znoszę ciągłe towarzystwo innych (nawet tak niesamowitych) ludzi i potrzebuję wtedy się trochę odizolować. Podobnie, w czasie radosnych chwil nachodzą mnie czasami niewesołe myśli o sensie życia i moim w nim miejscu ;-) Potrafię być wtedy nieco opryskliwy i mało komunikatywny... Ale chyba nie stanowiło to wielkiego problemu. Nie wiem nawet czy ktoś to zauważył.

Czekam z niecierpliwością na kolejne wspólne wyjazdy. Pomysł sylwestra popieram!

Dziękuję Wam za obecność i wspaniale spędzony tydzień!

Robert


komentarze po zlocie: