artykuły - komunikacja interpersonalna
Czy to rozmawianie, mówienie, gadanie, czy granie?"Kim jestem dla ciebie?" Takie pytania zadają sobie nie tylko ludzie w wieku dojrzewania. To pytanie pada wśród ludzi dojrzałych i wśród starych. Jest ono wyrazem istotnej wątpliwości ludzkiej, jak i świadectwem tego, że jesteśmy również [myślę, że jednoznaczne określanie ludzi jako homo ludens, czy homo faber, czy indywiduum itd. jest pomijaniem szerszej refleksji na temat złożoności istoty ludzkiej] istotami społecznymi. "Nie chcę, abyś myślał, że ja jestem..." Taka wypowiedź pada wystarczająco często w rozmowach, aby można było z czystym sumieniem twierdzić, że problem - kim jestem - ma istotny wpływ na przebieg naszych relacji interpersonalnych. Jeżeli jesteśmy traktowani tak, jak chcemy być traktowani, gdy myślą o nas tak, jak chcemy aby myśleli i gdy przeżywają nas również tak, jak tego pragniemy, to czujemy się znakomicie. I każda rozmowa z tak czującymi się ludźmi jest dla nas rozmawianiem. A jeżeli nie myślą o nas tak jak tego chcemy, lub nie jesteśmy zadowoleni z tego, że myślą o nas tak, jak i my myślimy o sobie...? Co wtedy? Jak to wpływa na nasze rozmawianie? Pycha lub nieśmiałość przybierają wtedy monstrualne rozmiary. Pycha kusi - pokaż im kim jesteś, powiedz im na co cię stać, a nieśmiałość wrzeszczy do ucha - zrób wszystko, aby chcieli zwrócić na ciebie uwagę, postaraj się. Jak wiele siły potrzeba, aby powstrzymać negatywny wpływ takich przeżyć wewnętrznych? Mnóstwo! Kierowani pokusą nadymają się i fukają na swoje otoczenie co i raz oskarżając towarzyszące im osoby o lekceważenie, złe traktowanie itd. Tak zwani nieśmiali sprzedają się za nędzny grosz i oblepiają swoim niby nieszczęściem wszystko i wszystkich wokoło. W wypadku gdy osoba jest ogarnięta pychą czy nieśmiałością, konsekwencje dla jego rozmówcy są jednakowe - nieobecność pyszałkowatego (nieśmiałego). Nie można się z nim "spotkać", "poczuć go", zrozumieć, dotrzeć do niego. Jakby przelewał się przez palce. Chwilami już się wydaje, że doszło do porozumienia, ale to jest jak fatamorgana - znika bez śladu. Następną konsekwencją spotkań z takimi ludźmi jest izolowanie się od nich. Unika się inicjowania jakichkolwiek rozmów, spotkań czy wykonywania wspólnych zadań. Za dużo przeżywa się przykrości i irytacji w kontaktach z nimi. Może nawet nie to, że za dużo negatywnych przeżyć ale to, że są to jedyne przeżycia. Czy on rozmawia ze mną, czy też tylko mówi do mnie, gada mi, czy gra przede mną - udaje kogoś? Nie wszystko co wypełnione jest mówieniem jest rozmową. Wiedzą o tym nawet dzieci. Czym jest spotkanie dziecka z zadufanym lub nieśmiałym dorosłym? To jedna z lekcji, których uniknięcia życzę każdemu młodemu człowiekowi. Dramat takich spotkań ukryty jest za ornamentem udawanej powagi. Jak wezbrane wody potoków zalewają doliny, tak oni rzucają się na każdego kogo można zniewolić, podporządkować, zaciągnąć do wspólnego szeregu pogubionych życiowo kalek. Dzieci, ciekawe świata i pomysłu na dorosłe życie z łatwością poddają się takim życiowym kalekom. Jak wspominałem wcześniej, tego typu problemy rozwiązywalne są w jeden sposób - poprzez zaangażowanie się w poszukiwanie odpowiedzi na swoje wątpliwości. Obszarem tych poszukiwań jest własna psychika. Trzeba odpowiedzieć na jeszcze jedno pytanie dotyczące tego, co robić w sytuacji kontaktu z osobą, która jest nieśmiała bądź pyszałkowata? Czy rozwiązaniem jest bycie świadomym siebie, swoich emocji, tendencji, myśli, wrażeń itd.? Czy aby mieć szansę na porozumienie z takimi ludźmi musimy bardziej wyostrzać swoją uwagę? A jeżeli tak, to czy możemy mieć pewność, że dzięki temu osiągniemy to co chcemy? Sądzę, że nie możemy mieć takiej pewności. Samoświadomość nie daje na to żadnej gwarancji. Wiedza o własnych negatywnych uczuciach w rozmowie z partnerem, który porozumiewa się ze mną w jakiś dziwnie karkołomny sposób nie zmienia niczego. Będąc świadomym własnych uczuć w rozmowie z partnerem mogę postępować zgodnie ze swoją wolą. Ale czy tak zrobię? Czy ludziom jest łatwo kierować się własną wolą? A jeżeli nie jest to łatwe, to z czego może wynikać trudność? Jednym ze źródeł może być zbyt duża zależność od grupowych lub społecznych wymagań - czyli treści związanych z tym, jak powinniśmy rozmawiać. Istnieją wymagania aby rozmowy były skuteczne. Czy są one jednak aż tak słabe, że wielokrotnie nie zwracamy uwagi na skuteczność naszych działań? Sądzę, że tak jest. Ważniejsze jest to, aby wypadać w oczach innych ludzi (naszych rozmówców) jako doskonali, niż to, żeby porozumiewać się, współpracować itd. Refleksje moje opieram głównie na obserwacjach rozmów jakie dorośli prowadzą z dziećmi. Ilość impulsywnych zachowań, których celem może być jedynie wywarcie wrażenia o szeroko pojmowanej doskonałości dorosłego jest tak duża, że moje refleksje są przez to uprawomocnione. Czym jest obecność w rozmowie, w spotkaniu z drugim człowiekiem? Na to pytanie nie ma jednej odpowiedzi, a suma wszystkich odpowiedzi nadal pozostawia niejasności. Bez wątpienia istotnym składnikiem obecności w dialogu jest odpowiadanie na informacje płynące od rozmówcy. Odpowiadanie jest czymś znacząco innym od reagowania. Aby tą różnicę jasno przedstawić posłużę się przykładem. W sytuacji, gdy jestem lżony przez jednego z wielu nieznanych mi przechodniów w centrum Warszawy, mogą się budzić różne tendencje: chęć pobicia ubliżającego mi, odwzajemnienie się tym samym, wykonania lekceważącego gestu, udawania "głuchego", obrócenia słów "przyjemniaczka" w żart. Wszystkie wymienione tendencje są wynikiem poczucia dyskomfortu mającego swe źródło w tym, że inni słyszą jak jestem "obrzucany błotem", jak i w tym, że opinie "przyjemniaczka" są niezgodne z moimi. Reakcją będzie bez-refleksyjne zrealizowanie tych tendencji. Można ten przykład rozszerzyć o przypadek wygłodniałego psa posługującego się wyłącznie węchem i zjadającego folię, w którą kiedyś była zawinięta wędlina. Tak i w wypadku "przyjemniaczka" reagując na jego słowa mogę go pobić, zwymyślać itd. niczego na tym nie zyskując, a tracąc wiele. Szerszy ogląd sytuacji, jak zwrócenie uwagi na fakt, że wzajemnie nie znamy się z tym człowiekiem studzi nasze reakcje poprzez refleksje - jego opinie są "wyssane z palca". Tak też pies wąchający folię po wędlinie "dopatrzy" się w tym czegoś czym może oszukać na chwilę głód lub zaszkodzić żołądkowi. Traktując reakcje, które powstają we mnie jako kolejne dane o mojej własnej sytuacji mogę liczyć na to, że moje działania nie będą pożeraniem brudnej folii. Będą odpowiedziami na to, co mnie spotyka. To, czy te odpowiedzi będą dobre jest już problemem do dalszych rozważań. Początek jednak musi być taki, że nie reaguję, lecz poddaję szerszemu oglądowi swoją sytuację i uruchamiam większość funkcji poznawczych. Magiczne słowa, jak przepraszam, dziękuję w ustach osoby Odpowiadającej zyskują zapomnianą moc. Pycha czy też nieśmiałość stają się tylko małą częścią naszego myślenia o sobie i świecie. Odpowiadającemu jest też łatwiej poszukiwać odpowiedzi na pytanie - kim jestem. Trudność przyjęcia takiego sposobu życia polega głównie na tym, że nie jest się już człowiekiem pustym, z którego wszystko jest już wylane, wyrzucone, wypowiedziane. Jest się zawsze czymś wypełnionym, coś się w sobie zawiera - są to refleksje, obrazy, wspomnienia, uczucia itd. dotyczące tak świata, jak i nas samych. Rozmowa z Odpowiadającym nie jest już niczym pustym i głupim, a gadanie, granie, wywieranie wrażenia staje się jedną z wielu miłych zabaw towarzyskich. źródło: http://www.forum-liderow.pl
|