|
zloty
Czwarty Ogólnopolski Zlot Nieśmiałych w Kórniku/Bninielipiec 2005
organizatorzy: Modrzewina & Mus autorzy relacji: Modrzewina, Mus, Tulip i Vroobelek
Pełna lista obecności (nie wszyscy przez cały zlot, ale ważne, że byli!) :)
Agabo
Batkocz
Bg
Czarny
Foxhound
Hh
Julek
Kamika
Kirasjer
Melodia
Mifjo
Mirek Hermaszewski
Modrzewina
Mus
Naklofen
Piotr83
Rozalka
Sili
Toffee
Tomek83
Tulip
Vroobelek
Zeus
~
Modrzewina & Mus:
Piątek, 8 lipca
Dla mnie zlot zaczął się w momencie gdy na peronie w Poznaniu zobaczyłam czekającą na mnie grupę nieśmialców. Ponownie znakiem rozpoznawczym był Zeus. Po jakże komfortowej podróży PKS-em, do którego nie zostali wpuszczeni Vroobelek i Batkocz (szczęściarze), dotarliśmy do Kórnika Bnina. Szkoła okazała się zamknięta... ale okazało się ze to nie ten budynek :) Zostaliśmy ulokowani w dwóch salach, z których tylko jedna była koedukacyjna. Udało nam się też wyczarować kuchnię z czajnika bezprzewodowego i kilku ławek. Gdy wszyscy się już zjawili, rozpoczął się wieczorek integracyjny. Nie wiem kto miał większe problemy - prowadzący czy uczestnicy... niemniej wszyscy przeżyli. Niektórzy nawet mieli tyle odwagi by wystąpić na scenie teatrzyku. Później ruszyliśmy na spacer brzegiem jeziora i poszukiwanie miejsca na upragnione ognisko. Zaopatrzeni w butelkowane i puszkowane środki antyonieśmielające wróciliśmy do schroniska, gdzie usiedliśmy w naszej prowizorycznej kuchni i rozmawialiśmy.
Sobota, 9 lipca
Dzień dla mnie zaczął się wcześnie, nie napiszę kto chrapał..., oraz niespodziankami – zachorował Czarny i nie mógł do nas dołączyć, ale Kirasjer przywiózł na zlot Toffee :) Po nieśmiałej pobudce ruszyliśmy, z małym falstartem (Batkocz gdzieś się zawieruszył) na oblężenie zamku w Kórniku. Biała Dama naprawdę może straszyć bo wyglądała jak facet po niezbyt udanej operacji zmiany płci, na dodatek była tleniona :)
Oczekiwanie przed zamkiem na "Buziaczka", którym okazał się Fox, a nie jak sądziła większość, Sili, zakończyło się kolejną sesją zdjęciową. Później był długi spacer po pięknym arboretum (ja szukałam potencjalnego księcia w stawie, w końcu przy zamku to są większe szanse ale Vroo wszystkich wystraszył swoim aparatem) i obiad, w czasie którego dołączyli do nas hh, Rozalka, Sili i Mifjo. Wieczorem oglądaliśmy dziwne przedstawienie i szukaliśmy miejsca na ognisko. Mirek wszedł nawet na drzewo by zdobyć jakieś materiały palne, ale w końcu ogniska nie udało się zrobić...
Dołączył do nas kolejny zlotowicz w osobie Naklofena, graliśmy w siatkówkę, badmingtona (przy gorącym dopingu publiczności, która uciekła przed deszczem w czasie decydującego seta), ping ponga, rozmawialiśmy... Poruszaliśmy poważne i mniej poważne tematy, opowiadaliśmy o wypadkach i traumatycznych przeżyciach z przeszłości ;) Dzień skończył się bardzo wcześnie... pamiętam Foxa który o 3 nad ranem tachał materac by zrobić sobie legowisko na scenie teatrzyku – to się nazywa koedukacja w wydaniu nieśmiałym.
Niedziela, 10 lipca
Pobudka – zostawię to historyczne wydarzenie bez komentarza...
Rześcy i gotowi stawić czoła dalekim i nieznanym krainom zapakowaliśmy się do PKS-u, który dowiózł nas do Zaniemyśla/Niezamyśla. Na miejscu dokonaliśmy kontaktu z autochtonami (“I potem lekuchno w lewo”) i poszliśmy zwiedzać okoliczne tereny leśne. Wędrówka powrotna przebiegała wśród lasów, jezior, pól i sadów czereśniowych do Bnina. Po drodze było palące słońce i przystanek autobusowy z którego skwapliwie skorzystali potencjalni kandydaci, którym trzeba byłoby robić reanimację serca... Po południu niestety trzeba było się żegnać, wieczorem zostali już tylko Batkocz, Julek, Kamika, Kirasjer, Melodia, Modrzewina, Piotr83, Rozalka, Tomek83, Vroobelek i Zeus.
Podziwialiśmy zachód słońca nad jeziorem (kolejna sesja zdjęciowa), Rozalka wdała się w rozmowę z trzema kibicami Lecha Poznań ubranymi w barwy wojenne na temat wyższości Legi Warszawa nad Lechem Poznań (!!!) Niektórzy (ja nie, za co nakrzyczał na mnie Tulip na gg) bawili się w zwierzątka (kto wie jaki głos wydaje królik???), Mafię, którą razem z Julkiem wygrałam (śmieciami we Włoszech zajmuje się przeważnie mafia), znów były bardzo długie rozmowy... dzień skończył się bardzo wcześnie...
~
Tulip:
Poniedziałek, 11 lipca
Niestety żaden poniedziałek nie jest idealny. Ten nie zaczął się przyjemnie, bo pożegnać musieliśmy znaczną część zlotowiczów (Kamikę, Melodię, Modrzewinę, Kirasjera, Piotra83 i Tomka83)
Ciąg dalszy dnia złożył się jednak na argumenty na rzecz idealności poniedziałków :) Rejs po Jeziorze Kórnickim w towarzystwie wykładu o historii Bnina i Kórnika (z taśmy - nie można było się niczego dopytać :>) był bardzo przyjemny. Stateczek wyrzucił nas na osławionych kórnickich błoniach. Spragnieni kawy czy czego tam jeszcze udaliśmy się do pobliskiej tawerny. Rozalce i mnie na tyle nie podobały się sączące się z tawernianych głośników szanty, że napadliśmy na szafę grającą składając się na aż 3 piosenki pewnego całkiem fajnego zespołu :) Na pływającą "Białą Damę" (ładniejszą od tej z obrazu) przyszło nam trochę poczekać, ale rejs powrotny był zdecydowanie za krótki.
Po obiedzie we włoskiej pizzerii o marokańskiej nazwie "Casablanca" z polską obsługą, doszedł do skutku turniej w ping-ponga. Mecze wcale nie były ustawione, jak podejrzewali niektórzy a całkiem zasłużenie zwyciężył Batkocz :>
~
Vroobelek:
Nadszedł ostatni zlotowy wieczór. Opuścili nas Tulip i Julek... Ten ostatni ... po chwili wrócił (biegiem) po zapomniane buty - ale na autobus zdążył.
Pozostała nas czwórka: Batkocz, Rozalka, Vroobelek i Zeus. Usiedliśmy sobie przed budynkiem i w zastępstwie czata zaczęliśmy parogodzinne zwierzenia. Bardzo nas zbliżyła ta rozmowa.
Wtorek, 12 lipca
Dzień następny - rano pobudka, porządki, pakowanie się, wychodzimy - aha, trzeba oddać klucze. Niepozorna pani, która się opiekuje budynkiem postanowiła skorzystać ze swojej władzy i nie wypuszczać nas póki nie sprawdzi wszystkiego i nie podpiszemy całej masy papierów.
Dostał nam się opieprz za... niepozamiatanie sal sypialnych. W ten oto sposób uciekły nam dwa autobusy do Poznania, szczęściem był jeszcze jeden. Parę minut przed 10 żegnamy Rozalkę, która rusza... do Łodzi, 40 minut później z Batkoczem wsiadam do pociągu do Warszawy (pierwsza klasy dla palących - miejsc innych nie było...). Zeus swój pociąg będzie miał za parę godzin. IV Zlot forumowiczów zakończył się.
~
Modrzewina & Mus:
Dementujemy pogłoski o obecności na zlocie grupy trzymającej władzę.
Uważamy że każdy kolejny zlot będzie jeszcze lepszy przez to, że lepiej siebie znamy. To co najważniejsze na zlotach, to ludzie, nie miejsce, zajęcia czy organizacja, dlatego chcielibyśmy gorąco podziękować tym którzy byli i swoją obecnością stworzyli tak wspaniałą atmosferę zlotu.
| |