autopsjaEeeeeeeCzytam te wszystkie teksty o szczęściu i rzygac mi się chce... Poważnie... Skąd ci wszyscy idioci mogą wiedzieć co ja tak naprawdę mogę zrobić, albo że m u s z ę coś zrobić... Czuję że niewiele można zmienić. Czasem myślę, że jedyna rada to zaakceptować życie jakie jest, ale mi się to nie udaje. I możliwe, że nigdy się nie uda. Nie wierzę w optymizm... Na pewno nie na siłę, że m u s z ę wierzyć... Ja nic nie muszę... I niech nikt mi nie pisze, że tak wiele zależy ode mnie, skoro czuję, że nie zależy... Jestem samotny, mam stany depresyjne. Podczas kontaktów z ludźmi (zwłaszcza podczas spotkań z wiekszą grupą) atakuje mnie lęk, pocę się i robię się cały mokry. Chodzę do psychologów od 18 roku życia, odkąd zacząłem mieć te ataki i niewiele się zmienia. Czasem jest tak, że czuję sie lepiej, ale to jest tylko chwilowe. Widac nie umiem życ bez cierpienia, może... a może mi się porawiło, ale nie na tyle, na ile bym chciał. Ciągle jest źle tak naprawdę. Samotność mnie zabija... powoli... Juz nie bedę dalej pisał, bo nie chce mi się powtarzać... marcin22 opublikowano 15 czerwca 2003
|