Jestem nowy, mam 18 lat i chciałbym poruszyć temat nieśmiałości związany konkretniej z pracą. Zakładam, że tutaj z forum ktoś niesmiały na pewno ma nieprzyjemne doświadczenia związane z pracą, właśnie z powodu nieśmiałości. Na początek powiem coś na ten temat z własnego doświadczenia. Nieco ponad dwa tygodnie temu podjąłem z kolegą pracę (i nadal pracuję) w dużym zakładzie zajmującym się produkcją produktów plastikowych, właśnie po części z myślą, żeby wyjść z mojego na wpół zamkniętego światku, jednak sam nie uważałem się i nadal nie uważam się za osobę nieśmiałą, jestem właściwie po środku miedzy nią, a śmiałością, można powiedzieć taki pół-nieśmiały. Wracając do tematu o pracy oczywiście miałem bardzo duży stres z jej podjęciem. Na początku było nawet nieźle, robiłem przy składaniu produktów plastikowych np. zestawów misek, brygadzistka była nawet w porządku, przynajmniej tak się zdawało. Niemniej moje obawy pozostały i potwierdziły się, że będzie gorzej. Problemy niebawem zaczęły się, gdy zaczęto skarżyć się na mnie że wolno robię i pewnego feralnego razu pod koniec tygodnia (dokładnie piątek) gdy kazano mi przyklejać kartony i ładować wszystko na paletę. Ja naturalnie, nie wiem czemu tak się zdenerwowałem, to było irracjonalne że nie potrafiłem zrobić dosłownie niczego, jakbym był sparaliżowany. Brygadzistka zaczęła na mnie psy wieszać, że jestem niezdara, kolega jest bardziej bystry itd. Zrobiłem się czerwony, jak burak, a po plecach spływał pot. Znowu zacząłem robić przy montażu, ale praca mi nieszła, to mało powiedziane. Dodatkowo jeszcze koleżanka z pracy popędzała, żebym robił, bo ona musi zarobić (praca była na akord, czyli tyle ile zrobisz, tyle zarobisz). Myśli waliły się w głowie jak oszalałe. Miałem pretensje do wszystkiego, do losu, nawet do Boga. Czułem się oszukany, sprzedany na pniu. Pytałem, za co takie upokorzenia, co ja takiego zrobiłem, że mnie to spotyka? Dosłownie cudem zacząłem się później wyrabiać, lecz pracę znienawidziłem od tego momentu. Nie wiem już czego się spodziewać. Każdy kolejny dzień jest dla mnie udręką i muszę się zawczasu denerwować. Teraz zostałem przerzucony do stanowiska przy maszynach i musze wyrabiać się z obklejaniem i owijaniem w folie misem. Nie ułatwia mi zadania silna presja jaką rzucili na mnie i rodzice i kolega. Mama mówi mi np. że jestem dzielny, tyle wycierpałem, ale musze iść do pracy, jak nie pójde to sie nie naucze, albo o jeszcze innych konsekwencjach, że babci powie, że nie pracuję itd. Tata też mówi, że mnie rozumie, ale często ma do mnie pretensje, że jestem jednak niezdecydowany że nie chcę iść do pracy a idę, jak ja tak naprawdę zewsząd odczuwam przymus, niczym z czasów szkoły, czy chcę czy nie muszę iść... Rodzice mówią też, że mnie rozumieją, ale to jest wszystko pozorne, tak naprawdę wiem, że jestem sam wystawiony na pierwszą linie frontu życia. Kolega także mówi, że mam iść do pracy, pyta gdzie znajde lepszą pracę, mam wyluzować, czuje jednak, że i on mnie olewa i też właściwie nie rozumie. Co innego mówi, podczas rozmowy ze mną w cztery oczy, a co innego gdy spotyka się z pozostałymi osobami w pracy i tam jakby zupełnie ignoruje moje zdanie. Czuje się bardziej niepoukładany emocjonalnie niż przed podjęciem tej pracy. Na szczęscie w końcu postawię na swoim i za dwa dni zamierzam skończyć zupełnie z tym badziewiem (jestem zatrudniony nie na stałe ale na zlecenie, przyszły student i mogę wypowiedzieć umowę, kiedy chcę) inaczej kompletnie zwariowałbym, chociaż po części nie żałuję, że podjąłem pracę, zawsze będę miał jakieś doświadczenie, choćby złe.
_________________ Zło zostanie pokonane, ale czy znajdziemy się po stronie zwycięzców?
Z tego co napisales wnioskuje, ze "wieszaja na tobie psy" bo poprostu nie wyrabiasz, wiec to nie wina otoczenia. Ja szczerze nie widze problemu, chyba ze ta praca to jedyny dochod twojej rodziny, jezeli nie pasuje ci to rzuc ja, trafisz moze na cos lepszego, a jak nie to sa wakacje - odpoczywaj. Ewentualnie zbierz sie w sobie i powalcz, ale po przeczytaniu twojego posta nie sadze, abys mial na to ochote i sily, to chyba nie jest praca dla ciebie. A no i moze czas skonczyc uzalac sie nad soba?
Z tego co napisales wnioskuje, ze "wieszaja na tobie psy" bo poprostu nie wyrabiasz, wiec to nie wina otoczenia.
Właściwie też nie tylko z tego powodu. Zresztą tak powolny w pracy nie jestem, tylko te wymagania i presja. Brygadzistka powiedziała dodatkowo że jestem małomówny, strachliwy, co gorsza, otoczenie którym pracuje zaczyna mnie postrzegać negatywnie (negatywnie łagodnie powiedziane) z tego powodu. :?
Cytat:
A no i moze czas skonczyc uzalac sie nad soba?
Też nad tym myślałem. W pewnym sensie masz rację, ale czy pomoże mi to, kiedy np. zaczne przed sobą udawać, że wszystko jest ok? Naprawdę ciężko jest mi zachować spokój, już na samą myśl, że ktoś będzie się czepiał, że się nie wyrabiam, albo zrobię coś nie tak.
Cytat:
Ja szczerze nie widze problemu, chyba ze ta praca to jedyny dochod twojej rodziny, jezeli nie pasuje ci to rzuc ja, trafisz moze na cos lepszego, a jak nie to sa wakacje - odpoczywaj.
Zbieram żeby opłacić ksiązki na studia, chce isc na dzienne i oddać pożyczone pieniądze od kumpla. Juz mam zarobione około 300 zeta. Wypłaty są w sierpniu, ale wypłacą, nawet jak zrezygnuje. Po za tym napisałem już, że to niedługo rzucę.
_________________ Zło zostanie pokonane, ale czy znajdziemy się po stronie zwycięzców?
"W pewnym sensie masz rację, ale czy pomoże mi to, kiedy np. zaczne przed sobą udawać, że wszystko jest ok?"
Kurde, czy chodzenie ciagle usmiechnietym, cieszenie sie z kazdej sytuacji i pozytywne myslenie musi byc od razu udawaniem? Bedziesz tak mial za kazdym razem jezeli nie zmienisz nastawienia. Prace rzucisz, ale od samego siebie sie nie uwolnisz.
Widac to nie jest praca dla ciebie. Niesmiali musza rozsadnie wybierac sobie zajecie. Powodzenia na studiach, ucz sie to nie bediesz musial wiecej pracowac na produkcji.
Ja tam bralbym jakas, gdzie musialbym pracowac z mnostwem ludzi. Musialbym przemoc niesmialosc bo wyjscia by nie bylo
Melkor Gość
Wysłany: 22 Lipiec 2006, 12:58
Żadna praca raczej nie bedzie odpowiadala niesmialemu. Powód jest prosty, jak juz jeden_z_wielu napisał, wszystko zależy od twojej psychiki jeżeli ta jest słaba to i tak będziesz przejmował się nawet głupstwem i sobie samemu wytwarzał problemy, że sobie nie poradzisz, jak inni cię ocenią itd niezależnie jaką robotę byś podjął, bo z ludźmi w pracy kontakt jest nieunikniony. Po prostu trzeba jakos walczyc niewazne juz z jakim skutkiem ważne jest że się staramy chociaż wiadomo nie wszyscy sa wytrwali za co jednak nie mozna ich potepiac. Lomion, jesli chodzi o twoje doświadczenia i tak pokazales odwage pomimo lekow i dosc długo wytrzymałeś w pracy. Ktos inny niesmialy na twoim miejscu moglby zrezygnowac po kilku dniach. Nie zalamuj się i sprobuj wytrzymac jeszcze troche, moze sie cos zmieni.
hh Gość
Wysłany: 28 Lipiec 2006, 07:02
no rany julek.
przeciez do pracy nie chodzi sie dla przyjemnosci.
nie po to zeby zdobywac przyjaciol i uznanie.
oczywiscie fajna atmosfera w pracy jest mozliwa, ale wiekszosc ludzi prace odczuwa jako stresujaca.
ja2 Gość
Wysłany: 29 Lipiec 2006, 16:18
najwazniejsze to sie nie przejmuj.J
a tez pracuje w wakacje czasami zdarza sie tak,ze pytaja mi sie dlaczego nic nie mowie.Oczywiscie na temat pracy potrafie pogadac,zapytac sie itp.
Ale na tematy bzdurne po prostu nie mam ochodty gadac.Nie chodzi o to,ze nie rozmawiam na takie tematy ze znajomymi, bo rozmawiam. Ale z osobami z pracy poprostu nie mam ochoty rozmawiac.Nie wiem skad ta niechec bo w sumie to ludzie nie sa tacy zli i atmosfera tez nie najgorsza :? Moze daltego ze nie sa w moim wieku.Pozatym jestem na tz. stazu czyli nie jestem "normalnym" pracownikiem.
milka
Dołączyła: 22 Sie 2006 Posty: 10 Skąd: z niebios
Wysłany: 22 Sierpień 2006, 18:09
niestety tez mam przykre doświadczenia jesli chodzi o prace.... takze pracowalam na produkcji...i to chyba bedzie najgorsze wspomnienie w moim zyciu....zreszta ogolnie ciezko mi jest złapac kontakt z wspolpracownikami i do tego te moje przekonanie ze inni zrobia lepiej...po ostatniej pracy przez 2 miesiace meczyla mnie depresja...i te bezsenne noce...teraz mam juz inna prace i wierze ze bedzie lepiej mam nadzieje...
Agabo
Dołączyła: 19 Maj 2005 Posty: 26 Skąd: Śląsk
Wysłany: 26 Sierpień 2006, 19:00
Ja mam depresję związaną z pracą...W każdej pracy czułam się źle i nie dawałam sobie rady psychicznie, a teraz od dłuźszego czasu jestem bezrobotna...Przez to wszystko pogłębia się moja niesmiałość i nie widzę przed sobą przyszłości... :545:
z moich skromnych obserwacji i doświadczeń wynika, że mniej więcej po półtora roku ma się dosyć aktualnej pracy
na marginesie, to nasuwa mi się skojarzenie do związków, gdie podobno po podobnym okresie czasu zauroczenie przechodzi i już wiadomo na pewno, czy ludzie są dla siebie stworzeni.
czy to znaczy, że po półtora roku powinno się rzucić pracć i sie przekwalifikować? no albo męczyć się dalej
i pomysleć, że jeszcze nie tak dawno ludzie całe życie rpacowali na jednej posadzie, w jednym biurze czy przy tej samej taśmie. jak można cos takiego w ogóle znieść????
a może faktycznie ja się rozminęłam z powołaniem? może powinnam być przedszkolanką?
milka
Dołączyła: 22 Sie 2006 Posty: 10 Skąd: z niebios
Wysłany: 5 Czerwiec 2008, 10:57
Jako, ze mysle o podjeciu studiow zaocznych, chcialabym zaczerpnac waszej opinii na temat przyszlej pracy.Jak myslicie,jaka praca bylaby najbardziej odpowiednia dla dziewczyny niesmialej,z wyzszym wyksztalceniem,obawajacej sie bliskich kontaktow z ludzmi?mam na mysli prace, ktora nie sluzyla by tylko do gromadzenia coraz wiekszych pieniedzy,ale dawalaby tez satysfakcje,zadowolenie z siebie no i wmiare godziwe pieniadze.Osobiscie myslalam o podjeciu studiow na kierunku pedagogika ale obecnie mam coraz wiecej watpliwosci.Boje sie odpowiedzialnosci za drugiego czlowieka itd a jednoczesnie marze o cichej, spokojnej pracy za pieniadze umozliwiajace spokojny byt .Kiedys myslalam, ze moglo by to byc np praca w domu spokojnej starosci lub w bibliotece.Dziewczyny macie doswiadczenie jakies w tej tematyce?jak to jest naprawde? jakie zawody wykonujecie?jestescie zadowolone?spelnione?podpowiedzcie cos?
korneliusz
Dołączył: 11 Maj 2008 Posty: 37 Skąd: Skądś tam
Wysłany: 6 Czerwiec 2008, 23:52
Ale skąd ci przyszedł do głowy akurat dom starców? Przecież to jest psychiczna harówa. Masz na co dzień do czynienia z osobami u kresu swoich sił, którzy nie potrafią poradzić sobie nawet z najprostszymi czynnościami dnia codziennego. I raczej nie wszyscy będą ci wdzięczni za to, co dla nich robisz. To jest praca raczej dla ludzi o mocnych nerwach.
Biblioteka - zależy jaka i co w niej będziesz robić. Nawet w najmniejszej osiedlowej bibliotece, jeżeli ktoś do niej w ogóle zagląda, musisz mieć dobry kontakt z czytelnikiem. Inna sprawa - jak na każdą "państwową" posadę, trzeba mieć niezłe plecy albo szczęście, żeby się wkręcić.
Najbardziej przyszłościowy zawód w tej chwili? Malarz, tynkarz, murarz, kafelkarz, spawacz. Prace znajdziesz od ręki, pieniądze złe nie są, kontakt z ludźmi może być niewielki.
marze o cichej, spokojnej pracy za pieniadze umozliwiajace spokojny byt.
No to może praca w laboratorium:cicha, sopkojna, niewiele ludzi i właściwie nie musisz rozmawiać z innymi.
Cytat:
Dziewczyny macie doswiadczenie jakies w tej tematyce?jak to jest naprawde? jakie zawody wykonujecie?jestescie zadowolone?spelnione?podpowiedzcie cos?
Ja studiuje biologie i jeszcze nie pracuje w swoim zawodzie.kiedyś marzyła mi się praca w laboratorium i pod katem tej pracy wybrałam swoja specjalność:biologie stosowaną.Zrobiłam to m.in. ze w zględu na moje trudności w kontaktach z ludzmi.Jednak teraz wiem,ze nie nadaje się do tego bo to jest zbyt monotonne zajęcie i jak się okazuje, wcale nie jestem taką introwertyczką jak mi się wydawało.
Więc moze raczej kieruj się w wyborze studiow i pracy tym co Ciebie naprawde interesuje,bo szkoda zebys miala marnowac swoj potencjal z powodu nismialosci.Z ludzmi naprawde mozna nauczyc sie zyc .
Dołączyła: 06 Gru 2007 Posty: 232 Skąd: jeszcze nie wiem
Wysłany: 8 Czerwiec 2008, 22:16
Cytat:
Ale skąd ci przyszedł do głowy akurat dom starców? Przecież to jest psychiczna harówa.[...]To jest praca raczej dla ludzi o mocnych nerwach.
Cytat:
Biblioteka - zależy jaka i co w niej będziesz robić.[...]musisz mieć dobry kontakt z czytelnikiem.
Myślę że Korneliusz nieco dramatyzuje. Sądzę, że w bibliotece poradzisz sobie znakomicie To jest naprawdę fajna praca, spokojna, cicha, czytelnicy zazwyczaj nie gryzą, co najwyżej przetrzymują ksiązki Gdyby coś nagle mi nie odbiło też chętnie zostałabym bibliotekarką. Ale niestety Teraz to już po ptakach
Tylko, fakt, do tego trzeba być naprawdę introwertyczną osobą. Często przebywam w bibliotekach i czytelniach i widzę, jak czasami pracownicy się tam męczą. (Po prostu zanudzają się na śmierć )
Cytat:
Więc moze raczej kieruj się w wyborze studiow i pracy tym co Ciebie naprawde interesuje,bo szkoda zebys miala marnowac swoj potencjal z powodu nismialosci.
To na pewno tak, ale wydaje mi się że jednak warto uwzględnić choć troszeczkę nieśmiałość w swoich planach. No, chyba że wiesz czego chcesz, i jesteś bardzo zdeterminowana. Są różni prezenterzy radiowi czy inni którzy opowiadają w wywiadach że kiedyś tam byli tacy bardzo nieśmiali, ale ze względu na wcześnie sprecyzowane życiowe aspiracje, byli w stanie pokonać swoją nieśmiałość.
Można jednak przypłacić później taką wymarzoną pracę nieustającym stresem. Istnieje taka możliwość.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach