Wysłany: 1 Październik 2007, 15:41 Niewyraźna i chicha mowa
Więc w pełni siebie zakceptowałem jednak móię dosyc niewyraźnei w szkole muszę przełamywać strach przed gadaniem jak zaczynam gadać to przychodzi mi duma jestem aż zanadto radosny i mam siłę by dalej móić ale gdy milknę już znowu sie pojawia ten trud muszę sie starać głośno i wyraźnie mówić co czyni gadanie z kimś innym udręką/...
_________________ I've back peace,justice,freedom for my new empire!!-Darth Vader
ja pod wpływem nieśmiałości mówię bardzo cicho, albo wrzeszczę (bo zawsze mam wrażenie, że ludzie nie zwracają uwagi na to co mam do powiedzenia i uważają, że jestem nudna, dlatego jak z kimś rozmawiam to staram się zwrócić uwagę rozmówcy), nie potrafię mówić normalnie
ja jak rozmawiam z kimś ( przeważnie z chłopakami) to mówię bardzo cicho nie wiem dlaczego
Rommel ja nauczyłam się nie zawracać na takie rzeczy uwagi.... to ich problem że nie maja nic bardziej interesującego w swoim życiu niż naśmiewanie sie z innych, tylko współczuć takim ludziom że wybijają się kopiąc dołki pod innymi, kiedyś oni też zostaną ośmieszeni przez bardziej "fajnych" i "przebojowych" nie martw się
_________________ Moje życiowe plany?
Kochać i być kochanym.
Ja to mam zawsze obawy że jak zacznę coś mówić, to słuchający mnie nie zrozumie, w tym sensie że za cicho lub niewyraźnie, co nie jest przyjemne dla mnie. Czasem też myśli mi gdzieś ulatują gdy mówię, mimo że chwile temu jeszcze dobrze wiedziałem co powiedzieć
_________________ Łaska losu na pstrym koniu jeździ, lepiej umrzeć biegnąc niż siedząc.
Jej, jak ja Was dobrze rozumiem. Też mówię cicho i niewyraźnie W chwili obecnej jestem jeszcze trochę przeziębiona więc mam dodatkowo chrypę i jak coś mówię to oczywiście po 10 razy bo nikt nie słyszy. Ale na co dzień bez kataru i bólu gardła nie jest lepiej!
Mam już tego k**** dosyć! Co ja mam na to poradzić, że mam taki słaby i cichy głos?! Przez to strasznie mnie męczą rozmowy... zwłaszcza w wiekszym gronie. Nie boje się mówić, ale nie chcę zawsze krzyczeć. Nie umiem głośniej. Przez to wszystko lepiej mi jest jak nic nie mówię... choć po pewnym czasie nieodzywania się, zaczyna mnie to nudzić.
Chciałabym mieć normalny donośny dźwięczny głos i móc odpowiednio wyrażać swoje myśli. Dlaczego nie jest mi to dane?! Czy tego mozna się nauczyc? Mnie wydaje się, że nie. Pamiętam jak kiedys brałam udział w przedstawieniu szkolnym "Romeo i Julia". Miałam się zdenerwować i mówić mocno wzburzonym głosem swoją kwestię i choć wczuwałam się jak tylko mogłam to wychodziło to komicznie bo nie mogłam głosniej i nauczycielki od polskiego i od sztuki się z tego śmiały. Podobnie jak kiedyś zdenerwował mnie jakiś gówniarz gdy szłam z koleżanką. Chciałam mu odkrzyknąć coś wyrażając tym swoją złość. Moja koleżanka zaczęła się potem ze mnie smiać gdy usłyszała jak się denerwuję. Kiedys mi to nie przeszkadzało a teraz mnie denerwuje bo mnie po prostu męczy.
ech
Dołączył: 29 Sie 2007 Posty: 543 Skąd: mam to wiedzieć...
Wysłany: 3 Październik 2007, 22:00
Ja w sumie nie mówię tak bardzo cicho chyba, ale w większym gronie też nie mówię za dużo... W ogóle nie mówię raczej dużo. Tak się zastanawiam i myślę, że chyba jestem nudny Często nie mam wspólnych tematów z innymi, czasami jak np. jadę z kimś tramwajem to za cholerę nie mam co mówić i jakoś się zazwyczaj rozmowa nie klei...
Wiek: 20 Dołączył: 23 Cze 2007 Posty: 485 Skąd: Warszawa
Wysłany: 3 Październik 2007, 22:22
Mnie się wydaje, że to wina samej Fobii/nieśmiałości.
Z kumplem, którego znam od 11 lat mogę rozmawiać z nim całkowicie swobodnie (jeśli niema kogoś kogo znam średnio, słabo albo wogóle).
Z nim niemam żadnych problemów z głosem (pod warunkiem jeśli nie zacznie jakieś wrażliwe dla mnie tematu vide:masz dziewczynę:) ).
Z innymi jest mniej ciekawie.
Ten głos to bolączka bez kitu.
_________________ Chętni do pogadania walić na GG
GG:7078626
Z nudów sobie zalożyłem bloga
http://niesmialosc.blog.pl/
ech
Dołączył: 29 Sie 2007 Posty: 543 Skąd: mam to wiedzieć...
Wysłany: 3 Październik 2007, 22:41
Dokładnie. Z kumplem, którego dobrze znam i "zżyłem" się z nim mogę swobodnie rozmawiać (czasami mam napady nieśmiałości ale nie tak często) i czasem mówię/robię coś czego bym w innej sytuacji (z kim innym) nie zrobił. Co ciekawe z tym kumplem za zwyczaj (w większości) nie brakuje mi tematów, potrafimy gadać o jakiś zupełnych pierdołach bardzo długo (chociaż też nie zawsze)
u mnie po prostu tak jest że mi sie zdarza niewyraźnei mówić ale z jedym kolegami z starej budy potrafie gadać swobodnie a z nowymi niezabardzo nie mam tematu zadnego[/i]
_________________ I've back peace,justice,freedom for my new empire!!-Darth Vader
ech
Dołączył: 29 Sie 2007 Posty: 543 Skąd: mam to wiedzieć...
Wysłany: 4 Październik 2007, 18:03
Mi też brakuje czasami tematów z nowymi kumplami (z nowej klasy). Po za tym nie jestem zbyt wysportowany. Tzn. nie żebym był jakąś łamagą straszna czy gruby ale po prostu nigdy nie ćwiczyłem żadnych sportów. W piłkę nie lubiłem nigdy grać i w ogóle jestem słaby na wf'ie w grach zespołowych, a zazwyczaj tak jest, że Ci wysportowani są bardziej lubiani
Wojciech89
Dołączył: 03 Wrz 2007 Posty: 78 Skąd: Jelenia Góra
Wysłany: 4 Październik 2007, 18:39
hmm... ja nie zauważyłem takiej zależności Nie masz się czym przejmować, chyba że to dla ciebie aż takie ważne. Najlepszym rozwiązaniem wtedy będzie zapisanie się do jakiegoś klubiku, czy gra z kolegami (polecam siatkówkę )
ech
Dołączył: 29 Sie 2007 Posty: 543 Skąd: mam to wiedzieć...
Wysłany: 4 Październik 2007, 21:03
Wiesz nie chodzi mi o to, że jak ktoś jest słaby na wf'ie to go tępią, przezywają itp. (chociaż takie przypadki też się pewnie zdarzają). Tylko po prostu jak 99% klasy gra w piłkę, a ty tego nie cierpisz, a oprócz tego jesteś słaby z innych sportów to na pewno ma to jakiś wpływ na to co o tobie myśli reszta. Jeśli jesteś przebojowy to w zasadzie to żaden problem bo i tak Ci to nic nie zaszkodzi, ale jak jesteś nieśmiały... W sumie na razie nie odczuwam tego jakoś bardzo ale zobaczymy jak będzie dalej.
Oh, ja to strasznie nie nawidziłem sportów zespołowych w szkole i nigdy nie byłem z nich dobry. To był zawsze dla mnie powód by być nie ćwiczącym. W nowej szkole (teraz już starej) zastosowałem inną taktykę. Chodziłem na wszystkie lekcje wf i dzielnie ćwiczyłem i grałem w siatę, kosza, piłkę. Nadal nie byłem w tym dobry, zawsze mnie wybierali jako ostatniego lub prawie ostatniego do jakieś drużyny bo byłem w czymś tam najsłabszy . Tym razem jednak zakodowałem sobie najważniejszą zasadę w tego typu sytuacjach, że to tylko zabawa, gramy dla przyjemności. Dzięki czemu każde moje niepowodzenie, niecelny strzał lub podanie traktowałem z humorem , dzięki czemu reszta też tak to traktowała i nagle gra na prawdę stałą się czymś przyjemnym . Oczywiście czasem zdarzają się takie rodzynki, którzy grę traktują tak jakby to był mecz o puchar świata.. szczerze mówiąc było mi ich żal, dlatego że nie potrafili czerpać z gry tego co najważniejsze.
Wracając jednak do tematu, to chyba najstraszniejszym momentem, kiedy dochodzi do kłopotów z mową są jakieś ważne gadki typu rozmowa kwalifikacyjna lub ustna matura. Zawsze kiedy sobie przypomnę co się wtedy działo mam ochotę zapaść się pod ziemie . Z maturą z polaka było o tyle dobrze przynajmniej że przed dzień gorąco się modliłem do Boga, by wylosowany przeze mnie temat był typu "Opisz jakąś dowolną książkę lub film". No i udało się! Wylosowałem temat z książką . Głupio jednak przy drugim temacie palnąłem że Mr. Tadeusz po powrocie do domu, pierwsze co zrobił to.. włączył sprzęt grający -_- (chodziło o zegar grający Mazurka..). Za to jak chciałem dostać się do Medycznego Studium Zawodowego, na rozmowę z nerwów wyuczyłem się fragmentów z raportów WHO... by wiedzieć co powiedzieć i zabłysnąć... okazało się to zbędne, pytali mnie kurde o sprawy typu "Co się ważnego ostatnio działo w Kolonii (chodziło o Papieża)". Napociłem się, język mnie się zawiązał na tysiąc supełków, no ale się jakimś cudem dostałem. Najważniejsze by próbować.
Ja na wuefie pełnię funkcję pomocnika wuefisty czyli pomagam wuefiście siate zwijać rozwijać on do mnei mói złap za siatke no i łapałem wszystko tylko nie siatkę normalnie w szkole mam zaburzenia logicznego myslenia przez co mozna mnie troche postrzegać jako opóznionego
Dzisiaj miałem taka wpadke
mieliśmy sie wpisać na liste gdzie były tabelki z numerami do 32 no i ja znalazłem mój numer 26 i sie podpisałem po czym zaraz dowiedziałem sie od koleżanki że to kurwa jak leci a nie numerami a skad miałęm to niby kurwa wiedzieć
domyślanie sie itepe to najgorsze cholerstwo i nigdy nie byłem w tym dobry
_________________ I've back peace,justice,freedom for my new empire!!-Darth Vader
Wojciech89
Dołączył: 03 Wrz 2007 Posty: 78 Skąd: Jelenia Góra
Wysłany: 5 Październik 2007, 15:57
Nic się przeca nie stało, każdy takie błedy popełnia
A co za różnica gdzie się podpisałeś?! Trzeba było to obrócic w żart , poza tym czy ty myślisz że śmiali nie mają żadnych wpadek? Rommel za bardzo sie przejmujesz, wiem ze takie rzeczy nie sa miłe ale trudno , lepiej się z tym pogódz bo pewnie to nie ostatnia twoja wpadka , jak sie rozejżysz do okoła to zobaczysz ze inni tez robią wiele głupich rzeczy tylko mają do tego większy dystans niz my , niestety
Ostatnio zmieniony przez Maggi 5 Październik 2007, 17:14, w całości zmieniany 1 raz
Masz 2 wyjscia :albo zmienić klase albo zmusić się do tego żeby się wiecej zastanawiać zanim coś zrobisz
Z tym zastanawianiem się to ja mam rpoblemy jak i wszkole i w domu wszystko robię od niechcenia jakbym niemyslał i mam takie gafy takie problemy z logicznym myśleniem i mam różne natrętne myśli za duzo myśle i nie potrafie za bardzo wykonywać czynności podstawowych
_________________ I've back peace,justice,freedom for my new empire!!-Darth Vader
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach