Ja mam astmę oskrzelową wie nie ćwiczę Oczywiście to bujda ale nie mam sił na bieganie wzdłuż Warty, choć wf kiedyś lubiłam, ale teraz wolę sobie pospać dłużej tą godzinkę albo dwie
Moim zdaniem osoby "śmiałe" wszystko umieją zamienić w żart, nawet z głupiej sytuacji wychodzą jak bohaterowie, a my jak kaczki... kwa
_________________ Moje życiowe plany?
Kochać i być kochanym.
Rommel, zapomniałam dodać że masz jeszcze 3 wyjście bardziej uwierzyć w siebie, im większa bedzie twoja wiara w siebie tym mniej wpadek i głupich sytuacji bedzie , wiesz też kiedyś miałam tak jak ty na szczęście juz mi się to nie zdarza a raczej zdarza bardzo zadko
W gimnazjum np miałem bardzo wiele wpadek typu uciekłem ze stołówki bo nie starczyło łyżek a musiałem zjeść obiad hehe
_________________ I've back peace,justice,freedom for my new empire!!-Darth Vader
euphoriass
Dołączyła: 11 Paź 2007 Posty: 7 Skąd: Radom
Wysłany: 11 Październik 2007, 18:13
Ja też niewyraznie mówię z powodu mojej choroby.Jest to dla mnie udręką,boję się odzywać do ludzi,z klasą jest w miarę porządku ale gdy podchodzi do mnie jakaś obca osoba i pyta się np. o godzinę to się strasznie stresuję,że mnie nie zrozumie.Boję się też kupować w małym sklepie,gdzie trzeba poprosić o jakiś produkt,dlatego uwielbiam supermarkety,bo wtedy nie muszę zbytnio rozmawiać.Najlepiej bym się nie odzywała ale to trudne,zwłaszcza w szkole ,na szczeście nie przeżywam tragedii gdy odpowiadam przy tablicy,bo wiem,że od tego zależy moja ocena.
A tak wogóle to jestem tutaj nową osobą i cieszę się,że są ludzie z podobnymi problemami.
Czytać przed klasą i ja czasem nie mogę . Ciągle mówią "co tak cicho", "głośniej!", mimo to do np. referatów się zgłaszam . Mowa przed dużą grupą ludzi napawa mnie strachem, ale równocześnie mam nieokiełznaną chęć wyrażenia swego zdania i robię to, ale później łapie się za głowę, przecież mogłem ująć coś tam inaczej, tak jak sobie pierwotnie zaplanowałem, tyle jeszcze mogłem dopowiedzieć. Niestety podczas mówienia, myśli i słowa gdzieś mi się między sobą gubią i rozjeżdżają
_________________ Łaska losu na pstrym koniu jeździ, lepiej umrzeć biegnąc niż siedząc.
A ja unikam tego jak mogę
Własne prace jeszcze przeżyję, ale najgorsze są teksty w podręczniku a zwłaszcza wiersze... ja bym chciała je szybko przeczytać i mieć problem z głowy, a nauczyciel wymaga żeby sie zastanowić nad każdym wersem i zdaniem...
Ja prawie nigdy nie jestem zadowolona z tego co napiszę, wydaje mi sie że pomysły mam dobre, ale przedstawiać je za pomocą słów juz mi gorzej idzie
_________________ Moje życiowe plany?
Kochać i być kochanym.
elo euphoriass, Czytać przed klasą i ja czasem nie mogę . Ciągle mówią "co tak cicho", "głośniej!", mimo to do np. referatów się zgłaszam .
Ja też zawsze zgłaszam się jak jest jakiś referat, czy praca domowa do przeczytania na ocenę. Wtedy jakoś staram się zapomnieć o mojej fobii i przestaję się przejmować tym co pomyślą o mnie ludzie. W przeciwnym razie miałabym do siebie pretensję, że moja praca poszła na marn i nie wykorzystałam okazji na zdobycie dobrej oceny.
U mnie nieśmiałość włąsnie wzieła sie z cichego i niewyraźnego goadania przez to jestem nieśmiały nie traktują mnie niektórzy jako róiesnika tylko jakieś duze dziecko....a ja mam 16 lat kurwa
_________________ I've back peace,justice,freedom for my new empire!!-Darth Vader
No ja to wygladam anwet na dojrzałego fizycznie no moze poza niedowagą ale i tak mnie traktuje sie jak dzieciaka kuuurde to chamstwo
_________________ I've back peace,justice,freedom for my new empire!!-Darth Vader
ech
Dołączył: 29 Sie 2007 Posty: 543 Skąd: mam to wiedzieć...
Wysłany: 12 Październik 2007, 12:00
Mnie może nie traktują jak dziecko ale czasami mam wrażenie, że traktują mnie jak słabszego... Jak słabszego osobnika w stadzie. NIe chodzi tu o siłę fizyczną...
Np. jak ktoś zobaczy moje objawy nieśmiałości (łzawienie, czerwienienie się, denerwowanie się...) Może nie zacznie mnie wyzywać czy się śmiać ale widzę to jak zmienia o mnie zdanie... Widzę jak uznaje mnie za słabszego, chociażby nawet nic nie mówił...
Tyle że chyba największy w takim postępowaniu jest fakt, że przede wszystkim instynktownie to Ty sam siebie uznajesz za słabszego w takich sytuacjach. Tamci może też, ale tak na prawdę nie wiesz co sobie myślą.
_________________ Łaska losu na pstrym koniu jeździ, lepiej umrzeć biegnąc niż siedząc.
ech
Dołączył: 29 Sie 2007 Posty: 543 Skąd: mam to wiedzieć...
Wysłany: 12 Październik 2007, 12:09
Być może ale to nie jest wmawianie sobie bzdur... To po prostu widać, widać w postępowaniu tych osób czasami...
Widzisz to? Czy tylko twoja osobowość w zakodowany sposób karze Ci tak to postrzegać. Nie chcę się w to bardziej zagłębiać, bo nie jestem Tobą i nie czuje idealnie tego samego co Ty, ale podobno najważniejsze jest to, co sam o sobie człowiek myśli, a nie inni w około. Czy potrafi zaakceptować pewne elementy swego zachowania, życia itp, wzruszyć na to ramionami i utrzymać do tego dystans lub może nawet obrócić to w coś o pozytywnej formie.
_________________ Łaska losu na pstrym koniu jeździ, lepiej umrzeć biegnąc niż siedząc.
ech
Dołączył: 29 Sie 2007 Posty: 543 Skąd: mam to wiedzieć...
Wysłany: 12 Październik 2007, 16:15
No to ja tego nie potrafię. Nie chcę tego zaakceptować bo mnie to irytuje...
Kiedy właśnie jak sam się przekonałem na własnej skórze, niektóre rzeczy trzeba zaakceptować a nie uciekać, by widzieć z kim się walczy i w jaki sposób to pokonać, stawić temu czoła.. poznać siebie samego. By przestać się pogrążać, musiałem wreszcie zaakceptować siebie, uznać to czego w sobie nie lubię za część mnie, połączyć to w jedno i ujrzeć jako spójną całość budującą moje JA. Wtedy nastąpił spokój i cisza, zawirowanie ustało i można było przejść do następnego etapu: zmian. Nie wszystko wyszło mi jeszcze jak trzeba, ale przynajmniej nie leże już na ziemi i nie beczę nad sobą, pogrążony w okaleczającej duszę i umysł pustce, a i znowu mam coś co nazwać mogę nadzieją. Brzmi może pokrętnie, ale gdy odpowiednio się za to zabrać może przynieść skutek.
_________________ Łaska losu na pstrym koniu jeździ, lepiej umrzeć biegnąc niż siedząc.
ja staram się mieć dystans do siebie ale im bardziej się wygłupiam i żartuję z siebię chyba tym bardziej psuję swoją opinię...
_________________ I've back peace,justice,freedom for my new empire!!-Darth Vader
ech
Dołączył: 29 Sie 2007 Posty: 543 Skąd: mam to wiedzieć...
Wysłany: 17 Październik 2007, 21:34
Jeśli bym zaakceptował swoją nieśmiałość to znaczy, że pogodził bym się z nią i nie chciał nic zmienić... Co innego zdać sobie sprawę ze swoich wad i walczyć z nimi, a co innego zaakceptować je...
Mnie chyba prawie nikt z klasy nie traktuje poważnie zawszej jestem ten słabszy mi można wchodzić na głowę..i sobie pozwalać ja jestem za bardzo pobłażliwy a jak sie postawiam to mnie przedrzeźniają czasami i walą złośliwe komentarze
nie mówie o wszystkich są też w mojej klasie fajni ludzie
_________________ I've back peace,justice,freedom for my new empire!!-Darth Vader
Zdanie sobie z własnych wad to też już jest akceptacja, bo przeciera się wreszcie oczy i człowiek zaczyna widzieć siebie takim jakim właśnie jest i rozpocząć analizę własnego ja bez ograniczeń, by potem zaplanować odpowiednią taktykę i rozpocząć zmiany. Nie mówię tu o akceptacji na stałe danych elementów życia których nie chcemy, mówię o akceptacji w danej konkretnej chwili, która pozwoli nam spojrzeć w całości na własne ja i zgłębić jego istotę by potem nauczyć się je kształtować i zmieniać. Przykładowo mechanik najpierw musi zaakceptować istnienie wady w silniku, które wcześniej omijał bo brał je za nieistotne, albo zaakceptować swą niewiedze w tej dziedzinie i zajrzeć do książki by wreszcie naprawić ten samochód.
Rommel np. mógłby zaakceptować że ludzie widzą w nim to i to, następnie mógłby poszukać powodu tego stanu rzeczy i spojrzeć temu prosto w oczy (nawet jeśli powód był wcześniej znany/podejrzewany). Następnie przeanalizować to, zaplanować taktykę, jakieś działania, także na podstawie poprzednich doświadczeń, przy czym tu akurat jest ważne by na wszelkie wcześniejsze poniesione porażki, spojrzeć jak na wiedzę. Wiedzę o błędach, którą można wykorzystać dalej po akceptacji.
Nie mówię tu co i jak by trzeba zrobić, już samo napisanie tego posta sprawia mi duże problemy bo nie jestem w stanie przekazać tu w miarę dobrze jak to wszystko czuje, a wiem że do końca nie wyjaśniłem tego jak trzeba. Każdy zresztą i tak musi podejść do tego indywidualnie, bo każdy z nas jest inny i zbudowany z rożnej gliny.
_________________ Łaska losu na pstrym koniu jeździ, lepiej umrzeć biegnąc niż siedząc.
hmm... ja nie zauważyłem takiej zależności Nie masz się czym przejmować, chyba że to dla ciebie aż takie ważne. Najlepszym rozwiązaniem wtedy będzie zapisanie się do jakiegoś klubiku, czy gra z kolegami (polecam siatkówkę )
Ja np nie mógłbym za bardzo grać w piłkę bo mam piłlko fobię i boję się piłki
Uraz powstał gdy jakiś koleś rzucił we mnie piłką do kosza ale to było dawno temu w odległej galaktyce
_________________ I've back peace,justice,freedom for my new empire!!-Darth Vader
no to skoro było to dawno temu i na dodatek w jakieś odległej galaktyce, to co tu się bać
Żartuje oczywiście , ja od piłki też stronie, nie znoszę tego sportu i nie rozumiem fascynacji na jej punkcie. Zaś tworzenie jakiś klubów które później leją się między sobą na stadionach to już w ogóle porażka
_________________ Łaska losu na pstrym koniu jeździ, lepiej umrzeć biegnąc niż siedząc.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach