Wiek: 21 Dołączył: 16 Wrz 2007 Posty: 234 Skąd: Warszawa
Wysłany: 20 Wrzesień 2007, 21:20 Brak potrzeby komunikowania się z ludźmi?
Osoby nieśmiałe mają trudności w komunikowaniu się z ludźmi, lecz z chęcią przerwałyby swoje milczenie, przynajmniej większość z nich, gdyby tylko były w stanie to zrobić. Jednak czy są wśród Was osoby, które nie czują potrzeby rozmowy z ludźmi? Kiedyś to było dla mnie poważnym problemem. Wydaje mi się, że za bardzo przyzwyczaiłem się do bycia w samotności, wychowywałem się bez ojca, już od 7 roku życia po części sam siebie skazałem na przebywanie wyłącznie we własnym towarzystwie, bawiłem się dzień w dzień sam w pokoju, często przy zupełnie pustym mieszkaniu, co zapewne również na mnie w pewien sposób wpłynęło.
W późniejszym czasie moja izolacja zmniejszyła się, lecz w wieku licealnym zanotowałem dosyć niepokojące fakty. Był okres, że nie odzywałem się niemalże do nikogo, w tym najbliższej rodziny, choćby najmniejsza wymiana zdań mnie denerwowała, a nawet niemalże męczyła "psychicznie". Tak samo nie odpowiadałem na wiadomości z gg itp., zupełnie nic, brak ochoty komunikacji w żaden sposób. W końcu stwierdziłem, że na dłuższą metę nie można tak żyć. Świat został tak stworzony, że nie da się w nim funkcjonować w ten sposób, szczególnie, gdy jest się dorosłym człowiekiem. Wtedy nastąpił moment, w którym przestraszyłem się tego co może mnie czekać w przyszłości, jeśli czegoś z tym nie zrobię. Z czasem trochę poprawiłem moje stosunki z rodziną, zacząłem inaczej podchodzić do relacji z innymi osobami.
Jednak do czego zmierzam? A no do tego, że mimo upływu już kilku lat od tamtej pory, nadal mam podobny problem, na szczęście nie aż tak poważny. Mianowicie, często nie czuję potrzeby wymiany myśli z ludźmi (zazwyczaj jest to zależne od mojego nastroju...), nawet jeśli przez moją głowę przejdą jakieś wnioski, które można by dla potrzeb konwersacji wypowiedzieć. Bywa i tak, że taki stan towarzyszy mi przez godziny, a nawet parę dni (z przerwami). W tym wypadku to nie jest już kwestia nieśmiałości, tylko po prostu braku potrzeby komunikowania się. Paradoksalnie, od ok. 18-19 roku życia zacząłem czuć potrzebę "posiadania" partnerki, w te wakacje myśl o znalezieniu dziewczyny nie daje mi spokoju, co mnie już z lekka irytuje i po części bawi . Jednak stwierdziłem, że muszę pod pewnymi względami jeszcze nad sobą popracować, nawet nie tyle, aby wywrzeć lepsze wrażenie na innych osobach, co po prostu czuć się lepiej z samym sobą. Jednak obawiam się, że nie pozbędę się tego stanu, który powyżej opisałem, a na pewno nie pomoże mi on polepszyć relacji między mną a innymi osobami (nie mówiąc już o związku z kobietą), co gorsza jest on niemal niezależny od mojej woli (często na siłę zmuszam się do konwersacji). Czy są wśród Was osoby, które przeżyły coś podobnego? Jeśli tak, to może macie dla mnie jakieś rady? Prosiłbym o komentarze poniżej, dzięki.
ps. sorki jeśli post jest chaotyczny, starałem się tego uniknąć, mam nadzieje, że same przesłanie jest dosyć zrozumiałe.
_________________
dla "nieśmiałopodobnych" polecam:
książki
"Weronika postanawia umrzeć"
"Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam..."
Osobiście też często nie czuję potrzeby kontaktu z innymi... Hmm, gdyby się nawet zastanowić, to nawet przez większość czasu . Już nawet nie jest to kwestia nieśmiałości, co raczej chęci porozmyślania nad pewnymi sprawami (mam ich aż nadto).
Zazwyczaj mój brak potrzeby sprowadza się do tego, że sam nie nawiążę kontaktu, ale jeśli ktoś inny nawiąże, to w porządku . Czasem zdarzają się momenty, że kontakt innych ze mną lekko mnie irytuje (ale na to proszę nie zwracać uwagi ), a czasem mam jednak chęć się odezwać sam . Niemniej zazwyczaj się sam nie odzywam.
No i tu się zaczyna problem, bo od tego bierze się to, że mam bardzo słabe znajomości. Skutkuje to tym, że wiele osób (nie wszyscy) się już do mnie nie odezwie jako same z siebie... A jak się już odezwę (pod psychicznym przymusem), to już nie wiem za bardzo o czym gadać .
Czy jest to jedynie cecha introwertyczna? Nie wiem. W każdym razie dochodzi do mocnej przesady w tym zakresie. Jako introwertyk czuję się lepiej w swoim świecie, niż w zewnętrznym, ale co za dużo to nie zdrowo.
_________________ "A Pan jest Duchem; gdzie zaś Duch Pański, tam wolność." (2 Kor 3:17)
stanleyy1
Wiek: 22 Dołączył: 03 Gru 2006 Posty: 73 Skąd: far far away
Wysłany: 21 Wrzesień 2007, 03:19
Ja mam natomiast tak iz niektore osoby mnie nudza, nie mam checi z nimi rozmawiac; sa to moi przyjaciele, koledzy lecz czuje wewnatrz ze nie chce mi sie z nimi rozmawiac, natomiast z osobami nowo poznanymi staram sie podtrzymywac rozmowę i mowie o swoich przemysleniach, lecz z czasem one tez przechodza do szuflady - "Tematy wyczerpane- codzienność" -zafascynowanie mija.
A co do zwykłej komunikacji to rowniez mam takie dni kiedy chetniej rozmawiam z rodzina czy znajomymi ale to juz zalezy od humoru; choc czasem musze na siłe przełamywac sie choc nie czuje wewnetrzej potrzeby wyrazenia swojego zdania.
Ja to kompletnie nie umiem nawiązywać kontaktów z ludźmi i mam z tym wielki problem , do tego dochodzi jeszcze fobia społeczna .Nie wiem jak ja sobie w życiu poradzę , bo z ludźmi trzeba nauczyć się żyć czy to w pracy czy na studiach.Bieda.W szkole to wogule do nikogo się nie odzywam , choć chciałabym z kimś porozmawiać ale nie umiem się przełamać , bo ciągle odczuwam strach.Jeszcze żeby klasa była w miare tolerancyjna to może bym się otworzyła a tak to czuję się jak piąte koło u wozu.
Ja mam natomiast tak iz niektore osoby mnie nudza, nie mam checi z nimi rozmawiac; sa to moi przyjaciele, koledzy lecz czuje wewnatrz ze nie chce mi sie z nimi rozmawiac, natomiast z osobami nowo poznanymi staram sie podtrzymywac rozmowę i mowie o swoich przemysleniach, lecz z czasem one tez przechodza do szuflady - "Tematy wyczerpane- codzienność" -zafascynowanie mija.
U mnie też istnieje ten problem mijania fascynacji. Nie dotyczy on może wszystkich osób, ale większości na pewno. Nie wiem skąd to się bierze. Może to kwestia tego, że jak już poznałem nową osobę, to niczym ciekawym mnie już nie zaskoczy... Albo to, że jak skończyło się poznawanie, to skończyły się też tematy do rozmów... A może to raczej kwestia tego, że dana osoba jakoś podświadomie nie spełnia moich oczekiwań (z których nawet sam nie zdaję sobie sprawy...). Nie wiem. W każdym razie może się to okazać krzywdzące dla osób, które już poznałem.
_________________ "A Pan jest Duchem; gdzie zaś Duch Pański, tam wolność." (2 Kor 3:17)
Wiek: 21 Dołączył: 16 Wrz 2007 Posty: 234 Skąd: Warszawa
Wysłany: 21 Wrzesień 2007, 12:13
Nie będę oryginalny, również przechodzę przez to samo. Zauważyłem ten fakt podczas poznawania osób drogą internetu. Wspomniany stan "fascynacji" trwa u mnie do kilku tygodni, mogę rozmawiać z taką osobą po wiele godzin dziennie (w sumie zdarzyło mi się to dwa razy w te wakacje, w obu przypadkach były to kobiety, jeśli chodzi o mężczyzn, to zapewne okres ten byłby znacznie krótszy...), jednak w końcu nadchodzi moment "znudzenia". Mimo, iż lubię tę osobę i wiele nas może łączyć, to i tak odczuwam zmęczenie tą znajomością. Zdaję sobie sprawę, że jest to egoistyczne, ale nie bardzo mogę sobie z tym uczuciem poradzić : ( W realu sprawa ma się podobnie, lecz wtedy zmuszam się do tego, aby nawiązać jakąś rozmowę ze znajomym (strasznie mnie krępuje cisza, gdy przebywam w pobliżu osób, które już trochę znam).
_________________
dla "nieśmiałopodobnych" polecam:
książki
"Weronika postanawia umrzeć"
"Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam..."
czasem mam takie dni że nie odczuwam potrzeby rozmowy z nikim... wszyscy gadający wokół mnie bardzo mnie denerwuję, łapię sie na tym że przekimam ich w duchu Myślę sobie jak oni mogą tyle gadać bezsensu, czasem dochodzi do tego że staję się bardzo opryskliwa i dość chłodno odpowiadam na pytania. Zastanawiam się jak mogę kolegować się z ludźmi którzy gadają takie bzdury nic nie wnoszące do życia... ja sama lubię czasem pogadać o niczym ale w "te" dni mam ochotę wetknąć sobie do uszu stopery i mieć święty spokój.... czasem mam dobry humor żartuję ale zaraz przypominam sobie o moich problemach i wszystko znowu staje się czarne i smutne...
_________________ ale kiedy mówisz do mnie słońce
traktuję to co nieco opacznie
ty jesteś jednym a ja drugim końcem
daleko nam do siebie strasznie..
Wiek: 20 Dołączył: 23 Cze 2007 Posty: 321 Skąd: Warszawa
Wysłany: 22 Wrzesień 2007, 16:45
Ja to z ludźmi nie umiem wogóle gadać, zresztą nawet jakbym chciał to nigdy nie wiem o czym .
Na GG jest za to odwrotnie.
Czasem niewiem o czym gadać, ale w większości przypadków mogę nawijać nawet kilka godzin (trochę szkoda czasu ).
Zresztą jak ja się nie odezwę to znajomi z GG się odezwą.
Niema dnia żeby ktoś do mnie na GG nie uderzył (z reguły niemniej niż 3 osoby).
Chyba nie będę włączał GG .
Szkoda, że w realu tak nie potrafię.
BTW:jedna osoba z mojego GG poznała się, że jestem zamknięty w sobie czyli aż tak bardzo to widać
Wiek: 19 Dołączyła: 15 Wrz 2007 Posty: 22 Skąd: Kraków
Wysłany: 23 Wrzesień 2007, 11:06
Na palcach jednej ręki mogę policzyć osoby, z którymi rozmowa "w cztery oczy" nie jest dla mnie mniejszą lub większą uciążliwością. Natomiast obecność trzeciej (i następnych) osoby zawsze jakoś rozładowuje całe to napięcie, bo mam swiadomość, że od biedy tamte dwie mogą gadać ze sobą (co też często następuje) i nie czuję się zmuszona żeby coś mówić - wtedy wszystko wypada naturalnie i dużo lepiej.
A na GG prawie nigdy nie mam pojęcia o czym gadać, jak już rozmawiam to przeważnie czuję, że i ja i druga osoba mamy świadomość, że jest to rozmowa bez sensu.
ja też przez GG mogę nawijać bez przerwy, nie odczuwam że jestem inna wtedy a poza tym czuje że mogę pokazać swoja prawdziwą twarz- że tez mogę być zabawna, spostrzegawcza
ii
ludzie średnio do mnie piszą, bo znają moją osobę tylko z reala i pewnie myslą że jestem nudziarą... jednak osoby poznane przez internet dość chętnie do mnie zagadują
Wiek: 20 Dołączył: 23 Cze 2007 Posty: 321 Skąd: Warszawa
Wysłany: 23 Wrzesień 2007, 12:34
Ja na GG mam osoby tylko poznane z Internetu.
Choć dwóch znajomych proponowało mi, żebyśmy razem (we trzech) udali się World Cyber Games, ale odmówiłem za powód podając, że niemam czasu .
PS:w realu nigdy nie mogę znaleść ciekawe tematu do gadki.
Na GG też tak jest ale rzadziej (wszystkie osoby jakie mam na GG mają te same zaintersowania).
Wiek: 21 Dołączył: 16 Wrz 2007 Posty: 234 Skąd: Warszawa
Wysłany: 23 Wrzesień 2007, 19:21
Hah, ja też miałem w planach wybrać się na WCG. Ociągałem się z decyzją, ponieważ zapowiedziało tam swoją wizytę parę osób, które znam z neta, ale w końcu, chcąc niechcąc, miałem wyjazd rodzinny począwszy od 1-ego września Jednak prawdopodobnie pojawię się na Heyah Logitech pod koniec października, o ile coś mi do głowy nie strzeli
ps. Marti, plejasz może w CS-a?
_________________
dla "nieśmiałopodobnych" polecam:
książki
"Weronika postanawia umrzeć"
"Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam..."
_________________ "You'll never have that kind of the relationship in the world, where you're always afraid to take the first step because all you see is every negative thing 10 miles down the road"
Wiek: 20 Dołączył: 23 Cze 2007 Posty: 321 Skąd: Warszawa
Wysłany: 23 Wrzesień 2007, 22:15
Jest, ale gram tylko w Halo 2 przez neta i ostatnio Forze 1.
tomus
Wiek: 16 Dołączył: 11 Gru 2006 Posty: 54 Skąd: z miasta
Wysłany: 10 Listopad 2007, 22:16
Też własnie zauważyłem u siebie ostatnio brak potrzeby komunikowania się. Jest ona spowodowana tym, że po prostu kontakty z ludźmi na dłuższą metę mnie męczą. Mogę co jakiś czas spotkać się z kimś, pogadać, ale nie mam siły (a może mi się nie chce?) nawijać codziennie. Często przysłuchuję się rozmowom moich rówieśników w szkole i jak nawiązują oni jakiś interesujący mnie temat, to nie mam nawet ochoty do nich podejść, wkręcić się w rozmowę i podzielić się z nimi swoimi myślami. Podczas rozmowy przyjmuję raczej postawę słuchacza. Nie jest to spowodowane nieśmiałością, tylko tym, że nie chce mi się mówić.
Nie rozumiem ludzi, którym rozmowa sprawia przyjemność. Nie rozumiem ludzi, którzy mówią dużo, bez sensu, tylko po to, żeby mówić.
Wysłany: 11 Listopad 2007, 21:16 Ucieczka w marzenia czyli jak zostać bogiem
To wszystko to jest tzw. ucieczka w marzenia. Może być uzasadniona np. u osoby, która znajduje się w świecie zupełnie nie do przyjęcia. Drastycznym przykładem może być dziecko w obozie koncentracyjnym. Jest to taki mechanizm obronny, który pozwala przetrwać. Automatyczny system obrony, mówiąc językiem technicznym.
Niestety czasami tworzymy taki świat w sytuacjach, które na to zupełnie nie zasługują. Jest to patologia. Ktoś się krzywo na nas spojrzy, powie coś złego, nauczyciele i rodzice jeszcze dołożą swoje. W końcu zauważamy jako dzieci, że te idealne istoty - dorośli, rodzice, nie są wcale tacy idealni. Ostatnia stała, ostatnia pewność, ostatnia rzecz, która nas tu trzymała - upada. To wszystko rozpoczyna sekwencję.
Po prostu umysł buduje alternatywną rzeczywistość, lepszą, swoją, która jest bardziej do przyjęcia, która działa według nowych lepszych zasad, naszych zasad, wszystko w niej jest łatwiejsze. O wszystkim możemy tam pomyśleć, wszystko powiedzieć. Spotykamy tam ludzi takich jakich chcemy żeby byli. Co więcej oni zawsze są tacy jak my chcemy, zawsze mówią to co my chcemy żeby powiedzieli. Stajemy się po prostu twórcami tamtego świata. Stwórcami czyli bogiem. Z tego wynikają dalsze konsekwencje.
W swoim umyśle jesteśmy w centrum. Chociaż to nieprawdopodobne, podświadomie czujemy się lepsi. Stworzyliśmy przecież cały świat. Robiliśmy rzeczy, o których innym nawet się nie śniło. Oni nic nie wiedzą. Stworzyliśmy świat idealny, ale tak naprawdę stworzyliśmy idealnego siebie. Bardzo trudno takiego siebie potem przeskoczyć w świecie rzeczywistym. Tak trudno, że nawet nie próbujemy.
Przecież mamy lepszy świat. Jednak im bardziej on staje się lepszy, im bardziej rośnie, tym trudniej go potem opuścić. Kiedy całkowicie się zapełni, całkowicie zastąpi świat rzeczywisty. Wtedy nie będzie już wyjścia. Wtedy powrót jest już bardzo trudny, prawie niemożliwy. No właśnie - prawie.
Nic nie jest idealne, a tylko idealny, genialny umysł z niewyobrażalną wiedzą, mógłby stworzyć prawdziwy, pełny świat.
[A może nie, może wszystko jest prostsze niż nam się wydaje. Może istnieje jeden wzór, jedna formuła na wszystko. A może jedno nie wyklucza drugiego. Nie mieszajmy już lepiej. Idźmy dalej.]
Człowiek nie jest doskonały, popełnia błędy. Nawet kiedy jest bogiem w swoim świecie to zawsze znajdą się pytania, na które nie zna odpowiedzi. Zawsze znajdą się tam jakieś błędy, niedoróbki, rzeczy które się nie zgadzają, a które można potem wykorzystać, żeby go wyciągnąć. Im wcześniej się to zrobi tym lepiej. Łatwiej. Łatwiej pokazać mu, uzmysłowić, że on tak naprawdę nie tworzy żadnego świata.
Wyprowadzić go. Nie niszczyć tego świata. Wyprowadzić. Ponieważ kiedy próbujesz niszczyć ten świat, wpychasz go tam jeszcze bardziej. Kiedy niszczysz to co on stworzył, niszczysz tak naprawdę jego samego.
Im bardziej coś poznajemy, tym bardziej zdajemy sobie sprawę jak mało wiedzieliśmy wcześniej. Im bardziej poznajemy ludzki umysł tym bardziej zdajemy sobie sprawę z jego wielkości, wielowymiarowości, genialnego projektu. Zauważamy, że ma na swoim wyposażeniu również narzędzia obrony przed samym sobą. Jak to się przedstawia?
Wewnętrzny, nierealny świat wciąga jak otchłań, ale człowiek wraca. Coś mu każe. Coś go tu trzyma. Skąd to się bierze? Strach, przerażenie, że tamten świat nie istnieje. Lęk przed otchłanią? Wszystko to otchłań. Nic to otchłań. Uciekaj przed otchłanią. Ratuj się. Już za późno. Już nie warto. Wszystko już było, wszystko już mieliśmy. Nic tu nie mam. Nic mnie tu nie trzyma.
Zawsze można wrócić. Zawsze jest szansa. Nadzieja umiera ostatnia. Zauważ niedoróbki. Błędy. Światy przenikają się. Światy współistnieją. Walczą. To znaki. Znaki. Zawsze można zacząć budować naprawdę. Budować z tego co istnieje. To nie jest nowe. To istniało zawsze.
On nie tworzy, on odtwarza. Czyta. On nie tworzy, on zmienia. Wybiera różne drogi. Wybiera możliwości, które zostały już zapisane. Tworzy kolejną warstwę na już istniejących. Tworzy kolejne odgałęzienie, które może niestety wrócić do poprzednich. Pętla. Możemy to zaobserwować w różnych dziedzinach życia. Dziedziny się łączą. Model. Model człowieka. Maszyna... Przerwij!
Błe
Muszę stworzyć wszystko. Sam nie dam rady. Znaleźć swój fragment. Ale oni mieszają, wprowadzają błędy. Czy oni dadzą z siebie wszystko? Muszę im patrzeć na ręce. Nie dam rady. Za dużo to chaos. Mieszają. Błędy. Trzeba sprawdzić drogi, które nigdzie nie prowadzą? Ktoś się znajdzie. Poświęcenie. Misja. Każdy jest ważny. Tylko nie uciekać. Pomoc. Nie stwarzać. Za dużo to obłęd. Za dużo to otchłań. Otchłań to nic. Za dużo to nic. Wewnątrz. Poziom. Własna droga. Jeden może więcej, drugi mniej. Każdy jest ważny. Wszystko ma znaczenie. Szukaj tam gdzie możesz mnie znaleźć. Znajdź mnie w sobie. Jutro zniknę. Znajdź mnie w sobie, w innych. Poskładaj. Ulep. Uzupełniaj.
Nie idź drogą, która nie jest dla Ciebie. Znajdź ją albo ona znajdzie Ciebie. Nie rozumiem już.
Czytaj. Czytaj wszystko. Nie tylko to co widać. Nie daj się zwieść. Bronią się.
Tworzę Cię.
- Uporządkuj to!
- Ha, pomóż mi. Sam nie ogarnę wszystkiego. WSZYSTKO TO się tu w środku nie zmieści. To zabezpieczenie?
- Jesteś pier.dolnięty!
- To JUŻ było. Twoją odpowiedź już wymyśliłem. Już słyszałem. Wymyśliłem już Ciebie. Przecież nie rozumiesz. Jesteś za głupi. To ja tworzę Ciebie.
- Gościu, potrzebujesz pomocy specjalisty. To jest chore.
- Jesteś nudny. Ta odpowiedź już była. Jarek, Zenek, Stefan, jedna cholera. Zmieniasz imię, płeć, wygląd, ale cały czas gadasz to samo. Kręcisz się w kółko, jak smród po gaciach. Powiedz mi coś czego nie WIESZ.
- Nie no, nawet to znośne, ale trochę zakręcone. Parę nieścisłości też by się znalazło.
- To jest tu, w środku. Słowa chodzą na zewnątrz. Na około. Przepływają obok. Czasami tylko wdepną - pewnie przypadkowo. Czasami wdepną nie w tym momencie co trzeba.
- Skończ to już!
- Nigdy nie będzie skończone. Nigdy nie będzie skończone?
Staje się to już coraz bardziej złożone. Krótsze łańcuchy. Krótsze instrukcje. Łatwiej zapanować, łatwiej ogarnąć, łątwiej zapamiętać. Już dosyć, muszę przerwać.
A miała to być tylko krótka odpowiedź. Skąd to się wzięło? Gdzie to było? Skąd to wylazło? Trudno zatrzymać. Ale mechanizm zadziałał.
Nigdy nie będzie ostatecznej wersji! To do siebie piszę. A może nie.
_________________ Ostatecznej wersji nigdy nie będzie.
Paluszek
Wiek: 23 Dołączyła: 11 Sie 2007 Posty: 282 Skąd: Warszawa
Wysłany: 12 Listopad 2007, 14:41
Nawiązując do poruszonego problemu ucieczki w świat marzeń, czytałam kiedyś psychologiczną interpretację bajki Andersena "Dziewczynka z zapałkami". Dziewczynka sprzedawała pudełka zapałek, a później zapalała zapałki i ogrzewała się ich ciepłem. Wyobrażała sobie wówczas ciepły dom, rodzinę, choinkę i oddawała się tym marzeniom. Kiedy zapaliła ostatnią już zapałkę, ostatni raz zachwyciła się piękna wizją, była tak piękna, że zasnęła i tak dziewczynka zamarzła z zimna. Psycholog interpretująca tą bajkę, mówiła, że płynie z niej nauka, by nie postępować jak ta dziewczynka. Miała ostatnie pudełko zapałek, mogła nazbierać patyków, ukryć się gdzieś i rozpalić ognisko, mogła jakoś je wykorzystać. Zapalając je ogrzewałą się tylko przez chwilę i odpływałą w świat fantazji.
Myślę, że w świecie wyobraźni nie można zbyt długo przebywać. Umysł można wykorzystać nie tylko do tworzenia podtrzymujących przy życiu marzeń. Można go wykorzystać w świecie realnym i poszukać ludzi, którzy mogą pomóc, poszukać książek na ten temat, albo cokolwiek innego. Byle nie przebywać zbyt długo w świecie fantazji, bo jeśli się zupełnie straci kontakt z rzeczywistością, wtedy jest to już krok do obłędu i można sobie wyrządzić większą krzywdę.
_________________ "Miała baba mikołajka i ciągnęła go za jaka!"
Mi też za bardzo nie chce sie gadać z innymi ludźmi w dodatku pogardzam niektórymi kolegami ale nic dziwnego bo zachowują sie jak hrabiowie(chcą aby im ustępować rezygnować z własnej przyjemności dla nich narzekają na to w jaki sposób przechwouję ich fanty na wuefie miałem ochotę im powiedzieć by sie cieszyli że wogóle im to przechowuję...
_________________ I've back peace,justice,freedom for my new empire!!-Darth Vader
ech
Dołączył: 29 Sie 2007 Posty: 543 Skąd: mam to wiedzieć...
Wysłany: 12 Listopad 2007, 19:23
Ja mam tak samo... Często nie chcę mi się z nikim rozmawiać, męczy mnie to wszystko... Na siłę w szkole muszę wykrzesywać z siebie jakieś resztki energii...
Co do tych fantazji to racja. Nie dawno właśnie uświadomiłem sobie, że za dużo przebywam w tym wyidealizowanym świecie, kreowanym w moim umyśle. Bardzo często "odpływam" myślami, wyobrażam sobie jakieś sytuacje... Ciężko mi się tego pozbyć. To może być naprawdę niebezpieczne...
Mam tak samo- ostatnio złapałam sie na tym że często myślę o swojej śmierci, jakby ludzie zareagowali gdybym pewnego dnia po prostu umarła, czy płakalali by, czy moze w ogóle nie zauważyli że mnie nie ma??
Dołują mnie te myli a jednak podświadomi do nich wracam i zabawiam się myślą jakby to było....
_________________ ale kiedy mówisz do mnie słońce
traktuję to co nieco opacznie
ty jesteś jednym a ja drugim końcem
daleko nam do siebie strasznie..
ech
Dołączył: 29 Sie 2007 Posty: 543 Skąd: mam to wiedzieć...
Wysłany: 12 Listopad 2007, 20:17
Hmm... ja miałem tak w chwilach zupełnego zwątpienia, że wyobrażałem sobie, że nagle przystawiam sobie pistolet do skroni i pociągam za spust, a mój mózg rozpryskuje się na ścianie... Albo jak wtedy reagują ludzie, np. jestem w klasie/w domu i robię zupełnie niespodziewanie coś takiego...
Myślę, że w świecie wyobraźni nie można zbyt długo przebywać. Umysł można wykorzystać nie tylko do tworzenia podtrzymujących przy życiu marzeń. Można go wykorzystać w świecie realnym i poszukać ludzi, którzy mogą pomóc, poszukać książek na ten temat, albo cokolwiek innego. Byle nie przebywać zbyt długo w świecie fantazji, bo jeśli się zupełnie straci kontakt z rzeczywistością, wtedy jest to już krok do obłędu i można sobie wyrządzić większą krzywdę
Ktoś kiedyś napisał ze choroba psychiczna to ucieczka od rzeczywistości za wszelką cene , a zdrowie psychiczne to trzymanie sie rzeczywistości bez wzgledu na cene, jak dla mnie jest w tym sporo racji. Sama najbardziej nienawidze tego objawu strachu przed ludzmi (tzn. ucieczki w marzenia), ze wszystkich innych jakie mu towarzyszą
Rommel, a jednak patrząc na twój podpis jest w tobie nieco nienawiści. Życzysz komuś śmierci, czy to nie oznacza, że nim gardzisz? Nikt nie zasługuje na śmierć, choćby nie wiem jaką był osobą. Zapisz sie na jakąś siłownie by wyładować tą agresję, która w tobie siedzi. Pozdrawiam!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach