ech
Dołączył: 29 Sie 2007 Posty: 543 Skąd: mam to wiedzieć...
Wysłany: 16 Listopad 2007, 18:21
Rommel skończ już z tymi porównaniami do Hitlera i Stalina bo to Ci nie pomoże... Nie ważne czy byli nieśmiali czy nie. Byli zbrodniarzami i koniec, nie ma dla nich żadnego współczucia, nie ma żadnego zrozumienia. Nie można z powodu własnych słabości mordować ludzi...
Rommel , twoja sytuacja wygląda naprawde nieciekawie, chyba jestes w dość kiepskim stanie psychicznym, szczególnie ze złośc , agresja, to uczucia które najbardziej wyniszczają człowieka od środka. Jeśli ci zostało jeszcze sporo do skończenia szkoły to może lepiej było by dla ciebie gdybys ją zmienił, a jeśli nie to przynajmniej porozmawiaj z jakims specjalistą............Pozdr.
U mnie podobnie... wydaję mi się ,że bierze się to z jakiegoś nie zaspokojenia oczekiwań które mamy w stosunku do innych osób, że będą nas głaskać po główce gdy powiemy coś co w naszym mniemaniu powinno się im spodobać ale wcale nie reagują z jakimś entuzjazmem i w końcu dochodzimy do wniosku że rozmowy nie mają sensu chyba coś w tym jest prawda? a
teraz staram się ,dobierać ludzi z którymi się dobrze czuję i z którymi się mogę pośmiać porozmawiać o czymś więcej niż tylko banalne rzucenie co słychać? na początku rozmowy na przykład ,ale także nie liczę że każdy będzie skakał obok mnie z wywieszonym jęzorem
U mnie brak potrzeby rozmowy wynika z braku tematów do rozmowy. Nie interesują mnie tematy najbliższej dyskoteki, dziewczyny znajomego mojej znajomej brata, ubioru, młodzieńczego chodzenia ze sobą, plotek wszelkiego rodzaju, co było zadane, z czego będzie kartkówka. Nie lubię, a może i nienawidzę rozmawiać "o pogodzie". Teksty w stylu: "co słychać", "jak leci" działają na mnie jak płachta na byka. Lubię konkrety. To i to. Nie lubię rozwodzić się nad tematem. Zapewne muszę się zmienić, bo tak nigdy nie znajdę dziewczyny. Niestety, najlepiej rozmawia mi się z samym sobą. Wytworzyłem nawet coś w rodzaju dyskutowania ze mną, zadawaniu sobie pytań i odpowiadaniu na nie. Dziwne...
... zadawaniu sobie pytań i odpowiadaniu na nie. Dziwne...
No to jest nas dziwnych dwóch, a z tego co widzę to nawet więcej.
Tak, tworzymy idealną osobę do konwersacji. I nie tylko. Ale może są takie osoby w świecie realnym. Trzeba tylko wniknąć głębiej. I tu pojawia się problem, nie. Ja wątpię żeby wszyscy chcieli prowadzić głupawe rozmowy. Nie no, ja wiem że tak nie jest. Nawet ci którzy takie rozmowy prowadzą. To jest często po prostu zagłuszanie ciszy. Wypełnianie pustki. Pozory. Ale może też trochę oszukiwanie. By kogoś przyciągnąć? A może rozmowy o niczym to taki uniwersalny język, który każdy zrozumie i wtedy zwróci się w naszą stronę. Ale nie można być zawsze uniwersalnym. Bo uniwersalny znaczy też właściwie nijaki. Ślepa ulica. Bo kto chce gadać z nijakim.
Każdy jest jakiś. Żeby do kogoś dotrzeć, zrozumieć jego język to trzeba poświęcić mu trochę czasu. Ujrzeć kogoś prawdziwym i pokazać siebie prawdziwym. Najpierw porozumiewamy się na poziomie jak najbardziej ogólnym i uniwersalnym. Ale to tylko na początku. Trzeba jakoś zacząć. Potem poznajemy swój język (narzędzie), a może go nawet tworzymy. Przechodzimy na poziom bardziej szczegółowy. Dostrajamy się i zauważamy jak jesteśmy podobni. Dochodzimy do tego co nas łączy. Dochodzimy do prawdy.
To że mówimy tym samym językiem nie znaczy że się rozumiemy, bo tak naprawdę to nigdy nie jest dokładnie ten sam język.
"Prawda was wyzwoli" - kurtka co to znaczy.
Wszystko już było. Ale my ciągle musimy coś tworzyć na nowo. Może dlatego że musimy do tego dojść sami. Może dlatego że to nie jest w naszym języku. Języku wewnętrznym. W każdej swojej działalności człowiek kopiuje lub może raczej odtwarza samego siebie.
Dlaczego tworzymy technologię taką jaką jest? Czy my przypadkiem tak naprawdę nie kopiujemy. Czy my tak naprawdę nie próbujemy skopiować siebie? A więc zobaczyć siebie, czym naprawdę jesteśmy. Technologia to model nas samych.
Uff, wybudziłem się
_________________ Ostatecznej wersji nigdy nie będzie.
Ostatnio zmieniony przez Smoklej 22 Listopad 2007, 23:49, w całości zmieniany 2 razy
Batkocz
Dołączył: 02 Lut 2005 Posty: 624 Skąd: Warszawa
Wysłany: 22 Listopad 2007, 22:02
Smoklej napisał/a:
Każdy jest jakiś. Żeby do kogoś dotrzeć, zrozumieć jego język to trzeba poświęcić mu trochę czasu. Ujrzeć kogoś prawdziwym i pokazać siebie prawdziwym. Najpierw porozumiewamy się na poziomie jak najbardziej ogólnym i uniwersalnym. Ale to tylko na początku. Trzeba jakoś zacząć. Potem poznajemy swój język (narzędzie), a może go nawet tworzymy. Przechodzimy na poziom bardziej szczegółowy. Dostrajamy się i zauważamy jak jesteśmy podobni. Dochodzimy do tego co nas łączy. Dochodzimy do prawdy.
No i otóż to. Temu właśnie służą te rozmowy o niczym, których tak nie znosicie i nie doceniacie. One służą do wzajemnego poznania, wzbudzeniu wzajemnego zaufania, ocenieniu czy się kogoś lubi czy nie, i czy chce się z kimś utrzymywać bliższy kontakt. Wśród ludzi, którzy już się znają służą podtrzymywaniu tej relacji, to tylko pozornie rozmowy bez znaczenia, za słowami idą uczucia. Jest takie powiedzenie, że "przyjaciele, to ludzie z którymi kochamy marnować czas".
Chęć, by od razu rozmawiać na poważne tematy, przypomina oświadczanie się na pierwszej randce, zanim się w ogóle pozna drugą osobę.
_________________ Powyższy post wyraża jedynie słuszną opinię piszącego w dniu dzisiejszym. Nie może on świadczyć przeciwko niemu w przyszłości. Ponadto piszący zastrzega sobie prawo zmiany poglądów w każdym momencie, bez podawania jakiejkolwiek przyczyny.
Paluszek
Wiek: 23 Dołączyła: 11 Sie 2007 Posty: 282 Skąd: Warszawa
Wysłany: 23 Listopad 2007, 21:10
Zgadzam się z tym, co napisał Batkocz. Takie rozmowy mogą się pozornie wydawać banalne i pozbawione sensu, ale są bardzo ważne. Rozmowy o tym, co spotyka nas każdego zwykłego dnia pozwalają zbudować więź, też przekonanie, że jest się dla kogoś ważnym. Nie można przecież cały czas rozmawiac na ambitne tematy. Mówi się, że osoby rozmawiające tylko o sprawach przyziemnych i codziennych są banalne i nudne. Ale jeśli ktoś wypowiada się jedynie na tematy ambitne i innych rozmów nie prowadzi też staje się drętwy i jednoznaczny. Jeśli z kimś można rozmawiać tylko na tematy niezwykle istotne, to te słowa są jak suchary, którymi nie można się nasycić, nie niosą ciepła, są precyzyjne, ale nie dotykają ludzkiej duszy, są niewiele warte w porównaniu ze zwyczajnym i mało wyszukanym zapytaniem "jak Ci minął dzień?".
_________________ "Miała baba mikołajka i ciągnęła go za jaka!"
Wiedzma
Dołączyła: 03 Lip 2005 Posty: 129 Skąd: stąd
Wysłany: 23 Listopad 2007, 22:39
Zacytuję mojego ulubieńca:
„ -Żadnej z nikim styczności - ciągnął ponuro Kłapouchy - żadnej wymiany myśli, tylko: „Jak się masz”...Myślę, że taka rozmowa do niczego nie prowadzi, zwłaszcza jeśli w drugiej części rozmowy ukazuje się ogon tej osoby”.
Ale Kłapouchemu chyba chodziło nie o bezsensowność banalnego „Jak się masz?”, ale o „Jak się masz?”, po którym następowało pokazanie ogona
Jeśli o mnie chodzi, to bardzo nie lubię pytania „Jak minął dzień?”, które niemalże codziennie słyszę z ust mej współlokatorki. Może po prostu jestem nietowarzyska.
Opróc tego co napisał Batkocz i Paluszek to mi jeszcze przyszło do głowy że:
- jeśli ktos cały czas porusza tylko poważne tematy to może byc przez innych odbierany jako osoba która próbuje się wywyższać, pokazać innym, że jest od nich mądrzejsza, nawet jeśli tak naprawde wcale nie ma takiego zamiaru (a może własnie ma ? )
- nieraz człowiek ma takiego dołka w jakiś dzień ze po prostu nawet jakby bardzo chciał to i tak nie jest w stanie wymyslic nic mądrego i rozmawiać o sprawach wielkiego świata, kiedy mu sie własne życie wali na głowe ,i czasem w takich momentach taka rozmowa o pierdołach jest bardzo potrzebna i potrafi bardzo podnieść na duchu
- jeśli ktoś jest outsiderem w grupie (jak duuża większość z nas ) to stojąc z boku i obserwując -rozmowy o niczym i takie śmianie sie z błahostek mogą mu się wydawać płytkie, i może sądzić, że sam nie potrafi, nie umie się w ten sposób porozumiewać z innymi, ale jak napisał Batkocz takie rozmowy mają swój głębszy sens jeśli ludzie juz sie troche znają i dobrze sie czują w swoim towarzystwie wiec ciężko jest tak rozmawiac z kims kogo sie a) nie lubi lub b) nie zna na tyle na ile potrzeba żeby się troche otworzyc i nie bać że sie wyjdzie na idiote A z drugiej strony, innym ludziom "rozmowy o niczym" pozwalaja nawiązać jakies pierwsze kontakty bez zbytniego otwierania sie ,w sensie mowienia o swoich poglądach na jakies poważne, nieraz "delikatne" sprawy zanim sie taką osobe pozna , bo wsumie to nie wiadomo kim ona się okaze i czy kiedyś tego co jej powiedzieliśmy nie wykorzysta przeciwko nam.
Zauważyłem ten fakt podczas poznawania osób drogą internetu. Wspomniany stan "fascynacji" trwa u mnie do kilku tygodni, mogę rozmawiać z taką osobą po wiele godzin dziennie
W naszym przypadku to z reguły wiadomo odzywają się osoby przeciwnej płci. Najcześciej w wieku 12-14 lat (zalatuje prokuratorem)
Poza tym kojarzysz taką kampanię reklamową(?) "Cześć jestem Wojtek i też mam 12 lat" ?
Pomijam wątek pedofilii ale chodzi mi o to, że nigdy nie wiesz kto jest po tej drugiej stronie, czy np Twój kumpel nie założył sobie drugiego nru gg (albo nie ma drugiego koma, o którym nie masz pojęcia) i nie robi Cie w ch..a ... Bo i z takimi przypadkami się spotykałem... Co prawda nie dotyczyły mnie one bezpośrednio ale wkurzało mnie jak potem nabijali się z takiego coby nie powiedzieć - naiwniaka Dlatego jakoś nigdy takich znajomości (nie wiem czy to nie za duże słowo) nie podtrzymywałem albo takie rozmowy jak najszybciej starałem się urywać.
A co do komunikacji z innymi to sam się łapię na tym, że coraz częściej nie mam ochoty z nikim rozmawiać (poza jedną osobą) Coraz częściej lubię sobie w Krakowie (bo tu studiuję) usiąść na ławce nad Wisłą koło Wawelu albo na peronie dworca na Łobzowie (nie śmiać mi się tu ) i tak siedzieć w ciszy i samotności Ale niestety teraz znienawidzona zima to za bardzo sobie na to pozwolić nie mogę
Smoklej - świetny post (niestety) - takie ucieczki mogą się schizofrenią skończyć
ech
Dołączył: 29 Sie 2007 Posty: 543 Skąd: mam to wiedzieć...
Wysłany: 26 Listopad 2007, 14:21
anonim1944 napisał/a:
nigdy nie wiesz kto jest po tej drugiej stronie, czy np Twój kumpel nie założył sobie drugiego nru gg
O, skąd ja to znam... Kiedyś mi kolega tak zrobił (co prawda to było dawno bo w podstawówce ale jednak ). Ja naiwny oczywiście gadałem bez cienia podejrzliwości i mało brakowało, a wygadałbym coś czego bym później baaaardzo długo żałował...
Dlatego jestem bardzo ostrożny (czasami zakrawa to o jakąś paranoje...) jeśli chodzi o takie kontakty. Jeśli ktoś nieznajomy by do mnie napisał na gg tą wątpię, żebym z taką osobą rozmawiał.
:? Coraz częściej lubię sobie w Krakowie (bo tu studiuję) usiąść na ławce nad Wisłą koło Wawelu albo na peronie dworca na Łobzowie (nie śmiać mi się tu ) i tak siedzieć w ciszy i samotności Ale niestety teraz znienawidzona zima to za bardzo sobie na to pozwolić nie mogę
Boze jak ja marzę, żeby przejść sie nad Wartą i przemyśleć parę spraw.. brakuje mi bycia samej, w szkole "atakowana" jestem przez 8h, w domu też nie mam chwilki spokoju bo gnieżdżę sie z siostrą w jednym pokoju, co chwilę wchodzi albo mama, albo tata, brat... na łeb czasem dostaję. Kiedyś byłam sama przez calutkie 2 dni w domu... Boze co za cisza.. nie czułam sie w ogóle samotna, nie odczuwałam potrzeby odzywania sie do kogokolwiek ( no może do kota)
Przemyślałam sobie wtedy dużo spraw, wytyczyłam sobie jakiś cel... teraz wiecznie ktoś jest obok mnie, powinnam sie z tego cieszyć, ale ja lubię czasem pobyć sama.
_________________ ale kiedy mówisz do mnie słońce
traktuję to co nieco opacznie
ty jesteś jednym a ja drugim końcem
daleko nam do siebie strasznie..
Ostatnio zmieniony przez asura 26 Listopad 2007, 16:55, w całości zmieniany 1 raz
ech
Dołączył: 29 Sie 2007 Posty: 543 Skąd: mam to wiedzieć...
Wysłany: 26 Listopad 2007, 16:50
No to co za problem. Ubierz się ciepło, kurteczka, czapeczka i wypad z domu Idź się przejdź albo coś, jeśli chcesz pobyć sama
No to co za problem. Ubierz się ciepło, kurteczka, czapeczka i wypad z domu
właśnie byłam, co prawda nie nad Wartą bo juz za ciemno i straszno samej
ech napisał/a:
Idź się przejdź albo coś, jeśli chcesz pobyć sama
hehe mam wrażenie ze samotność zaczyna być moja przyjaciółką...
zamiast wychodzić do ludzi ja od jakiegoś czasu zamknęłam sie w skorupie i za nic z niej wyleźć nie mogę...
_________________ ale kiedy mówisz do mnie słońce
traktuję to co nieco opacznie
ty jesteś jednym a ja drugim końcem
daleko nam do siebie strasznie..
hehe mam wrażenie ze samotność zaczyna być moja przyjaciółką...
zamiast wychodzić do ludzi ja od jakiegoś czasu zamknęłam sie w skorupie i za nic z niej wyleźć nie mogę...
To tak samo jak ja najchętniej gdybym nie musial nie wychodziłbym z domu
_________________ "Są rzeczy na swiecie o ktorych sie waszym fizjolgom niesniło "
Wiek: 21 Dołączył: 16 Wrz 2007 Posty: 234 Skąd: Warszawa
Wysłany: 27 Listopad 2007, 21:06
anonim1944 napisał/a:
Pomijam wątek pedofilii ale chodzi mi o to, że nigdy nie wiesz kto jest po tej drugiej stronie, czy np Twój kumpel nie założył sobie drugiego nru gg (albo nie ma drugiego koma, o którym nie masz pojęcia) i nie robi Cie w ch..a ... Bo i z takimi przypadkami się spotykałem...
Wszystko w porządku, tylko że ja nie otwieram się przed ludźmi, dopóki nie zaufam im, a droga do tego zaufania jest długa i kręta, więc sądzę, że gdyby ktoś udawał kogoś, kim nie jest, to raczej nie dotrwałby do momentu, w którym bym mu zaufał. Zresztą, to raczej ja inicjuję rozmowę, co również ogranicza ryzyko wpadnięcia w "pułapkę anonimowości".
asura napisał/a:
hehe mam wrażenie ze samotność zaczyna być moja przyjaciółką...
Nie pozwól, żeby tak się stało. Ja popełniłem ten błąd i teraz żałuję, żałuję że czuję się wolny, wyłącznie przebywając w samotności. Z czasem, z powodu tej dobrowolnej izolacji, przestaniesz się rozwijać. Twoje myśli zacznie ogarniać chaos, a jedyna szansą na zapanowanie ładu w Twojej głowie, będzie zwrócenie się do innych ludzi, lecz już wtedy, będziesz na tyle przyzwyczajona do swojej samotności, że nie otworzysz się na ludzi i tak powstaje błędne koło...
Powinnaś docenić fakt, że masz brata, siostrę, przed którymi zawsze możesz się otworzyć, chociaż zdaję sobie sprawę, że nie jest to proste.
_________________
dla "nieśmiałopodobnych" polecam:
książki
"Weronika postanawia umrzeć"
"Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam..."
anime
"Welcome to NHK"
Ostatnio zmieniony przez Sarathai 28 Listopad 2007, 21:11, w całości zmieniany 1 raz
Nie pozwól, żeby tak się stało. Ja popełniłem ten błąd i teraz żałuję, żałuję że czuję się wolny, wyłącznie przebywając w samotności. Z czasem, z powodu tej dobrowolnej izolacji, przestaniesz się rozwijać.
szczerze mówiąc ja juz sie nie rozwijam... kiedyś chodziłam do kina, na jakieś wystawy, jeździłam na rowerze a teraz wszystkiego się boję... boję się oceniania przez ludzi...
Sarathai napisał/a:
ogarniać chaos, a jedyna szansą na zapanowanie ładu w Twojej głowie, będzie zwrócenie się do innych ludzi, lecz już wtedy, będziesz na tyle przyzwyczajona do swojej samotności, że nie otworzysz się na ludzi i tak powstaje błędne koło...
może amsz rację... wiem że powinnam walczyć i ograniczać samotność, ale ona czasem wydaje mi sie jedynym ratunkiem dla mnie, ja po prostu nie umiem pójść do kogoś i powiedzieć że jest mi źle, bo czuje że jestem juz na tyle odpowiedzialna za swoje życie że z niektórymi sprawami powinnam sama sobie poradzić...
Sarathai napisał/a:
Powinnaś docenić fakt, że masz brata, siostrę, przed którymi zawsze możesz się otworzyć, chociaż znajdę sobie sprawę, że nie jest to proste.
z bratem mam dobry kontakt, choć jest o 11 lat ode mnie starszy i nie mieszka ze mną, siostra jest naprawdę super, ale nie wiem czy umiałabym sie przed nią otworzyć, ponieważ moja rodzinna uważa mnie za osobę bardzo zamknięta w sobie jeżeli chodzi o sprawy sercowe/duchowe, u mnie w domu nie rozmawia sie o uczuciach... czasem bardzo żałuję że tak jest.
_________________ ale kiedy mówisz do mnie słońce
traktuję to co nieco opacznie
ty jesteś jednym a ja drugim końcem
daleko nam do siebie strasznie..
Dopiero co zaczęłam studia, a mój schemat unikania sytuacji towarzyskich znowu sie uaktywnił i strasznie mi z tym żle. Z jednej strony chciałabym mieć tam jakieś bliske osoby ,ale z drugiej jak się przemóc skoro najczęściej nie chce mi się gadać.Jest w mojej grupie dziewczyna którą podejrzewam o fobię społeczną( bo unika nawet stania w pobliżu naszej grupy) i tak sobie myślę że mogłabym z nią nawiązać kontakt i nie czuć sie tak samotna-jest tylko jeden problem -jej fobia jest tak zaawansowana że odciągałaby mnie od innych ludzi( np. idziemy gdzieś we dwie , widzimy grupkę osób, ja do nich podchodzę , a ona od razu się gdzieś ulatnia) i dlatego nie wiem czy zaprzyjażnianie z nią na dłuższą metę byłoby dl manie dobre czy nie ( bo inni też mogą już zupełnie mnie sobie odpuścić tak jak odpuścili sobie tą dziewczynę). Plus takiej znajomości jest z kolei taki że mogłabym być sobą , nie gadać tyle ile powinnam , a tyle ile chcę. Trochę zboczyłam z tematu głównego ale trudno. Po paru latach izolacji w szkole, małęj ilości rozmów na co dzień weszła mi już w krew małomówność, tym bardziej że ludzie na moim roku preferują gadanie o głupotach, które mnie nie interesuje, nudzi , a czasami wręcz denerwuje. Poradżcie co mam robić??
i tak sobie myślę że mogłabym z nią nawiązać kontakt i nie czuć sie tak samotna-jest tylko jeden problem -jej fobia jest tak zaawansowana że odciągałaby mnie od innych ludzi( np. idziemy gdzieś we dwie , widzimy grupkę osób, ja do nich podchodzę , a ona od razu się gdzieś ulatnia) i dlatego nie wiem czy zaprzyjażnianie z nią na dłuższą metę byłoby dl manie dobre czy nie ( bo inni też mogą już zupełnie mnie sobie odpuścić tak jak odpuścili sobie tą dziewczynę).
Trochę nie rozumiem dlaczego jej fobia miałaby szkodzić również tobie - nie musisz się do niej przykuwać łańcuchem, możesz spędzać czas zarówno z nią, jak i z innymi osobami. Nie musisz poświęcać się nikomu na wyłączność.
Cytat:
Plus takiej znajomości jest z kolei taki że mogłabym być sobą , nie gadać tyle ile powinnam , a tyle ile chcę. Trochę zboczyłam z tematu głównego ale trudno. Po paru latach izolacji w szkole, małęj ilości rozmów na co dzień weszła mi już w krew małomówność, tym bardziej że ludzie na moim roku preferują gadanie o głupotach, które mnie nie interesuje, nudzi , a czasami wręcz denerwuje. Poradżcie co mam robić??
Im dłużej będziesz się izolować od innych ludzi na roku, tym trudniej będzie ci później wrócić... jednak jeśli, jak mówisz, nie macie żadnych wspólnych tematów i w zasadzie nie interesuje cię rozmowa z nimi, to nie ma sensu robić niczego na siłę. Możesz poszukać znajomych gdzie indziej (wiem, łatwo powiedzieć), na przykład w innych grupach na studiach (o ile takie masz) czy na wyższych latach.
Z ciekawości - co studiujesz?
_________________ no money, no love, no luck
tough shit you stupid worthless fuck
Wysłany: 9 Grudzień 2007, 15:04 Brak potrzeby komunikowanie się z ludźmi!
tomus napisał/a:
Też własnie zauważyłem u siebie ostatnio brak potrzeby komunikowania się. Jest ona spowodowana tym, że po prostu kontakty z ludźmi na dłuższą metę mnie męczą. Mogę co jakiś czas spotkać się z kimś, pogadać, ale nie mam siły (a może mi się nie chce?) nawijać codziennie. Często przysłuchuję się rozmowom moich rówieśników w szkole i jak nawiązują oni jakiś interesujący mnie temat, to nie mam nawet ochoty do nich podejść, wkręcić się w rozmowę i podzielić się z nimi swoimi myślami. Podczas rozmowy przyjmuję raczej postawę słuchacza. Nie jest to spowodowane nieśmiałością, tylko tym, że nie chce mi się mówić.
Nie musze nic dodawać, poniewaz w większości jest to o mnie.
Nie rozumiem ludzi, którym rozmowa sprawia przyjemność. Nie rozumiem ludzi, którzy mówią dużo, bez sensu, tylko po to, żeby mówić.
Ktoś mi niedawno powedział coś co mnie troszeczke pocieszyło (po tym jak kolejny raz narzekałam, że jestem taka, a nie inna):
Dlaczego dzwon dzwoni???
Wiek: 21 Dołączył: 16 Wrz 2007 Posty: 234 Skąd: Warszawa
Wysłany: 9 Grudzień 2007, 22:26
mandarynka napisał/a:
Dlaczego dzwon dzwoni???
Wydaje mi się, że sens tego zdania można zinterpretować dwojako.
Dlaczego dzwon dzwoni? W sensie dlaczego wydaje z siebie taki, a nie inny dźwięk? (jednak jest to chyba nadinterpretacja, gdyż składnia zdania wskazuje na inny sens) Można odpowiedź "bo tak". Nie szukaj w tym głębszej przyczyny, po prostu jest tak a nie inaczej.
Dlaczego dzwon dzwoni? W sensie, dzwoni gdyż każdej akcji towarzyszy reakcja, tzn. dzwoni, gdyż ktoś wprawił go w drgania.
Moim zdaniem tę drugą interpretację rzeczywiście możemy odnieść do nieśmiałości, gdyż nie pojawia się ona znikąd. Jest reakcją naszej psychiki na doświadczenia, bodźce których doznaliśmy w trakcie naszego życia, w tym przypadku mamy przyczynę oraz skutek. Jednak wydaje mi się, że Twoja interpretacja jest bliższa pierwszej przeze mnie napisanej, a więc w moim odczuciu błędnej.
_________________
dla "nieśmiałopodobnych" polecam:
książki
"Weronika postanawia umrzeć"
"Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam..."
Mnie to dziwi dlaczego tak wiele osób nie ma potrzeby komunikowania się z innymi. Przecież żyjemy w społeczeństwie, stykamy sie z innymi ludźmi, którzy są tacy jak my a jednak często wolimy zaszyć się gdzieś, odciąć, pobyć samemu, nie odzywać się.
Jestem jedną z takich osób. Ostatnio bywa tak, że nawet jak spotkam się z osoba, z którą nie mam problemów z rozmową, to nie mam ochoty sie odzywać i wydaje mi sie takie nudne to co ona mówi. Są to zwykłe tematy, które powinny dawać przyjemność a jednak nie dają. I, że tak powiem coraz częściej w trakcie rozmów przechodzi mi przez głowę myśl "ale beznadziejne/nudne tematy". Coraz więcej tematów jest nie dla mnie Ale przecież o czymś trzeba rozmawiać! Tylko, że mi się nie chce.
Od tego roku jestem na tym drugim kierunku i od samego początku separuje się od grupy. Po prostu nie mam ochoty z nimi gadać, czy nawet siedzieć obok nich na wykładzie, czy też stać obok przed wykładami.
Do tego kiedy mam jakieś dłuższe okienko między zajęciami i pomyślę sobie, że mam siedzieć ileś tam godzin z innymi ludźmi (z mojego pierwszego kierunku) i gadać to mi sie odechciewa i wole jeździć PKSami w tym czasie z mojego miasta do tego, w którym studiuję i z powrotem (tutaj może byłyby tematy do rozmów ale 3-4 godziny nawijania z nimi to dla mnie stanowczo za długo, co innego jakby to była jakaś jedna godzinka).
Ostatnio jestem przerażona tym co sie ze mną dzieje. Mam jakiegoś ogromnego doła i na nic ochoty (stąd brak chęci do rozmów). Z drugiej jednak strony mam ochotę poznać jakiegoś chłopaka, poczuć adrenalinę trochę, spróbować kolejny raz znajomość z chłopakiem i przekonać się, że może tym razem sie uda. Tylko żeby to on zagadał mnie, albo choć wykonał jakiś przyjazny gest.
A z tym uciekaniem do świata myśli i marzeń to jestem w tym specjalistką. Wymyślam sytuacje, "wkładam w usta" określone słowa ludziom z tych historyjek itd. Często analizuję. Bywa, że tak potrafię wprowadzić sie w stan marzeń, że przeżywam tak jakbym w tym świecie była, np. płaczę (albo inaczej nazwijmy to, że użalam się nad sobą). Czasem myślę sobie, że chcę popełnić samobójstwo poprzez skok z jakiegoś wieżowca ale zawsze ktoś mnie ratuje i nakłania mnie do tego, żebym tego jednak nie robiła. Chore to i nie wiem skąd takie myśli. Na szczęście nigdy nie jest tak, że tracę nad sobą kontrolę. W mig potrafię wyjść ze świata marzeń i wrócić do rzeczywistości.
Ehhhhhhhh, chciałabym żeby mi już przeszło.
_________________ Ja mam rzekomo trochę wdzięku
Ty masz jaskrawo smutne oczy
Znajdzie się zatem jakiś powód
Żeby się sobą zauroczyć
I żeby to zauroczenie
Ująć w banalnie wielkie słowa,
Żeby się sobą pozachwycać,
Żeby się sobą rozkoszować...
Wiek: 21 Dołączył: 16 Wrz 2007 Posty: 234 Skąd: Warszawa
Wysłany: 10 Grudzień 2007, 12:38
Kropka212 napisał/a:
Po prostu nie mam ochoty z nimi gadać, czy nawet siedzieć obok nich na wykładzie, czy też stać obok przed wykładami.
Mam ten sam problem... przy czym staram się jednak zmotywować do rozmowy ze znajomymi z grupy, przy czym np. jeśli idę z rana na uczelnię, a widzę że mam jeszcze trochę czasu do rozpoczęcia zajęć, to po prostu wybieram dłuższą drogę do uczelni, aby "zmarnować" trochę czasu.
Kropka212 napisał/a:
Do tego kiedy mam jakieś dłuższe okienko między zajęciami i pomyślę sobie, że mam siedzieć ileś tam godzin z innymi ludźmi
Ja po prostu zabieram się za naukę w uczelnianej bibliotece W sumie często z osobami z grupy staramy się wspólnie zrobić jakieś zadania.
_________________
dla "nieśmiałopodobnych" polecam:
książki
"Weronika postanawia umrzeć"
"Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam..."
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach