Forum.nieśmiałość.net Strona Główna Forum.nieśmiałość.net
Dobra strona dla wszystkich, którzy odczuwają nieśmiałość

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum
 Ogłoszenie 
Wypowiedz się koniecznie w tym temacie!

Nowa odsłona serwisu niesmialosc.net

Poprzedni temat «» Następny temat
Skąd się bierze szczęście?
Autor Wiadomość
ania84 

Dołączyła: 06 Gru 2007
Posty: 599
Skąd: jeszcze nie wiem
Wysłany: 15 Listopad 2008, 11:02   Skąd się bierze szczęście?

Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad tym.

Zawsze myślałam że szczęście, to jest coś takiego no nie wiem, prwawie że metafizycznego. Że bardziej dotyczy sfery duchowej.

Teraz już nie wiem. Czy to możliwe że jest to tylko kwestia odpowiedniego stężenia hormonów w mózgu? Znaczy, że to wszystko co odczuwamy, to jest tak trywialne i sprowadza się do fizjologii?
_________________
I mówisz wszystko będzie dobrze, nie ma obawy.
 
 
Sahem_Cry 


Wiek: 18
Dołączył: 05 Wrz 2006
Posty: 314
Skąd: Elbląg
Wysłany: 15 Listopad 2008, 13:03   

Serotonina (5-HT; 5-hydroksytryptamina; C10H12N2O) - biologicznie czynna amina, hormon pełniący funkcję m.in. ważnego neuroprzekaźnika w ośrodkowym układzie nerwowym i w układzie pokarmowym. Związek ten występuje też w trombocytach.

Zadowolenie związane z wykonywaniem przyjemnych czynności, jak np. jedzenie czekolady jest prawdopodobnie wywołane wydzielaniem serotoniny w jądrach szwu.

wiki rule

Z autopsji wiem, ze serotonine da sie zastopic farmakologicznie
_________________
http://bladeart.bloog.pl - NOWE: Anegdotka z podrywu
BUU!!! Aha... I co teraz zrobisz!?
 
 
 
ania84 

Dołączyła: 06 Gru 2007
Posty: 599
Skąd: jeszcze nie wiem
Wysłany: 15 Listopad 2008, 13:59   

Mnie bardziej zaniepokoiło to, co przeczytałam w wikipedii:

Cytat:
[...]uważa że poziom szczęścia danej osoby jest zaprogramowany genetycznie i choć wydarzenia mogą mieć nań wpływ, prędzej czy później wrócimy do stanu wyjściowego.


Jak to możliwe?
_________________
I mówisz wszystko będzie dobrze, nie ma obawy.
 
 
Sahem_Cry 


Wiek: 18
Dołączył: 05 Wrz 2006
Posty: 314
Skąd: Elbląg
Wysłany: 15 Listopad 2008, 14:07   

Cytat:
Jak to możliwe?
Tak samo, ze jak po zmianie koloru włosów masz odrosty
_________________
http://bladeart.bloog.pl - NOWE: Anegdotka z podrywu
BUU!!! Aha... I co teraz zrobisz!?
 
 
 
Młoda 


Dołączyła: 16 Lut 2008
Posty: 226
Skąd: stąd
Wysłany: 15 Listopad 2008, 14:12   

ania84 napisał/a:
Mnie bardziej zaniepokoiło to, co przeczytałam w wikipedii:

Cytat:
[...]uważa że poziom szczęścia danej osoby jest zaprogramowany genetycznie i choć wydarzenia mogą mieć nań wpływ, prędzej czy później wrócimy do stanu wyjściowego.


Też gdzieś o tym słyszałam. Straszne nie?
_________________
Do lata tak dłuży się czas...
Ostatnio zmieniony przez Batkocz 15 Listopad 2008, 14:32, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Selevan 


Wiek: 17
Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 675
Skąd: wroc.
Wysłany: 15 Listopad 2008, 14:23   

bo ja wiem? to chyba normalne ze jak np twoja druzyna wygra jakis wazny mecz to sie cieszysz ale po 2-3 dniach entuzjazm spada ;)
_________________
Tęsknota jest straszna, gdy myśl w świat ucieka. Gdy się kogoś kocha, kocha i to z daleka.
 
 
 
Lenka 

Wiek: 23
Dołączyła: 08 Sie 2006
Posty: 89
Skąd: Krakow
Wysłany: 15 Listopad 2008, 14:32   

Na naszej stronie niesmialosc.net jest fajny artykuł o szczęściu.
http://niesmialosc.net/wzornaszczescie.htm

Piszą tam że żeby być szczęśliwym trzeba mieć zaspokojony byt materialny, czuć się kochanym, być optymistą i mieć poczucie własnej wartości.
I że poczucie szczęścia jest obciążone genetycznie ale to nic nie szkodzi bo wystarczy sie uśmiechać i wyjdzie na to samo.
:)
Myśle ze to szczera prawda :)
 
 
Sahem_Cry 


Wiek: 18
Dołączył: 05 Wrz 2006
Posty: 314
Skąd: Elbląg
Wysłany: 15 Listopad 2008, 14:32   

Młoda napisał/a:
ania84 napisał/a:
Mnie bardziej zaniepokoiło to, co przeczytałam w wikipedii:

Cytat:
[...]uważa że poziom szczęścia danej osoby jest zaprogramowany genetycznie i choć wydarzenia mogą mieć nań wpływ, prędzej czy później wrócimy do stanu wyjściowego.


Też gdzieś o tym słyszałam. Straszne nie?


A potem sie dziwią, że ludzię sięgają po heroine, morfine tramadol i inne narkotyki...

Tramadol swoja droga to swietny narkotyk : ) Nie tak calkiem dawno przepisali mi go jako srodek przeciwbólowy na zlamanie

[ Dodano: 15 Listopad 2008, 14:35 ]
Lenka napisał/a:
Piszą tam że żeby być szczęśliwym trzeba mieć zaspokojony byt materialny, czuć się kochanym, być optymistą i mieć poczucie własnej wartości.
I że poczucie szczęścia jest obciążone genetycznie ale to nic nie szkodzi bo wystarczy sie uśmiechać i wyjdzie na to samo.
:)
Myśle ze to szczera prawda :)

Aha i tak na co_dzien? Myslisz ze jak ktos by tak mial na co_dzien to by zauwazyl te czynniki i o nich napisal? Tak sie nie da bez przerwy, wie znow wracamy do definicji spadku serotoniny w mozgu.
_________________
http://bladeart.bloog.pl - NOWE: Anegdotka z podrywu
BUU!!! Aha... I co teraz zrobisz!?
Ostatnio zmieniony przez Redex 15 Listopad 2008, 15:24, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
Batkocz 


Dołączył: 02 Lut 2005
Posty: 827
Skąd: Warszawa
Wysłany: 15 Listopad 2008, 14:37   

Faktycznie ja też gdzieś czytałem, że poczucie szcześcia jest zdeterminowane genetycznie, ale tylko czy może aż w 50 %, za reszte jesteśmy sami odpowiedzialni i możemy nad swoim szczęściem pracować.
_________________
Powyższy post wyraża jedynie słuszną opinię piszącego w dniu dzisiejszym. Nie może on świadczyć przeciwko niemu w przyszłości. Ponadto piszący zastrzega sobie prawo zmiany poglądów w każdym momencie, bez podawania jakiejkolwiek przyczyny.
 
 
 
ania84 

Dołączyła: 06 Gru 2007
Posty: 599
Skąd: jeszcze nie wiem
Wysłany: 15 Listopad 2008, 16:12   

No chyba nie w 50 tylko w 80% :evil:

Cytat:
To, czy jesteśmy szczęśliwi, czy nie, w 80 procentach zależy od wygranej w genetycznej loterii.


Dzięki Lenka za tego linka. :)

Ej no, przecież to straszne! To ja teraz rozumiem tych ludzi może ich przejechać dziesięć pociągów i poucinać wszystkie kończyny a oni dalej się będą uśmiechać.

Nie wiem czy pamiętacie taki krótką wzmiankę podaczas wiadomości na jedynce jakiś czas temu o niewidomym studencie którego "przejechało" metro w Warszawie. Jest niewidomy (i jest dziennikarzem), grozi mu amputacja nogi, leży w szpitalnym łóżku i jest cały fioletowy, i śmieje się do kamery i mówi z wielką pogodą ducha i żartuje. Bardzo mnie poruszyło to wtedy.

A mi wystarczy żeby ktoś się na mnie krzywo popatrzył i już wpadam w skrajną rozpacz. To co jak się już osoby takie rodzą depresyjnie nastwione do świata.

Świat jest zdecydowanie dziwny! :evil:
_________________
I mówisz wszystko będzie dobrze, nie ma obawy.
 
 
Sahem_Cry 


Wiek: 18
Dołączył: 05 Wrz 2006
Posty: 314
Skąd: Elbląg
Wysłany: 15 Listopad 2008, 17:13   

raczej niesprawiedliwy
_________________
http://bladeart.bloog.pl - NOWE: Anegdotka z podrywu
BUU!!! Aha... I co teraz zrobisz!?
 
 
 
ShySe 


Wiek: 26
Dołączył: 12 Lis 2005
Posty: 1012
Skąd: Warszawa
Wysłany: 15 Listopad 2008, 18:51   

ania84 napisał/a:
No chyba nie w 50 tylko w 80%

Te liczby nie mają wiele sensu. Poza tym zastanawiam się, czy w tych badaniach uwzględniono (w jaki sposób?), że dziedziczenie szczęścia lub nieszczęścia może po prostu polegać na uczeniu się go od rodziców na poziomie psychicznym.

ShySe
_________________
Wszyscy mówią, że mam dla kogo żyć. A ja jestem egoistą i wolałbym, żeby miał kto żyć dla mnie.
 
 
Batkocz 


Dołączył: 02 Lut 2005
Posty: 827
Skąd: Warszawa
Wysłany: 15 Listopad 2008, 19:21   

ShySe napisał/a:
dziedziczenie szczęścia lub nieszczęścia może po prostu polegać na uczeniu się go od rodziców na poziomie psychicznym

I ten element odpowiada właśnie za część tego pozostałego niezdeterminowanego genetycznie 50%.
Oczywiście te procenty są umowne, ale od jakiegoś czasu o wielu rzeczach pisze się, że po połowie są zdeterminowane przez geny, a po połowie przez środowisko. Tylko do tego środowiska wlicza się właśnie wspomniane przez ciebie wychowanie przez rodziców, ale też przebyte choroby, a nawet choroby na jakie cierpiała matka w czasie ciąży i w jaki był w tym czasie jej stan psychiczny. W ten sposób rzeczywiście może się okazać, że tylko na 20% mamy realny wpływ.
Z drugiej strony jest coraz więcej danych wskazujących, że co prawda nie mamy wpływu na nasz kod genetyczny, ale mamy wpływ na tzw. ekspresję genów i to nasz tryb, sposób życia, na który mamy realny wpływ, decyduje, które z cech zakodowanych w naszych genach się ujawni, a które nie. Ktoś może mieć talent muzyczny, ale nigdy go nie rozwijał, więc ta jego cecha się nie ujawniła, ktoś ma skłonność do raka płuc i pali papierosy, więc ma szanse zachorować na tego raka, itd.

Wybaczcie, że wklejam tak długi tekst, ale nie ma już do niego linka, a wydaje mi się, że może on dodać niektórym nieco otuchy. No, ale oczywiście nie ma obowiązku czytania. ;)

Cytat:
Osobowość nie jest wieczna
Nazwijcie to kultem brzydkiego kaczątka, ale faktem jest, że uwielbiamy historie o zaskakujących przemianach osobowości - na przykład o wiecznie spiętym chłopaku, który nauczył się żyć na luzie, czy o dziewczynie, która zawsze podpierała ściany, a w końcu stała się duszą towarzystwa.

Jest to główny temat poradników psychologicznych i komedii romantycznych. W rzeczywistości, ważne cechy osobowości - to czy jesteś nieśmiały lub towarzyski, wyluzowany lub zestresowany - wydają się kształtować już w bardzo młodym wieku.

Ostatnio badacze osobowości zaczęli się zastanawiać, co sprawia, że niektórzy ludzie jednak się zmieniają. Psychologowie wyróżnili 24 zalety charakteru, które podziwiamy - jak uczciwość, lojalność, życzliwość, entuzjazm - i analizują je, by zrozumieć dlaczego są one tak naturalne dla niektórych osób. Okazuje się, że wiele z tych cech jest efektem naszych nawykowych reakcji na otoczenie, których można się nauczyć.

- Są dowody na to, że większość z tych cech można zmienić. Ale nie jest to łatwe - mówi Christopher Peterson, wykładający psychologię na University of Michigan. Psychologowie mówią o zmianie osobowości w taki sposób, jak lekarze mówią o biologicznych uwarunkowaniach masy ciała: Natura stworzyła niektórych z nas grubymi, a innych szczupłymi. Zmiana masy ciała jest możliwa, ale wymaga przeciwstawienia się własnej naturze.

Jednak nowy sposób bycia może ostatecznie stać się naszą drugą naturą. Peterson stawia za przykład siebie. Od urodzenia był introwertykiem, ale na wczesnym etapie swojej kariery na uczelni zdał sobie sprawę, że jego małomówność może okazać się zgubna na sali wykładowej. Więc nauczył się być bardziej towarzyski, opowiadać dowcipy i zabawiać duże grupy studentów psychologii. - Czy ciągle jestem introwertykiem? Tak, bo gdy znajdę się w dużym tłumie odczuwam zaniepokojenie - mówi. - Ale konsekwentnie zachowuję się jak ekstrawertyk, bo pracowałem nad tym. A obecnie przychodzi mi to bardzo spontaniczne.

W zasadzie nieważne, czy osobowość Petersona faktycznie się zmieniła. Może formalnie nie jest ekstrawertykiem, ale zachowuje się tak, jakby nim był - i za takiego jest uważany. Zmiana sposobu odbierania przez nas otoczenia i naszych reakcji może być doświadczeniem przeobrażającym, wyzwalającym do działania na innych zasadach. Na początku możemy czuć się niezręcznie, a nawet dziwacznie. Ale nowy sposób zachowania niesie ze sobą nowe doświadczenia, powodując sprzężenie zwrotne, które z czasem nasila przemianę.

Niektóre pożądane cechy można rozwinąć łatwiej niż inne. Odwaga, radość, pasja i optymizm są najłatwiejsze do wypracowania, ale każda z nich wymaga opanowania innego - i czasem zaskakującego - zestawu umiejętności. Aby wnieść więcej radości i pasji do swojego życia, paradoksalnie trzeba być bardziej otwartym na doświadczanie smutku, niepokoju i strachu. Jak się okazuje, nauka pozytywnego myślenia ma mniejsze znaczenie niż pozytywne działanie . A bycie odważnym nie ma nic wspólnego z tym jak bardzo się boisz: to kwestia tego jak mocno jesteś przekonany do postawionych sobie celów.

Pielęgnując te cechy jesteś na drodze do osiągnięcia kombinacji szczęścia, satysfakcji i determinacji, uważanej za pełnię ludzkich możliwości.

Optymizm: Praktyka czyni mistrza

Gdy David Fajgenbaum miał 18 lat, przeżył silny szok. Właśnie przygotowywał się do studenckiego życia na Georgetown University, gdy u jego matki zdiagnozowano guza mózgu. Zamiast wpaść w typowy dla nowego studenta wir biegania po bibliotekach, imprezach i meczach, spędzał każdy weekend w domu, z rodziną. - Targały mną trzy uczucia: samotność, bezradność i poczucie winy, że jestem na uczelni - wyznaje.

Przed śmiercią matki przyszedł mu do głowy pomysł: wyciągnął rękę w stronę innych osób, które przechodziły przez to samo co on. Fajgenbaum zorganizował grupę wsparcia dla studentów, którzy mają chorych rodziców.

Projekt się rozrósł. Zarówno cierpiący studenci, jak i ich przyjaciele chcieli zrobić coś pożytecznego, by pokonać straszne uczucie bezradności. Organizacja ma obecnie ponad 20 oddziałów i zdobyła nawet państwową nagrodę dla organizacji młodzieżowych.

Nawet po śmierci matki Fajgenbaum nie zamknął się w sobie. (...) Podjął działanie wbrew własnemu cierpieniu, co jest podstawą sposobu myślenia optymistów.

Optymiści wydają się być otoczeni magiczną aurą. Mniej cierpią i szybciej wracają do siebie. Są zdrowsi i bardziej lubiani, tworzą trwalsze małżeństwa i czerpią więcej radości z życia. Według psychologów wiele z tych właściwości wynika z nawyków myślowych, których można się nauczyć. Optymizm jest kwestią praktyki, bardziej niż którakolwiek z głównych cech osobowości.

Klucz do większego optymizmu leży w zrozumieniu jego prawdziwej natury. Nie jest on równoznaczny z bezwzględną radością czy ”pozytywnym myśleniem". Ma za to więcej wspólnego z naszym zachowaniem, mówi Suzanne Segerstrom, wykładająca psychologię na University of Kentucky w Lexington. - Myślę, że można rozwijać optymistyczne nastawienie, ale jeszcze lepiej jest doskonalić optymistyczne zachowania - takie jak zaangażowanie i wytrwałość w dążeniu do swoich celów - dodaje.

Pesymiści są sceptycznie nastawieni do efektów swoich działań i mają skłonność niedostrzegania ich pozytywnych rezultatów, nawet jeśli takie istnieją. Aby sobie z tym poradzić, Segerstrom zaleca (...), żeby trenować skupianie uwagi na pozytywnych zdarzeniach. Można prowadzić dziennik, w którym będzie się codziennie zapisywać trzy pozytywne rzeczy, które nam się przytrafiły. To pomoże nabrać przekonania, że zdarzają się one właściwie cały czas i ułatwi podejmowanie działań.

Można też prowadzić pamiętnik, ale nie należy zapisywać w nim swoich najbardziej posępnych myśli i lęków. Lepiej wyobrażać sobie przyszłość, której się pragnie i planować, jak osiągnąć ją na bazie teraźniejszości.

Pasja: Zdecyduj się na skok

Rozpoznaje się ich na pierwszy rzut oka - ludzi głęboko zaangażowanych, całkowicie oddanych, przepełnionych pasją. Ale rzadko mają oni postać kobiety zdolnej skoczyć w głąb oceanu na 160 metrów. Tanya Streeter (35 lat) jest niekwestionowaną mistrzynią nurkowania na zatrzymanym oddechu, czyli bez akwalungu. Zaczynając w 1998 roku zdołała ustanowić dziewięć rekordów świata, często pokonując zarówno mężczyzn, jak i kobiety. Przeciętna osoba może wstrzymać oddech na minutę. Streeter robi to przez sześć minut.

Ten sport wymaga ogromnej odporności fizycznej. Ale jeszcze większe wymagania stawia naszej odporności psychicznej - i to właśnie pociągało Streeter. Oczywiście, czasami była przerażona. Ale nauczyła się oddzielać swoje lęki od możliwości własnego ciała i umysłu.

Wiele osób ma przynajmniej jedną pasję. Ale na ludzi, którzy pragną spełnienia, czeka kilka pułapek, uważa Todd Kashdan, psycholog z George Mason University w Fairfax. (...) Pasje nie pojawiają się jak grom z jasnego nieba. Rozwijają się powoli, w procesie stopniowego doskonalenia. - Badania wskazują jasno, że pasja i zainteresowanie są wynikiem praktyki i doświadczenia - mówi Peterson.

Jako nowicjusz, musisz też pogodzić się z tym, że będziesz musiał nauczyć się tolerować własną ignorancję i śmiać się z niej. - Musisz być gotowy na akceptowanie przykrości i negatywnych uczuć - uważa Kashdan.

W rzeczywistości, uczucie zdenerwowania będzie prawdopodobnie pierwszym znakiem, że trafiłeś na coś, co może być twoją pasją, podkreśla Streeter. - To, co cię najbardziej przeraża, często jest też najbardziej satysfakcjonujące - dodaje. - To nie musi być coś niezwykłego. Ale coś, odnośnie czego nie masz pewności, że będziesz umiał to zrobić.

Radość: Sztuka kochania

Mauro Zappaterra należał do elity młodych lekarzy-naukowców. Po wyczerpującej nauce w Harvard Medical School, w styczniu 2004 roku zaangażował się w projekt badawczy, o którym marzył i który miał mu przynieść tytuł doktora. Był jednak problem: czuł się nieszczęśliwy. - Zawsze fascynowało mnie życie - mówi. - Ale kiedy trafiłem do laboratorium, nic nie było takie, jak sobie wyobrażałem.

Badania, które prowadził nie miały nic wspólnego z zainteresowaniami, które przywiodły go na medycynę. Jego dziewczyna zachęcała go, by trochę odpoczął, ale takie pojęcia jak ”wakacje" są obce studentom i doktorantom medycyny. Ostatecznie, zrobił to - i okazało się to być doświadczenie, które go przeobraziło. W ciągu ośmiu miesięcy w Santa Fe (stan Nowy Meksyk), Zappaterra chłonął wszystko co był w stanie na temat alternatywnych metod leczenia, których nie uczono go na Harvardzie. - Interesowało mnie, w jaki sposób można połączyć współczucie, uzdrawianie i medycynę - tłumaczy.

Po powrocie z Santa Fe, Zappaterra zmienił laboratorium, by badać sposób, w jaki płyn mózgowo-rdzeniowy odżywia i chroni rozwijający się układ nerwowy.

Przyrzekł też sobie żyć pełniej każdą chwilą i czerpać radość ze wszystkiego, włączając w to niepowodzenia, zawody i chorobę. Do osiągnięcia swoich celów wykorzystywał medytację, metody koncentracji i techniki, których nauczył się dzięki terapii alternatywnej. To wtedy Zappaterra odkrył jedną z nielogicznych prawd rządzących zmianami osobowości: radość, jaką czuł, była raczej cicha i refleksyjna niż głośna i energetyczna.

- Mogę być szczęśliwy nawet gdy nie jestem w radosnym nastroju - tłumaczy. W laboratorium niepowodzenia są na porządku dziennym. Na każde doświadczenie, które się uda, 99 nie wychodzi wcale. Ale obecnie Zappaterra wierzy, że frustracje i niepowodzenie pomogły mu się czegoś nauczyć - zarówno o badaniach, jak i o samym sobie.

To czego się nauczył jest w zasadzie zgodne z tym, co Fred Bryant, psycholog z Loyola University nazywa sztuką posługiwania się pozytywnymi uczuciami.

- Jeśli robisz wszystko, by sobie radzić i unikać kłopotów, to tracisz połowę życia - twierdzi Bryant. Choć ludziom wydaje się, że czerpanie przyjemności z dobrych rzeczy przychodzi w naturalny sposób, to jest to prawdziwa umiejętność. - Złe rzeczy przyjdą i znajdą cię same, zapukają do twoich drzwi i zmuszą cię byś sobie z nimi radził - dodaje. - Z pozytywnymi jest inaczej. Musisz otworzyć drzwi, iść na polowanie i znaleźć je.

Odwaga: Robienie słusznych rzeczy

Odwaga kojarzy nam się przeważnie z męstwem fizycznym - siłą charakteru potrzebną do stawienia czoła pożarowi czy przeciwstawienia się dyktatorowi. Ale dzień powszedni wymaga odwagi innego rodzaju, skromniejszej i trudniejszej do zauważenia. Codzienna odwaga może polegać na radzeniu sobie z terroryzującym nas szefem. Może oznaczać wzięcie odpowiedzialności za błąd. Dla inżyniera przemysłowego Kennetha Pedeleose'a, oznaczało to sprzeciwienie się czemuś, co uważał za nieuczciwość.

Pedeleose, analityk z Defense Contract Management Agency, która nadzoruje kontrakty zawierane przez służby wojskowe, stacjonował w fabryce w Marietta (Georgia), w której produkowano wojskowe samoloty dostawcze. Jego praca polegała na kontrolowaniu kontraktów i nie spodobało mu się to co zobaczył: wysokie ceny za części zamienne i poważne naruszenie przepisów bezpieczeństwa. W 2002 roku Pedeleose wraz z innymi inżynierami ujawnił to, wysyłając raport do członków Kongresu USA decydujących o transakcjach wojskowych.

Amerykańskie Ministerstwo Obrony rozpoczęło poważne śledztwo dotyczące projektu, a późniejszy raport głównego inspektora potwierdził wiele zarzutów Pedeleose'a.

Ale czy Pedeleose został nagrodzony za swoją czujność? Niezupełnie. Nazwano go kapusiem, dwukrotnie zawieszano w pracy i musiał walczyć o zaległe pensje (wygrał sprawę). To doświadczenie było stresujące i wycieńczające, przyznaje. (...) Mimo to, obecnie pracuje nad swoim piątym raportem, który również planuje wysłać do Kongresu.

- To co zobaczyłem, zniesmaczyło mnie - przyznaje. - Gdybym mógł zapobiec katastrofie samolotu, a tylko siedziałbym wygodnie i nic nie zrobił w tej sprawie, nie mógłbym spojrzeć na siebie w lustrze. (...)

Historia Pedeleose'a odsłania powszechne niezrozumienie prawdy na temat odwagi: nie jest ona spowodowana brakiem strachu, ale silnym poczuciem obowiązku. Ludzie, którzy zachowują się odważnie, często przyznają, że bali się w kluczowym momencie, mówi Cynthia Pury, psycholog na Clemson University. Ale wyznawane przez nich zasady zmuszają ich do działania. (...)

Pury uważa, że ludzie mogą się nauczyć większej odwagi. Jak komentuje Kashdan, ”bycie odważnym polega przeważnie na tym, że choć czujemy się nieswojo, ciągle idziemy naprzód". (…)

Elastyczność jest symptomem zdrowia psychicznego, a pozbywanie się własnych nawyków może być pobudzające, a nawet ekscytujące. Nabywanie nowych cech charakteru może, po dłuższym okresie, pomóc w dążeniu do bycia osobą, jaką chce się być. W krótszym przedziale czasu próby te mogą dawać satysfakcję, być rodzajem wewnętrznej przygody - sposobem patrzenia na świat z innej perspektywy - nawet bez wychodzenia z domu.
_________________
Powyższy post wyraża jedynie słuszną opinię piszącego w dniu dzisiejszym. Nie może on świadczyć przeciwko niemu w przyszłości. Ponadto piszący zastrzega sobie prawo zmiany poglądów w każdym momencie, bez podawania jakiejkolwiek przyczyny.
 
 
 
Pavel 

Wiek: 24
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 11
Skąd: Lublin
Wysłany: 22 Listopad 2008, 15:03   

Nasze szczęście czy też nieszczęście pochodzi tylko i wyłącznie od nas samych.A dokładniej od tego jak o sobie myślimy i w jaki sposób myślimy o swojej przyszłości.Jeżeli myślimy pozytywnie to wszystko co nas spotka będzie też pozytywne.No i na odwrót,jeżeli myślimy w czarnych barwach. A z tą genetyką wg mnie jest tak,że jeśli człowiek urodził się trochę słabszy psychicznie(tak jak my wszyscy -nieśmiali),myślący trochę mniej kolorowo,to jeszcze nie powód że musimy tacy umrzeć.Ale równie dobrze możemy być kolorowo myślącymi nieśmiałymi:-),przez to bardziej szczęśliwymi.Wystarczy wcisnąć w głowie guzik odpowiedzialny za te kolory;-).Mówiąc dosłownie-przestać się zamartwiać rzeczami nie wartymi zamartwiania
_________________
Paweł
 
 
 
Skazaniec 


Wiek: 16
Dołączył: 10 Cze 2008
Posty: 50
Skąd: Lublin
Wysłany: 22 Listopad 2008, 19:15   

Sposób myślenia można zmieniać 8-) Można nauczyć się rozpoznawać i blokować negatywne myśli, wspierać pozytyne myśli, kończyć wewnętrzną burzę mózgów kiedy prowadzi zaczyna prowadzić do negatywnej konkluzji(np. kiedy myślimy, że coś źle zrobiliśmy i jesteśmy beznadziejni, bezwartościowi). Poczucie szczęścia zależy od poziomu endorfin w mózgu, wszystko tak można rozbić na terminy naukowe, albo traktować z humanistycznego, romantycznego punktu widzenia. Generalnie szczęście przychodzi przy spełnianiu kolejnych potrzeb organizmu->fizjologicznych, bezpieczeństwa, afiliacji, uznania i samorealizacji(odwołuję się do piramidy Maslova). Swoją drogą czujecie to samo co ja? :D Poczucie instykntownego szczęścia, kiedy wstaję rano w sobotę i widzę za oknem śnieżek :) Jeszcze tylko brakuje radosnego grzania kominka i braku wkurzających mnie osób w domu.
_________________
I nie ulęknę się trudności by dojść do Prawdy.
 
 
ania84 

Dołączyła: 06 Gru 2007
Posty: 599
Skąd: jeszcze nie wiem
Wysłany: 22 Listopad 2008, 19:27   

Skazaniec napisał/a:
Poczucie instykntownego szczęścia, kiedy wstaję rano w sobotę i widzę za oknem śnieżek


Jak ja widzę śnieżek za oknem to robi mi się niedobrze. Zwłaszcza w sobotę rano.
_________________
I mówisz wszystko będzie dobrze, nie ma obawy.
 
 
Adik 


Wiek: 22
Dołączył: 10 Sie 2007
Posty: 385
Skąd: Świdnik k/Lublina
Wysłany: 22 Listopad 2008, 20:19   

Ania84 napisał/a:
Jak ja widzę śnieżek za oknem to robi mi się niedobrze. Zwłaszcza w sobotę rano.

A mi się zrobiło mniej więcej tak, jak Skazańcowi :P . Pomimo, że nie lubię zimy, to postawiłem sobie cel, aby tę zimę polubić :) . Wierzę, że wtedy będzie mi właśnie cieplej, a przynajmniej nie zimniej :P . No i w ogóle, jak się myśli pozytywnie o zimie, to dużo łatwiej ją przetrzymać :) . Warto spróbować się zmusić do tego.

Pavel napisał/a:
Jeżeli myślimy pozytywnie to wszystko co nas spotka będzie też pozytywne.

No nie do końca. Można tu dojść do skrajności, kiedy pomyśli się, że moją winą jest, że ktoś mnie potrącił samochodem jadąc 120 km/h, bo sobie coś musiałem niechcący negatywnego pomyśleć :P .

Na losowe wydarzenia nie mamy wpływu. Ale mamy wpływ na innych ludzi - jeśli będzie pozytywny, to dobro w końcu zacznie powracać :) .

Co do szczęścia, to też jestem zdania, że 50% geny, 50% środowisko (dzisiaj można udowodnić każdą tezę, dlatego krzywo patrzę na te 80%). Ale są to czynniki, na które nie mamy wpływu. Pozostała jeszcze tylko nasza wola, czy chcemy być szczęśliwi :) . Wpływ środowiska łatwiej zniwelować, niż wpływ genów. Niemniej, skoro możemy uaktywniać lub wyłączać działanie naszych genów, to faktycznie za pomocą woli i świadomości możemy zmienić w sobie wszystko :) . Przynajmniej teoretycznie :P .

I właśnie zabieram się za lekturkę tego długiego artykułu ;) .

Aha. W ogóle moim zdaniem geny mają tylko taki wpływ na człowieka, że tylko określają, co może wystąpić, jeśli środowisko wpłynie na nas tak, a nie inaczej. Np. masz genetyczną skłonność do nieśmiałości, ale nie musi ona wystąpić, jeśli środowisko będzie wobec Ciebie w znacznej mierze przyjazne :) . I moim zdaniem tak to funkcjonuje.
_________________
"Jeżeli człowiek nie ma czegoś, za co gotów jest umrzeć, żyje na próżno"
Martin Luther King
 
 
 
ania84 

Dołączyła: 06 Gru 2007
Posty: 599
Skąd: jeszcze nie wiem
Wysłany: 23 Listopad 2008, 11:13   

Adik napisał/a:
dzisiaj można udowodnić każdą tezę


Więc jak udowodnisz, tą z 50%?
Skoro każdą tezę można by było udowodnić, znaczyło by to że każda jest prawdziwa.

Adik napisał/a:
Niemniej, skoro możemy uaktywniać lub wyłączać działanie naszych genów


Adik, moim zdaniem jest tylko jeden sposób na wyłączenie naszych genów. Na reaktywację nie znalazłam jak dotąd żadnego sposobu.
_________________
I mówisz wszystko będzie dobrze, nie ma obawy.
 
 
Samek 


Dołączył: 24 Lis 2008
Posty: 49
Skąd: Wieś pod Warszawą.
Wysłany: 28 Listopad 2008, 18:38   

Szczęście według mnie to odpowiedni stan umysłu, który można sobie wypracować. Szczęście to umiejętność cieszenia się z drobnych rzeczy, które dostrzegamy dzięki naszej wrażliwości. Zauważyłem, że ludzie którzy przeżyli bardzo ciężkie chwile w życiu, doznali cierpień potrafią się właśnie tak cieszyć. Często ten co nic nie ma, potrafi czuć się bardziej szczęśliwym niż ten co posiada wszelkie dobra materialne choć wydaje się to absurdalne. Skąd to wynika, można się zapytać? Myślę, że z wewnętrznej przemiany duchowej, którą powoduje cierpienie. Cierpienie powoduje, że człowiek uwrażliwia się nie tylko na potrzeby drugiego człowieka ale również na wszystko co dzieje się dookoła niego. Więcej dostrzega, więcej słyszy i więcej czuje niż ktoś przeciętny. Jednak wrażliwość powoduje, że tacy ludzie bardziej odczuwają wszelkie negatywne, niekorzystne dla nich zdarzenia (stresy, kłótnie, złośliwości, niewygody, przeciwności losu.)
 
 
Dioni 


Dołączył: 29 Lis 2008
Posty: 14
Skąd: Toruń
Wysłany: 29 Listopad 2008, 19:27   

Niestety szczęście sprowadza się serio do fizjologii... jakby Ci wyłączyli hormon szczęścia nic byś nie czuła... :( ale na szczęście tak nie jest... (mam nadzieje)

Więc (chyba każdy tak ma) szczęście jest wtedy kiedy robimy to co kochamy! :D chyba nic więcej się o szczęściu nie da powiedzieć... kochasz jeść - jesteś szczęśliwa jedząc, kochasz walczyć ze swoimi słabościami - każdy sukces jest szczęściem i tak można bez końca...

To tak wg mnie.
_________________

 
 
 
Samek 


Dołączył: 24 Lis 2008
Posty: 49
Skąd: Wieś pod Warszawą.
Wysłany: 29 Listopad 2008, 21:28   

Przepraszam ale przypomnial mi się trochę niecenzuralny, śmieszny wierszyk o szczęściu , ktory chcialbym tu przytoczyć. Mam nadzieję, że Admin mnie nie popędzi.

Szczęście to uczucie głupie
Zaczyna się na pocałunku
A kończy się na D..........
 
 
Batkocz 


Dołączył: 02 Lut 2005
Posty: 827
Skąd: Warszawa
Wysłany: 29 Listopad 2008, 22:01   

Admin zna to w wersji z miłością, a nie ze szcześciem.

A właśnie zacząłem czytać książkę o osiąganiu szczęścia czyli "Przepływ" Mihaly'ego Csikszenthmialyi. Uff mam nadzieje, ze nie zrobiłem literówki w nazwisku autora ;)
Jeśli przeczytam tam coś odkrywczego, to napiszę.
_________________
Powyższy post wyraża jedynie słuszną opinię piszącego w dniu dzisiejszym. Nie może on świadczyć przeciwko niemu w przyszłości. Ponadto piszący zastrzega sobie prawo zmiany poglądów w każdym momencie, bez podawania jakiejkolwiek przyczyny.
 
 
 
Samek 


Dołączył: 24 Lis 2008
Posty: 49
Skąd: Wieś pod Warszawą.
Wysłany: 30 Listopad 2008, 18:39   

Batkocz napisał/a:
Admin zna to w wersji z miłością, a nie ze szcześciem.

Masz rację. To ja użyłem złego słowa. Cosik mi się pomyliło :-x
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 2,4 sekund. Zapytań do SQL: 11