Nieśmiałość
Nieśmiałość jak mgła spowiła nas,
w swym uścisku zabiera nam czas,
trudno nam krzyk wydobyć z siebie,
sami zapatrzeni w błękitnym niebie.
Inni swą mocą na boki szarżują,
nas ich spojrzenia ciągle krępują,
widoki zza muru są dość niejasne,
mamy swe światy, zamknięte, własne.
Nieśmiałość jak mgła nas spowiła,
oby się kiedyś skończyła.
Fagando
W morskich falach tonie żagiel.
W zimnej trawie nie ma mchu.
W ciemnym bagnie był latawiec.
Teraz tam majaczy trup.
Nie ma żartów przy napięciu.
Nie ma śmiechu tam gdzie żal.
Samobójstwo przy targnięciu,
to jest wiele, nie jak żar,
gdzie ognisko płonie w lesie,
łąka niesie zapach krwi.
Tyle dni do śmierci wniesie
to co zmieści się przez drzwi.
Nie ma końca dźwięk chaosu.
Dzwony niosą się wśród gór.
Gapią się ci co z kosmosu
rzucą w ciebie workiem bzdur.
Poezja Gracza
Myśli puste są, walczą wspomnieniami...
W moim sercu żal, w oczach tylko wy.
Ręce pada chcą, pójdę wszędzie z wami...
Spokój idzie w dal, ja siadam do gry.
W dali widzę świat, obraz zza jeziora.
Mógł w tył zrobić krok, jednak przeznaczenie...
Zwędł nadziei kwiat, jednak nie potwora.
W gracza duszy mrok, jego ocalenie...
Cisza wita mnie, mgła spowija zmysły.
Musze dalej iść, tylko kilka chwil...
Wiem, że znajdę cię, jeszcze łzy nie wyschły.
Choćbym był jak liść... WELCOME SILENT HILL!
Cztery
Na mych dłoniach krew,
z serca cieknie żal...
Wszelkim prawom wbrew,
ja odchodze w dal...
Nie ma czasu już,
nie ma w cele krwi...
Śmierć jest blisko dusz,
które widzą drzwi...
Pamięć blaknie w nocy,
i przychodzą sny...
Nikt już nie ma mocy,
by wydobyć łzy...
Koniec był niejasny,
na mych dłoniach krew...
Mój początek własny,
powstał z burzy Lew...
ZOMBI
Zaminowany las pod burzą iskrzącą,
podążają karawany ślepych nadzieją.
Wybuchy falą dźwięku miażdżącą,
niosą trupy z zawieją.
Okrzyki wzniosła grupa zebranych,
gdy doszli następni po próbie.
Milczały tylko czarne barany
myśląc o reszty zgubie.
Modlitwa cicha w kościele płynęła,
łącząc się z inną w świątyniach.
Na zewnątrz modlących się wiara płonęła,
by walczyć z tym co w ich winach.
Biegli w swym fachu dużo ćwiczyli,
patrząc i widząc oczami.
Szczytów sięgali i w doły wchodzili
idąc rozwoju schodami.
Inaczej niż teraz niepowtarzalne,
teraz minęło i minie.
Więzi twe z czasem nierozerwalne,
co w tobie wieczne nie zginie.