autopsja

Moje doświadczenia z nieśmiałością. Lek na nieśmiałość...

Pragnę podzielić się swoimi doświadczeniami, które być może wskażą drogę nieśmiałym.

W moim odczuciu nieśmiałość wynika z braku poczucia własnej wartości. Znam z autopsji. Zdarza mi się być nieśmiałą, ale tylko zdarza - nie trwa to bezustannie. Zniwelować to poczucie mogę czując, że to, co robię ma sens, przynosi ważne dla mnie skutki, że mam coś do zrobienia, że ktoś mnie potrzebuje, okaże zainteresowanie 'mną'. Napisałam 'mną' w cudzysłowie bo mam na myśli człowieka metafizycznego, tego, którego nie każdy może zobaczyć, tylko ten ma znaczenie. Przykład. Nieśmiała byłam zawsze. Czasami wręcz było to rażące, onieśmielające innych. Kiedy stan mojej niesmiałości możnabyło określić krytycznym, znalazłam kogoś (lub ten ktoś mnie znalazł), kto pokazał mi, że to tez jest życie, że ta nieśmiałość, brak pewności siebie nie dyskwalifikuje mnie jako człowieka tzw. normalnego. 'Ktoś' otworzył mi oczy na świat, coś sugerując, zaczełam sobie zadawać pytania natury egzystencjalnej, moje życie stanęło w miejscu. Trudno opisywać cały ten okres 'budowania siebie', tworzenia poczucia własnej wartości - bardzo złożony i trudny do zamknięcia w ramach słownych.

Jestem jeszcze (względnie) młoda, jeszcze wcześnie, ale już sie wiele nauczyłam, ukształtowałam (oczywiście za podstawę mojej tożsamości odpowiedzialni są moi rodzice - mam na myśli to, co dzieje się po 'odcięciu pępowiny'). Zmierzam do tego, że trzeba widzieć świat nie tylko takim, jakim jest zauważalny dla każdego, trzeba zbudować własny, zależny tylko od siebie, zadać sobie parę fundamentalnych pytań, szukać odpowiedzi na nie, aby poznać siebie, poznać świat, wyszlifować poglądy na przeróżne zagadnienia. Ja, kiedy zaczęłam podejmować się tego, o czym piszę w poprzednim zdaniu przestałam... poprostu być nieśmiała.

Żyję bardziej świadomie niż kiedyś, znam siebie, potrafię odpowiedzieć na wiele więcej pytań, wypowiedzieć sie na różne tematy (wiem oczywiście, że jeszcze wiele przede mną, ale już całkiem dużo za mną), czuję, że 'żyje a nie istnieje'.

Mogę 'wyjść' do ludzi bez zażenowania soba, bo mogę im coś zaoferować (nie każdemu, ale stawiam na jakość). Napiszę o bardziej praktycznych sytuacjach, by było łatwiejsze do odbioru. Kilka lat temu krępowało mnie, wpędzało w zakłopotanie, peszyło zwyczajne wejście do sklepu i zapytanie o cokolwiek, czy też rozmowa z nauczycielem lub wykonanie telefonu do urzędu gminy z jakąś prozaiczną sprawą. Teraz mam świadomość, że to bzdury, że tam też są ludzie tacy jak ja (nie chodzi mi o nieśmiałość).

I jeszcze jedno. Nie należy samotność odbierać, jako zło - czesto tak jest traktowana, choć to zależy od wielu czynników -, ale mam na myśli to, że ona (samotność) pomaga poznać siebie i w tym wszystkim, o czym pisałam powyżej. Trzeba się uczyć życia, bo wszelki lęk, który przejawiałam kiedyś wynikał z nieświadomości i niewiedzy o wielu sprawach.

Przepraszam za lekki (względnie) chaos mojej wypowiedzi, ale to o czym pisałam niełatwo opisać pomimo wszystko.

Katarzyna

opublikowano 15 sierpnia 2005