Witam
Znam kogoś świetnego. Super-inteligentny, z gigantyczną wiedzą, miły, spokojny..ale..na początku roku, kiedy wszyscy się poznawali On siedzial ze wrokiem wbitym w ziemię... Teraz się trochę zintegrował; gada z wieloma osobami, ale....wiadomo. Coś musi byc nie tak . Na kółkach On po jednej stronie sali, a ja po drugiej...no chyba, że się do Niego przysiądę Sam nigdy nie zagada... Staram się jak mogę - kiedy czuję, że nie chce - nie ciągnę rozmowy, kiedy mam okazję - odzywam się...Ale jak kogoś takiego otworzyć??? Jak pozbyć się tej obojętności???
Witam
Ale jak kogoś takiego otworzyć??? Jak pozbyć się tej obojętności???
Odpowiedź może Ci się nie spodobać: wytrwale
Fivi
Dołączyła: 29 Sie 2007 Posty: 95 Skąd: z małopolski
Wysłany: 31 Październik 2007, 22:29
A dodatkowo możesz jeszcze spróbować prosić go o pomoc w rozwiązywaniu różnych zadań, to go to trochę podbuduje psychicznie, poczuje się śmielszy bo wartościowszy
_________________ SENS ŻYCIA - książka (online - darmowa), która przy okazji pomaga też przezwycieżyć nieśmiałość. Gorąco polecam, jest świetna.
Batkocz
Dołączył: 02 Lut 2005 Posty: 624 Skąd: Warszawa
Wysłany: 31 Październik 2007, 23:15
Fivi napisał/a:
A dodatkowo możesz jeszcze spróbować prosić go o pomoc w rozwiązywaniu różnych zadań, to go to trochę podbuduje psychicznie, poczuje się śmielszy bo wartościowszy
Może też poczuć się wykorzystywany. Nieśmiali słabo jarzą, i prośbę o korepetycję biorą za prośbę o korepetycje, a nie próbe podrywania. Natomast sam pomysł z wciągnięciem go w jakąś formę pomocy sobie i w ten sposób zblizenie się do niego nie jest zły, ale lepiej jednak użyć innego pretekstu niż nauka. Może coś w stylu, wygrałam w konkursie podwójne zaproszenie do kina ale nie lubie chodzić sama czy nie poszedłbyś ze mną. Niestety z nieśmiałym trzeba wykładać karty na stół albo się wystraszą na amen albo się przełamią. Takie ciuciubabki z czekaniem, aż on się domyśli albo raczej upewni, że masz wobec niego ciepłe uczucia to przeważnie strata czasu, no chyba, że rzeczywiście masz wiele cierpliwości i czasu, coś koło 3 lat.
_________________ Powyższy post wyraża jedynie słuszną opinię piszącego w dniu dzisiejszym. Nie może on świadczyć przeciwko niemu w przyszłości. Ponadto piszący zastrzega sobie prawo zmiany poglądów w każdym momencie, bez podawania jakiejkolwiek przyczyny.
Paluszek
Wiek: 23 Dołączyła: 11 Sie 2007 Posty: 282 Skąd: Warszawa
Wysłany: 1 Listopad 2007, 00:06
Pamiętam, że będąc dzieckiem na wakacjach nad jeziorami zbierałam małże. Myślałam, że kryją się w nich perły, więc rozłupywałam albo podważałam ich skorupki czymś ostrym. W środku nie było oczywiście pereł, tylko galaretowate mięsko. Kiedy nakryła mnie ciotka, nakrzyczała na mnie, że te małże są żywe i czują ból, że nie można ich tak rozłupywać.
Myślę, że nieśmiałe osoby są często jak takie małże. Wierzy się, że w środku jest perła i na siłę próbuje się wydobyć ją z tej skorupki. A to jest bolesne. Osoba zamknięta w sobie musi odczuwać pewnego rodzaju ból, gdy ktoś zbyt szybko próbuje się do niej zbliżyć i ją otworzyć. Siebie też można pokaleczyć.
Już tu wspomniano, że powinnaś uzbroić się w anielską cierpliwość. Ja chciałam dodać, że jeśli uda Ci się choć trochę przełamać nieśmiałość tego chłopaka, to i tak w takiej relacji możesz czuć się bardzo samotna. On może potrzebować bardzo dużo czasu, a czy będziesz na tyle wytrwała, by dosłownie prowadzić go za rękę i nie oczekiwać zbyt wiele? To dla Ciebie może także być trudne, bo każdy ma swoje potrzeby emocjonalne i inne i prędzej czy później będzie oczekiwać ich zaspokojenia w relacji, w którą tyle energii i sił zainwestował.
Niemniej życzę powodzenia i wytrwałości.
_________________ "Miała baba mikołajka i ciągnęła go za jaka!"
Wiek: 21 Dołączył: 16 Wrz 2007 Posty: 234 Skąd: Warszawa
Wysłany: 1 Listopad 2007, 11:11
Piotrek74(Batkocz) napisał/a:
Takie ciuciubabki z czekaniem, aż on się domyśli albo raczej upewni, że masz wobec niego ciepłe uczucia to przeważnie strata czasu, no chyba, że rzeczywiście masz wiele cierpliwości i czasu, coś koło 3 lat.
Oj, nie przesadzajmy :] Każdy przypadek jest indywidualny na swój sposób, niektórzy nieśmiali po prostu czekają aż przydarzy im się coś na co długo czekali, po czym, gdy to się już wydarzy, próbują skorzystać z danej okazji. Biorąc pod uwagę, że chłopak ten jest osobą mądrą i inteligentną, to powinien wiedzieć, że druga taka szansa nie nadarzy się szybko, tudzież nie powtórzy się już ponownie. Natomiast z dużą pewnością, czuje on samotność serca i chciałby, aby ktoś przerwał tę ciszę trawiącą jego wnętrze.
Myślę, że te korepetycje nie są złym pomysłem, mogłabyś mu się potem odwdzięczyć zapraszając go gdzieś. Powinnaś pomału zdobywać jego zaufanie, pokazać bezinteresowność i sympatię dla jego osoby
ps. Po raz kolejny urzekła mnie wypowiedź Paluszka, znakomite porównanie. Paluszku, na jaki kierunku studiów jesteś/byłaś? :]
_________________
dla "nieśmiałopodobnych" polecam:
książki
"Weronika postanawia umrzeć"
"Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam..."
anime
"Welcome to NHK"
Ostatnio zmieniony przez Sarathai 1 Listopad 2007, 14:11, w całości zmieniany 2 razy
Paluszek
Wiek: 23 Dołączyła: 11 Sie 2007 Posty: 282 Skąd: Warszawa
Wysłany: 1 Listopad 2007, 11:46
Sarathai napisał/a:
Po raz kolejny urzekła mnie wypowiedź Paluszka, znakomite porównanie. Paluszku, na jaki kierunku studiów jesteś/byłaś? :]
Twoje słowa wprawiły mnie w błogi nastrój, jednak nie zdradzę na forum na jakim kierunku jestem, w trosce o zachowanie prywatności. Mówi się, że kobiecie dziennie do przeżycia wystarczą dwa komplementy i szklanka wody (żeby się nie udławiła?). I są to święte słowa.
_________________ "Miała baba mikołajka i ciągnęła go za jaka!"
Ach!!! Mnie również bardzo podobało sie to porównanie Wogóle dziekuję za odpowiedzi...
Pamietam, że w 6-ej klasie znałam dziewczynę, do której nikt się nie odzywał, bo była bardzo nieśmiała... Pamietam też, że miałam już dość swoich rozwrzeszczanych koleżanek i zaczełam z Nią rozmawiać wyglądało to tak, że Ona np. szła obok mnie, a ja do Niej nawijałam! Wogóle się nie odzywała!!! Ale w końcu ; po jakimś pół roku zaczeło się cokolwiek dziać i teraz mam świetną przyjaciółkę chiałabym tak samo z tamtym chłopakiem, tylkoże przed Nim trochę się boję Wydaje się taki wyniosły i arogancki, ale sama byłam kiedyś nieśmiała i wiem, że to po prostu strach...
cóż Według porad - uzbroję się w cierpliwość i wytrwałość - zobaczymy, co z tego będzie
Wiek: 21 Dołączył: 16 Wrz 2007 Posty: 234 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2 Listopad 2007, 09:17
klara napisał/a:
Ona np. szła obok mnie, a ja do Niej nawijałam! Wogóle się nie odzywała!!! Ale w końcu ; po jakimś pół roku zaczeło się cokolwiek dziać i teraz mam świetną przyjaciółkę
Gratuluję samozaparcia, wydaje mi się, że niewiele jest takich osób jak Ty.
klara napisał/a:
Według porad - uzbroję się w cierpliwość i wytrwałość - zobaczymy, co z tego będzie
Powodzenia.
_________________
dla "nieśmiałopodobnych" polecam:
książki
"Weronika postanawia umrzeć"
"Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam..."
Hmm skąd ja to znam, w moim wypadku też tak reaguję na nowe osoby i bardzo często jestem w ten sposób odbierany.
Daj mu szansę, a pewnie nie pożałujesz
_________________ Zagubiony w tłumie
Siemowit
Dołączył: 05 Mar 2007 Posty: 212 Skąd: ....
Wysłany: 3 Listopad 2007, 19:11
A skąd wy wiecie co ten chłopak tak naprawdę chce? A może ta dziewczyna zwyczajnie jemu się nie podoba i myśli o innej a tu nagle jakaś mu zawraca głowę...wybaczcie, ale czy nigdy w życiu nie mieliście takiej sytuacji jak wyżej opisanej, bo ja miałem i to raczej nie jedną i wiem, że im szybciej spławi się taką osobę tym lepiej,....oczywiście lepiej dla niej....
Podryw na siłę, jakieś przynęty jak korepetycje itp. nie jest dobrym rozwiązaniem...związek powinien rodzić się sposób naturalny, z odpowiedzią jednoczesną z obu stron...a nie zasieki i polowanie....to moje zdanie
_________________ "Wolność kocham i rozumiem, wolności oddać nie umiem!!!"
Wiek: 21 Dołączył: 16 Wrz 2007 Posty: 234 Skąd: Warszawa
Wysłany: 3 Listopad 2007, 20:16
Wiesz, u osób nieśmiałych czasami trudno jest rozróżnić ich stanowiska względem różnych spraw, chłopak rzeczywiście może być nie zainteresowany, ale również dobrze może bać się okazać uczucia względem naszej Klary
_________________
dla "nieśmiałopodobnych" polecam:
książki
"Weronika postanawia umrzeć"
"Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam..."
anime
"Welcome to NHK"
Batkocz
Dołączył: 02 Lut 2005 Posty: 624 Skąd: Warszawa
Wysłany: 3 Listopad 2007, 20:27
Siemowit napisał/a:
...wybaczcie, ale czy nigdy w życiu nie mieliście takiej sytuacji jak wyżej opisanej, bo ja miałem i to raczej nie jedną i wiem, że im szybciej spławi się taką osobę tym lepiej,....oczywiście lepiej dla niej....
Oj miałem takie sytuacje, do tego miałem wrażenie, że czym bardziej wymigiwałem się od nawiązania bliższej znajomości, tym bardziej brane było to za przejaw mojej nieśmiałości, an nie braku zainteresowania dziewczyną jak to było w rzeczywistości. Cieżka to sytuacja niby uczciwie byłoby po prostu powiedzieć dziewczynie, że nic między nami nie będzie, z drugiej strony dla nieśmiałego nie jest to łatwe. Zaczynają się wątpliwości czy on sobie tego uczucia żywionego dla niego przez tę dziewczyne nie ubzurał, nadinterpretuje fakty, i jak powie, że nie jest zainteresowany to się zbłaźni, do tego jeszcze dochodzi lęk nieśmiałych przed robieniem innym przykrości, więc woli przeczekać, aż dziewczyna sama zrezygnuje.
Siemowit napisał/a:
Podryw na siłę, jakieś przynęty jak korepetycje itp. nie jest dobrym rozwiązaniem...związek powinien rodzić się sposób naturalny, z odpowiedzią jednoczesną z obu stron...a nie zasieki i polowanie....to moje zdanie
Z tymi zasiekami to chyba przesadzasz, to po prostu sposób na zweryfikowanie czy jest szansa na pogłebienie znajomości czy nie, czy chłopak jest w ogóle zainteresowany, bo inaczej można się tak meczyć niemalże latami.
_________________ Powyższy post wyraża jedynie słuszną opinię piszącego w dniu dzisiejszym. Nie może on świadczyć przeciwko niemu w przyszłości. Ponadto piszący zastrzega sobie prawo zmiany poglądów w każdym momencie, bez podawania jakiejkolwiek przyczyny.
W zasadzie to na razie nie mam pojęcia czy mu sie podobam, czy nie chcę sie przekonać ostatnio dodało mi odwagi i przekonania takie wydarzenie:
Moja przyjaciólka, której On został kiedyś przedstawiony, powiedziala Mu "cześć", kiedy szli przypadkowo razem do szkoly... był zaskoczony. Szli obok siebie, ale w odległości jakiś 2 metrów...xD po paru minutach ciszy Ona rzyciła zdanie: "Ale beznadziejna pogoda" ...On coś tam odpowiedzial, ale tak cicho, że nie usłyszała....Reszta drogi zeszła na milczeniu...
A poza tym pamietam, jak ja byłam niesmiała wielu osób "nie lubiłam", bo wielu się bałam...Kiedy przestałam byc niesmaiła, okazalo się,że z tymi samymi ludźmi świetnie sie dogaduję ...
Ostatnio zmieniony przez klara 4 Listopad 2007, 21:28, w całości zmieniany 1 raz
ech
Dołączył: 29 Sie 2007 Posty: 543 Skąd: mam to wiedzieć...
Wysłany: 4 Listopad 2007, 21:28
Kurewa, ja też bym chciał przestać być nieśmiałym Jak ty to zrobiłaś?
Ale chłopak ma szczęście, że mu się taka adoratorka trafiła Ja tak nie mam
tak szczerze mówiąc...zobaczyła, co przez to straciłam, i obserwowałam osoby, które są "lubiane", uważane za "fajne" A poza tym taka jedna książka pomogła mi zrozumiec ten problem lepiej A ! I jescze jedno! Start w nowej szkole To daje do myślenia ... Zaczełam sama podchodzic do róznych osób i rozmawiać Czasami wychodziło kiepsko, ale odkryłam, że moje "ego" jest silniejsze, niż mi sie wydaje
Wiek: 21 Dołączył: 16 Wrz 2007 Posty: 234 Skąd: Warszawa
Wysłany: 4 Listopad 2007, 21:58
klara napisał/a:
jedna książka pomogła mi zrozumiec ten problem lepiej
możesz się podzielić informacją na temat tytułu i autora tej książki?
_________________
dla "nieśmiałopodobnych" polecam:
książki
"Weronika postanawia umrzeć"
"Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam..."
anime
"Welcome to NHK"
ech
Dołączył: 29 Sie 2007 Posty: 543 Skąd: mam to wiedzieć...
Wysłany: 4 Listopad 2007, 23:08
Hmm... no niby się zgadza. Ja też wiem ile przez to tracę, też obserwuje osoby (siłą rzeczy ) które są przebojowe, też właśnie startowałem w nowej szkole...
No to coś musiałem zjebać bo mi nic to nie pomogło... =,-
Swoją drogą naprawdę zjebałem sprawę. Miałem idealną okazję, żeby coś zmienić... zupełnie nowa szkoła i kur*a wszystko zjebałem...
A poza tym pamietam, jak ja byłam niesmiała wielu osób "nie lubiłam", bo wielu się bałam...Kiedy przestałam byc niesmaiła, okazalo się,że z tymi samymi ludźmi świetnie sie dogaduję ...
szczerze mówiąc wątpię że mozna wyjść z nieśmiałości... ja juz chyba straciłam nadzieję, czas pogodzić sie z faktem że jestem idiotką i życie ucieka mi przez palce....
_________________ ale kiedy mówisz do mnie słońce
traktuję to co nieco opacznie
ty jesteś jednym a ja drugim końcem
daleko nam do siebie strasznie..
ja mysle ze z niesmiałoscią czy tez fobią jest jak z cukrzycą nie mozna jej całkowicie wyeliminowac ale mozna ja tak "podleczyc" aby jak najmniej przeszkadzała w codziennym życiu
[ Dodano: 5 Listopad 2007, 19:13 ]
ja mysle ze z niesmiałoscią czy tez fobią jest jak z cukrzycą nie mozna jej całkowicie wyeliminowac ale mozna ja tak "podleczyc" aby jak najmniej przeszkadzała w codziennym życiu
_________________ "Są rzeczy na swiecie o ktorych sie waszym fizjolgom niesniło "
Wiek: 25 Dołączył: 12 Lis 2005 Posty: 701 Skąd: Warszawa
Wysłany: 5 Listopad 2007, 21:15
Nie można raz na zawsze pozbyć się uczucia skrępowania i lęku społecznego, bo każdy człowiek czasami tego doświadcza (z wyjątkiem, być może, niektórych poważnie chorych psychicznie). Można natomiast zredukować je do zdrowego poziomu.
ShySe
_________________ Nowe przypadki w polskiej gramatyce:
Pomównik: o kim? co?
Szantażnik: kogo? czym?
Wpierdolnik: komu? za co?
hmm... zastanawiałaś się czy napewno takiego chłopaka chcesz? liczysz się z późniejszymi konsekwencjami? Bo wpewien sposób to ty tęż się zarazisz "nieśmiałością" tzn bedziesz przez jego nięmiałość wielokrotnie "przytrzymywana"
Opowiem to z drugiej strony. Byłem/jestem prawie taki jak ten twój nieśmiały wybraniec. Byłem w bardzo podobnej sytuacji. Zaraz powiem jak się to potoczyło...
Pewnego dnia kolega oznajmił mi że bardzo podobam się jego koleżance. Wsumie niewiedziałem która to, jakoś niespecjalnie się garnałem by ją poznawać. Męczył mnię, męczył aż w końcu się zgodziłem żeby mi wysłal nr do niej na gg. Napisałem do niej coś zaczęliśmy gadać. Ona zaczeła mnie bardzo konsekwennie adorować. Powoli, powoli, mimo że uciekałem widząc ją:)
Wkońcu udalo jej się namówić na jedno spotkanie. Widziała ze jestem strasznie stremowany. Troche się przestraszyłem kolejnych spotkań. jednak ona dalej nalegałą i po dłuższym czasie znów się spotkaliśmy. W końcu gdzieś po 5 mięsiącach otworzyła mnie na tyle ze byłem w stanie ją przytulić czy później pocałować, niedługo później stwierdziliśmy, żę będziemy razem...
Zakochałem się po uszy. Ta dziewczyna mi imponowała. Byłem wniebowzięty, że taka dziewczyna się mną zainteresowała. Dziewczyna niesamowice zabawna, wilekim poczuciem humoru, z bardzo silną osobowością, przebojowa. U nas w szkole była przewodniczącą Liceum.
Noi zaczęliśmy być ze sobą. To już nie tylko randeczki na ławeczce, czy stale jakiś spacery we dwójke. Oprócz tego uczestniczy się w życiu drugirj osoby. Co raz częsciej zacząlem przebywać z jej przyjaciółmi rodziną, kolezankami, kolegami... Zacząłem z nimi chodzić na impezy, na pizze, do kina i takie tam. I tu zaczął się problem. Mimo ze byli wszyscy przesympatyczni i mili to jednak czułem się całkiem obco... praktycznie niezamieniałem z nimi słowa. Siedziałem, chodziłem zfrustrowany... Nic kompletnie nieprzychodzło mi do głowy. Dostawałem coś w rodzaju paraliżu. Widziałem, zę jej jest nieprzyjemnie. Siedziała jak koło jakiegoś kaleki. Mówiąc raz na jakiś czas "nie bój się zaraz idziemy..."
Sytuacją gdzie kompletnie "dałem ciała" był wspólny 3 dniowy wyjazd w góry. Wszycy się bawili w najlepsze. Zabawa 24/h... Ognisko, piwko, śpiewy, gonienie się wokół domku, skoki do siana, wyscigi na taczkach... Tylko wszytko bezzemnie! ja zawsze gdzieś na uboczu zfrustrowaną miną. W niesamowitą złością na cały swiat i na moją dziewczyne, zę sie dobrze bawi. Wszyscy mieli mnie za gbura! Wręcz złość zacząłem wyładowywać na niej, robiąc jej wyrzuty.
Po tym wyjezdzie dostałem żółta kartka. Co raz rzadziej byłem zapraszany na jakieś urodziny, wspolne wypady do miasta... na kolejny wyjazd już niepojechalem, nikt mi tego niezaproponował. Po co brać kogoś kto tylko psuje atmosfere:( Przez to coraz rzadziej mogłem się spotykać z swoją ukochaną. Spotkania zaczeły być sztuczne. Robiliśmy się sobie coraz bardziej obcy. W piatki, soboty, niedziel wogule się niewidzieliśmy bo wtedy zawsze widziała sie ze znajomymi.
W końcu usłyszłem, że tak naprawde to "my jesteśmy z innej bajki", że przymnie czuje się "jak związana" i "ze jednak do siebie niepasujemy... nie czuje przy mnie "poczucia bezpieczeństwa" i chyba będzie dla nas obydóch lepiej jak się rozstaniemy"
Tak się skończył związek Nięsmiałego z bardzo śmiałą dziewczyna...
To co na początku wydaje się "nie winne i urocze" później może być kosmzarem... Więc zastanów sie!
Ach...no tak.. wiem.... Liczę się z konsekwencjami... Może byc ciężko...ale On nie jest aż tak niesmiały, a ja tez nie jestem "przebojwa" . Nie chciałabym nawet taka byc, bo wiem, jaka cene się za to płaci Więc zachowałam swój "niepowtarzalny" spokojny charakter, choć juz bez niesmiałości... Dzieki za te odpowiedź wiele mi uswiadomiła...Choć nie wiem, czy teraz moglabym się wycofać, kiedy zaczęło się coś dziać... Na razie sama sobie tego nie wyobrażam... zobaczymy, co to bedzię...
A tytuł ksiązki to: "niesmiałość" autor : Philip G. Zimbardo troche mi głupio, że w taki sposób pozbyłam się nieśmaiłości... poprzez poradnik....
Paluszek
Wiek: 23 Dołączyła: 11 Sie 2007 Posty: 282 Skąd: Warszawa
Wysłany: 5 Listopad 2007, 22:37
Kris1906, to co napisałeś jest cenne i wnosi nowe spojrzenie na problem. Ale ja myślę, że to nie tyle kwstia tego, że osoba nieśmiała ze śmiałą nie powinna się wiązać, tylko ogólnie różnić w osobowościach, temperamentach i światopoglądach. Uważam, że udane związki powstają na bazie podobieństw. Jeśli jest zbyt wiele różnic trzeba ciągle chodzic na kompromis. I prędzej czy później zaczyna to być męczące. Znałam pewną parę (oboje absolutnie nie należeli do nieśmiałych), ona była bardzo towarzyska, natomiast on miał usposobienie domatora. Na bardzo długi czas ta dziewczyna wyrzekła się swojego życia towarzyskiego i siedziała z nim w domu (bo wiadomo miłość jest skłonna do ustępstw...). W końcu rozstali się i chyba to było słuszne, bo za bardzo się od siebie różnili. Zakończę cytatem: "Nie ważne jest patrzeć na siebie, tylko patrzeć w tym samym kierunku".
_________________ "Miała baba mikołajka i ciągnęła go za jaka!"
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach