A ja właśnie nie mogę nikogo poznać Chce się tylko pożalić. Pomału zawisa nade mną czarne pasmo chmur oznaczające staropanieństwo. Wciąż nie mam z kim ułożyć sobie życia, a powinnam juz mieć, bo to taki wiek. Nawet przez internet nie udało mi się nikogo poznać, chociaż się starałam To jest naprawdę żałosne. Niedługo pewnie moja cała rodzina i znajomi będą mnie palcami wytykać i śmiać się ze mnie, ze taki ze mnie nieudacznik.
Gdzie Wy poznawaliście swoich partnerów lub partnerki? Jeżeli w ogóle naturalnie takie były.
Ja chętnie pogadam przez GG (do Krakowa mam daleko ). Nie obiecuję, że zostanę Twoim mężem ( ) ale może chociaż kolegą. Szkoda, że nie podałaś numeru GG w profilu, może by ktoś zagadał.
_________________ Hey Ho, Lets Go!
terefere
Dołączył: 19 Sie 2006 Posty: 107 Skąd: z rury Selevana
Wysłany: 17 Styczeń 2008, 19:32
hehe Lenka, staropanieństwo? Daj spokój. I nie podrywaj nikgo na 'bidulkę', bo są faceci, którzy tylko czyhają z niecnymi zamiarami na takie niewinne kobiety
zielony
Wiek: 25 Dołączył: 03 Lut 2006 Posty: 47 Skąd: się tu wziąłem?
Wysłany: 17 Styczeń 2008, 20:51
Staropanienstwo w wieku 23 lat, nie przesadzaj . Bardzo ci to ciazy czy to raczej presja otoczenia?
Uważam sobie, że presja otoczenia ma drugorzędne znaczenie. Bycie z kimś to jest naturalna potrzeba większości ludzi. Czy instynkt macierzyński, to też presja otoczenia? Potrzeba bliskości, potrzeby seksualne, potrzeba stabilizacji i pewnie jeszcze wiele innych potrzeb - wszystkie są wewnętrzene. One nie znikną kiedy powiemy sobie "olewam, to nie będę ulegał presji otoczenia." Takie jest moje zdanie.
_________________ ,,Dobrze jest, psiakrew, a kto powie, że nie, to go w mordę!"
ja mam 22 lata i zero wizji na przyszłość... pracuję, ale co mi z tego jak zostanę starym kawalerem (prawiczkiem ) najwyżej na starość wyjadę gdzieś na bezludną wyspę żeby dokończyć żywota...
mino wszystko jestem optymistą jeśli nie zaznam miłości to przynajmniej nikt mnie nie zrani... (nie chcę przeżywać tego znów...)
[ Dodano: 3 Kwiecień 2008, 16:51 ]
I myśleć nie tylko głową ale też uczuciami. I nie przejmować się za bardzo. Mówię to dlatego, że sam mam z tym problem. To znaczy przejmuję się, i myślę przeważnie głową a nie uczuciami ale się staram...
żeby walczyć o coś trzeba mieć motywację... po wielu nieudanych próbach każda następna staje się bardziej męcząca niż pozytywna.
Do walki o miłość trzeba mieć też jakieś sposoby, np znajomych albo jakieś talenty typu umiejętność grania na czymś, albo śpiewanie.
Ja jestem nieśmiały i nie mam nic czym mógłbym sie wyróżnić... moje uczucia są zawsze szczere i głębokie ale nikt się o nich nie dowie jeśli mnie nie pozna.
I wcale nie jestem pesymistą... hehe po prostu jestem optymistą z doświadczeniem
PS: tylu użytkowników a tak mało postów.. myślałem że jakaś konwersacja się wywiąże...
wyrózniająca nieśmiałość ?! oszalałeś ?
to jest jedna wielka wada, obrzydliwa wada, przez nią ludzie mogą uważać nieśmialych za jakiś...biernych życiowo
lub jakies ciamajdy co w życiu sobie poradzic nie potrafią, bo nie dojść ze nie potrafią wyrażać swojego zdania to w ogole odczuwają niemożność sklecenia zdania z sensem !
no i w czym to niby ma mieć plusy?
Hejka! A ja przyglądając się sobie samemu na spokojnie, bez analizy dochodzę właśnie do takiego wniosku. Nieśmiałość mnie wyróżnia i to pozytywnie.
Juliuszka napisał/a:
to jest jedna wielka wada, obrzydliwa wada, przez nią ludzie mogą uważać nieśmiałych za jakiś...biernych życiowo
Mogą tak uważać ale czy tak uważają? Jeśli tak to znaczy, że sami są siebie warci. Warto pracować nad sobą, ale nie warto galopować na przód jak koń z klapkami na oczach nie patrząc na innych tylko biegnąc za wszelką cenę na złość. Do tej pory bardzo chciałem zrobić z siebie duszę towarzystwa. Teraz zdałem sobie sprawę, że będąc duszą towarzystwa musiałbym być kimś innym niż jestem, przekręcić się o 180 stopni. Pytanie tylko, czy przez to ludzie polubią mnie bardziej niż teraz? Nie chcę być bierny ale zdaję sobie sprawę, że może wywrócenie siebie do góry nogami nie jest konieczne. Mnie wystarczyłoby się uporać se stresem i żebym umiał bronić własnego zdania. A nieśmiałość? Stwierdzam, że to nie jest aż tak wielki problem. Co wy o tym sądzicie? Na razie.
[ Dodano: 4 Kwiecień 2008, 19:01 ]
Dodam jeszcze tylko, że całkiem niedawno też widziałem nieśmiałość jako jedną wielką wadę... Czekam na głosy innych co w tej trawie piszczy.
Wiek: 25 Dołączył: 12 Lis 2005 Posty: 701 Skąd: Warszawa
Wysłany: 4 Kwiecień 2008, 20:35
Pawel831 napisał/a:
A ja przyglądając się sobie samemu na spokojnie, bez analizy dochodzę właśnie do takiego wniosku. Nieśmiałość mnie wyróżnia i to pozytywnie.
Podstawowym błędem, jaki popełniają ludzie nieśmiali, jest patrzenie na siebie oczami wszystkich, tylko nie własnymi. I ten błąd uporczywie tkwi u podstawy chyba każdego „uzasadnienia”, dlaczego warto być nieśmiałym. No więc owszem, może nieśmiałość wyróżnia — co w związku z tym? Możesz wyróżnić się na rozmaite sposoby, na przykład wydłubując sobie oko. Tylko czemu to ma służyć? co ci to daje? Czy wyróżnianie się jest twoim celem?
Pawel831 napisał/a:
Do tej pory bardzo chciałem zrobić z siebie duszę towarzystwa. Teraz zdałem sobie sprawę, że będąc duszą towarzystwa musiałbym być kimś innym niż jestem, przekręcić się o 180 stopni. Pytanie tylko, czy przez to ludzie polubią mnie bardziej niż teraz? Nie chcę być bierny ale zdaję sobie sprawę, że może wywrócenie siebie do góry nogami nie jest konieczne.
Nie jest. Ale śmiałość to zdecydowanie co innego niż bycie duszą towarzystwa.
ShySe
_________________ Nowe przypadki w polskiej gramatyce:
Pomównik: o kim? co?
Szantażnik: kogo? czym?
Wpierdolnik: komu? za co?
Ja się cieszę z tego że jestem jaki jestem... nie piję, nie palę, nie imprezuję. Jak słyszę tyle opowieści o tym że ktoś tam się zalał i zrobił coś po pijaku to w głębi serca dziękuję że nie ciągnie mnie takie życie.
Bardziej wolę spokojny cichy wieczorek we dwoje, spacer po plantach czy chodźby iść na pizze. Rozumiem że każdy by chciał rozrywki, ja też głośno muzykę słucham i czasem jadę na jakiś koncert albo do kina ale nie rozumiem co ciekawego jest w jeżdżeniu co tydzień na imprezę czy picie tylko po to żeby pić..
Dawniej chciałem się zmienić, chciałem być taki jak Ci z żelem na głowie.. wygadany, pewny siebie, czasem chamski. Ale jak się nad tym zastanowić to nie warto... bo tacy ludzie tracą całą radość z życia. Dla nich spojrzenie czy dotyk dłoni nic nie znaczy bo w końcu macają dziewczyny tuzinami na imprezach.
Może i nieśmiałość ma swoje wady, ale ma też zalety i to czasem te najważniejsze.. np zdolność do kochania bez granic..
Dawniej chciałem się zmienić, chciałem być taki jak Ci z żelem na głowie.. wygadany, pewny siebie, czasem chamski. Ale jak się nad tym zastanowić to nie warto... bo tacy ludzie tracą całą radość z życia. Dla nich spojrzenie czy dotyk dłoni nic nie znaczy bo w końcu macają dziewczyny tuzinami na imprezach.
Może i nieśmiałość ma swoje wady, ale ma też zalety i to czasem te najważniejsze.. np zdolność do kochania bez granic..
To ja muszę powiedzieć, że właśnie od niedawna dochodzę do podobnych wniosków co dexter86...
[ Dodano: 4 Kwiecień 2008, 21:33 ]
Myślę, że jakbym się zmienił na siłę, to coś bym stracił. Myślę, że w oczach znajomych też.
[ Dodano: 4 Kwiecień 2008, 21:38 ]
ShySe napisał/a:
odstawowym błędem, jaki popełniają ludzie nieśmiali, jest patrzenie na siebie oczami wszystkich, tylko nie własnymi. I ten błąd uporczywie tkwi u podstawy chyba każdego „uzasadnienia”, dlaczego warto być nieśmiałym.
Chyba nie za bardzo rozumiem co chcesz przez to powiedzieć. Właśnie zaczynam patrzeć na siebie własnymi oczami i nie stwierdzam dlaczego warto być nieśmialym ale dlaczego nie warto się zmieniać na siłę, szybko i w galopie.
Właśnie zaczynam patrzeć na siebie własnymi oczami i nie stwierdzam dlaczego warto być nieśmialym ale dlaczego nie warto się zmieniać na siłę, szybko i w galopie.
Ja bym radził zastanowić się czy wogóle warto się zmieniać... Owszem będzie więcej znajomych, będzie ciekawsze i intensywniejsze życie, ale jakim kosztem? Zdrowia (wódka, fajki)? Jesteśmy tacy jacy jesteśmy... można się zmienić na siłę jeśli się bardzo chce ale nigdy nie będziemy inni.
Jest takie powiedzenie: "zawsze lepiej jest tam gdzie nas nie ma" w przypadku nieśmiałości jest podobnie, my nieśmiali uważamy że jesteśmy gorsi, a tymczasem jesteśmy lepsi, tylko nie pokazujemy się jak ci wszyscy. Nie każdemu jednak dane jest szczęście i miłość w życiu, trzeba z tym żyć.
Dzięki nieśmiałości przeczytałem więcej książek niż niektórzy widzieli na oczy... rozumiem rzeczy które dla innych nie istnieją, potrafię cieszyć się patrząc na zachód słońca i dziękować Bogu za to że mogę go oglądać. Każdy dzień przynosi coś nowego, coś z czego można się cieszyć, coś co pozostanie w pamięci. Jestem nieśmiały i nie wstydzę się tego, i moim marzeniem jest poznać kogoś kto będzie taki jak ja. Bo jednak samotnie życia nie da się przeżyć z uśmiechem na ustach.
Nieśmiałość wg mnie ma tylko jedną wadę.. nie pozwala poznać kogoś, zagadać, nawiązać znajomości. Nie pozwala pokazać się. Ja nie potrafię zagadać do dziewczyny, do chłopaka w sumie też.
Dobra już się nie rozpisuję hehe.. idę spać bo jestem na nogach od 4 i po 15 godzinach pracy dobranoc wszystkim
ładnie to wszystko opisane, tak podnosząco na duchu
ale to tylko slowa, w rzeczywistości jest inaczej...
szlak może trafić, jak ludzie przychodza po weekendzie i opowiadają o swietnych imprezach z mnostwem znajomych...
to taki przykład, mam nadzieje ze wiecie o co chodzi
hehe no ja wiem doskonale.. miałem w klasie technikum 30 chłopaków więc po weekendzie to takie opowieści były na porządku dziennym
Ale to co pisałem wcześniej to nie tylko słowa... to prawda. Może i tylko u mnie ale jednak prawdziwe. Wiele złego można mówić o nieśmiałości, ale też jest w tym wiele dobrego i sztuką jest cieszyć się z tego bo narzekać to każdy może, ale to 'iście' na łatwizne
_________________ "Everything that has a beginning, has an end...."
Cześć wam jestem z Łodzi powiem wam tylko tyle, że nieśmiały jestem odkąd pamiętam od pierwszych chwil w przedszkolu od tamtego czasu nie sie nie zmieniło. To świństwo niszczy mi życie Dlatego niestety powiem wam tyle, że to wada i nic więcej a co najgorsze to to że nie wiadomo jak to pokonać. Byłem na terapii grupowej teraz idę na indywidualną szukałem osób z mojej miejscowości ale widać nikogo nie ma. Aby pokonać nieśmiałość trzeba by było wykasować wszystkie wspomnienia zarówno z pamięci jak i spod świadomości ALE NIE WIADOMO JAK TO zrobić myślałem nad hipnozą. Pamiętajcie naukowcy stale pracują nad rozwiązaniem tego problemu
_________________ michał
Ostatnio zmieniony przez Redex 8 Kwiecień 2008, 14:21, w całości zmieniany 1 raz
chciało by się zaśpiewać "więc chodź, pomaluj mój świat na żółto i na niebiesko"
A tak poza tym to nie chce malować nowych obrazów... chce żeby ktoś polubił mnie za to jaki jestem a nie za to jakim próbuję być. Namalować coś nowego chciałbym z kimś... bliskim
np nowe lepsze życie..
_________________ "Everything that has a beginning, has an end...."
Pisząc o nowych obrazach miałem na myśli świerze doświadczenia i przeżycia. Pozytywne oczywiście, takie, które zatrą w pamięci dawne kompleksy. One oczywiście gdzieś tam pozostaną, ale nie będzie potrzeby do nich sięgać przez większość czasu, moga wracać jedynie w gorszych chwilach. Najgorsze, co mozna zrobic to wycofanie się z życia i przeżywanie na nowo tego, co było, a było niezbyt przyjemnie. Zmiany pomagają zapomnieć.
zwykle kiedy chce zacząć żyć inaczej, mam ogromną potrzebę zmian to i tak ich nie robię - poddaję się, za dużo wysilku nalezy włożyć w zmiany, skoro sami tak naprawdę nie wiemy czy one są nam tak naprawdę potrzebne
dlatego stoję, stoję w miejscu, a kto stoi ten się cofa
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach