artykuły - używki

Psychostymulanty

Amfetamina (amfa, proszek, speed)

Chociaż przyjmowanie amfetaminy urosło do rangi problemu w wielu krajach, tak naprawdę mało jest badań i opracowań naukowych na temat tego narkotyku.

A to właśnie amfetamina, spośród wszystkich narkotyków, daje najcięższe powikłania zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Nawracające zespoły paranoidalne, które wywołuje, można leczyć wyłącznie w szpitalu psychiatrycznym. Nigdy nie wiadomo, która dawka wywoła chorobę psychiczną - może to zrobić zarówno pierwsza, jak i setna. Nigdy też nie wiadomo, w którym momencie konieczna będzie pomoc innych niż psychiatra specjalistów - kardiologów, gastrologów, neurologów, endokrynologów czy dermatologów.

Praktyka psychiatryczna pokazuje, że czasem jednorazowe przyjęcie małej (5O mg) dawki amfetaminy powoduje wystąpienie zespołu paranoidalnego z pełnym obrazem formalnych zaburzeń myślenia, z urojeniami ksobnymi, prześladowczymi, z interpretacjami, którym towarzyszą omamy słuchowe. Narasta również poczucie zagrożenia, a towarzyszący mu lęk często rodzi agresję.

Miałam pacjenta, który po jednorazowym przyjęciu amfetaminy przez 3 miesiące był leczony w Instytucie Psychiatrii i Neurologii. Miałam pacjentów, których po kilkakrotnym jej wzięciu trzeba było przez kilkanaście tygodni leczyć w szpitalu psychiatrycznym. Miałam również pacjentów, którzy brali amfetaminę przez dłuższy czas - dochodzili do kilkugramowej dawki speeda, ale wśród różnych ich dolegliwości nie wystąpiły zaburzenia psychiczne.

Przy przyjmowaniu amfetaminy nigdy nie jest wiadomo, która dawka zaprowadzi na wiele tygodni do szpitala. Należy o tym pamiętać, zanim weźmie się "ten jeden jedyny, pierwszy raz.
Bo amfetaminę bierze się nie tylko po to, aby się lepiej bawić. Bierze się również po to, żeby być lepszym, szybszym, bardziej błyskotliwym. Żeby w krótszym czasie osiągnąć cel - lepszą ocenę, lepsze stanowisko...
Nikt nie bierze po to, aby się uzależnić - takiego "powikłania" w ogóle się nie uwzględnia w swych rachubach. Amfetamina jest silnym środkiem pobudzającym, utrzymującym cały organizm w stanie czuwania.
Syntezę amfetaminy przeprowadzono pod koniec XIX wieku, a w 1910 roku otrzymano syntetyczne aminy, nazwane amfetaminowymi. W latach dwudziestych - trzydziestych stosowano je jako lek w narkolepsji (niekontrolowany nagły sen), próbowano również leczyć nimi depresję, ale ponieważ dawały bezsenność, zrezygnowano z tego zamiaru.

Przez długi czas korzystano z amfetaminy przy leczeniu otyłości, ponieważ powodowała utratę łaknienia.
W czasie II wojny światowej amfetaminę otrzymywali żołnierze walczący w wyjątkowo trudnych warunkach. Dostawali ją także dzielni amerykańscy marines, wysłani do tropikalnej dżungli na Malajach. Dawała im poczucie siły, wiarę we własne możliwości, pewność siebie, przekonanie, że są niezwyciężeni. Znosiła potrzebę snu i łaknienie, usuwała zmęczenie - mogli walczyć w bardzo trudnych warunkach. Wkrótce jednak okazało się, że po tych oczekiwanych efektach błyskawicznie pojawiają się nieoczekiwane: wyczerpanie, lęki, poczucie zagrożenia, narastające nastawienia ksobne i prześladowcze. W rezultacie dużą grupę żołnierzy trzeba było prosto z dżungli odwieźć do szpitali psychiatrycznych. Początkowo sądzono, że jest to wynik napięcia, klimatu tropikalnego i ogólnej atmosfery trudnej walki z niewidzialnym przeciwnikiem, ale szybko wspomniane objawy połączono z amfetaminą i wycofano się z jej podawania. Badań nad tym zjawiskiem jednak nie kontynuowano - były ważniejsze sprawy.

Warto dodać, że amfetaminę podawano żołnierzom również w armii angielskiej i niemieckiej, i że również szybko wycofano się z tego pomysłu.

Śledząc to, co działo się w czasie II wojny światowej na Dalekim Wschodzie - mamy tu na myśli zwłaszcza wspaniałych, dzielnych i zdolnych do wszystkiego japońskich kamikadze ("boski wiatr") - nie możemy oprzeć się przekonaniu, iż w armii cesarskiej także stosowano amfetaminę, zwłaszcza że to właśnie japońscy uczeni prowadzą do tej pory badania nad psychozą amfetaminową. Na konferencji w Genewie w 1996 roku najwięcej najciekawszych doniesień o psychozie amfetaminowej było właśnie z Japonii.

Czwartą część żołnierzy, którzy w czasie II wojny światowej walczyli wspomagani amfetaminą, leczono potem psychiatrycznie.

Amfetamina może być przyjmowana w różnych formach - w pigułkach i kapsułkach różnej wielkości. Bywa w postaci płynu. Często występuje jako biały lub beżowy proszek.

Może być brana doustnie, wdychana w czasie inhalacji. Można ją również przyjmować dożylnie. Czasem jest sprzedawana czysta, ale w sprzedaży detalicznej często łączy się ją z glukozą lub laktozą - wtedy czystego produktu jest do 40%. Dodatkami mogą być także mąka i kreda.

Po przyjęciu doustnym lub wąchaniu na efekty trzeba poczekać od pół do półtorej godziny i utrzymują się one ponad 12 godzin. Przyjęta dożylnie działa szybciej.

Amfetamina "wszystko pobudza". Przyspiesza procesy myślenia, lepszego rozumienia i przyswajania sobie wiedzy, przyspiesza czynność serca, przyspiesza pracę wszystkich układów. Początkowo daje poczucie lepszej koncentracji, uwagi i lepszej pamięci. Jednocześnie rozbudza przekonanie o własnej wartości, mocy i sile. Poprawia nastrój. Zapewnia dobry humor i olbrzymią, niczym nieuzasadnioną, pewność siebie. Jednocześnie znosi potrzebę snu i jedzenia.

Można nie jeść i nie spać, można niewielkim wysiłkiem przygotować się do egzaminu i zdać go dobrze, o ile dobrze wyliczy się dawki.

A to, że dobra pamięć nie trwa zbyt długo, że wiadomości są niepełne i raczej opierają się na skojarzeniach - tym się nikt nie przejmuje. Istotne jest wyłącznie uzyskanie wysokiej oceny i poświęcenie na naukę możliwie najmniejszej ilości czasu.

Amfetaminę bierze się "tylko" na bardzo ważny egzamin. "Ten jeden jedyny raz". I nigdy więcej. Tyle że po pewnym czasie jest drugi egzamin - tak samo ważny, a może nawet ważniejszy, więc bierze się tylko "ten jeden jedyny", ale już drugi raz, potem kolejne "bardzo ważne razy".
Warto też mieć świadomość, że nauka na amfetaminie to nie jednorazowa dawka narkotyku - po stanie "naspeedowania" przychodzi "zejście" (które opisane zostanie dalej). Na "zejściu" nikt się nie nauczy, nikt nie zda - potrzebne są kolejne dawki. Nauka na amfetaminie to kilku- czy kilkunastodniowy ciąg, rujnujący fizycznie i psychicznie.

Amfetaminę produkuje się w Polsce nielegalnie. Jest ona wysoko ceniona, ponieważ jej czystość waha się między 90% a 99%.

Nielegalna polska produkcja amfetaminy stanowi około 10% produkcji światowej. Chętnie zaopatrują się w nią Skandynawowie, Niemcy, właściwie cała Europa. Na naszym rynku narkotycznym jest łatwo dostępna i stosunkowo tania, bo odpada cały "nawis" dystrybucji.

O tym, co zostało już napisane o amfetaminie, wiedzą wszyscy, którzy skorzystali z jej "pomocy". O tym, jaka jest "wspaniała" i jak wiele dobrego daje, mówi się przy podsuwaniu "działki" przyjacielowi w kłopotach.
Nie mówi się jednak, jak koszmarne są "zejścia", gdy amfetamina przestaje działać, gdy ma się poczucie totalnego zmęczenia, a sen nie przychodzi. Gdy nie ma się siły na żadną aktywność, nawet na przejście do łazienki. Nie mówi się o tym, że dla osoby, która kilka godzin wcześniej miała poczucie, że jest świetna i może przesuwać góry, teraz problem stanowi podniesienie ze stołu książki, a poczucie własnej nicości sklania do rozważań, czy warto żyć na tym świecie.

O takim samopoczuciu trzeba wiedzieć, zanim sięgnie się po pierwszą kreskę, bo pojawia się ono zawsze, gdy amfetamina przestaje działać. Wprawdzie można wtedy wziąć kolejną działkę i tak dalej do całkowitego wyczerpania organizmu.

Niepokojące jest również to, że amfetaminę bierze coraz młodsza młodzież - niemal dzieci.
Jeszcze kilka lat temu w przyjmowaniu amfetaminy przodowali studenci, zwłaszcza tych kierunków, które wymagały pamięciowego opanowania dużej ilości materiału. Później zaczęła po nią sięgać młodzież mająca zdawać egzaminy na wyższe uczelnie, a w następnej kolejności - w trakcie przygotowań do matury i do zaliczeń w ciągu roku - uczniowie szkół średnich. Ostatnio zaś "z pomocy" amfetaminy korzysta się już w podstawówce.
Przypominam, że poczucie, iż "na amfie" człowiek uczy się lepiej, szybciej i łatwiej, jest złudne. "Na amfie" wiedzę przyswaja się na krótko. Niewiele z niej pozostaje na dłuższy czas.
Kolejną grupą młodych ludzi, która wpadła w sidła amfetaminy, są zdolni, dobrze zapowiadający się, ambitni pracownicy dobrych firm. Jeżeli chcą szybko zajść wyżej, muszą w podejmowanych zadaniach i uzyskiwanych efektach być lepsi od współpracowników, aktywniejsi od konkurentów, bardziej od nich silni i prężni, zawsze gotowi do podjęcia każdej funkcji, często przez 16-18 godzin na dobę. Nie mogą sobie pozwolić na zmęczenie, senność i głód. A przecież zdarza się, że kampanie czy promocje trwają czasem 2-3 tygodnie.

Właściwie nikt ich do takiej pracy nie zmusza - to oni sami chcą być lepsi, to ich wybór.
I wtedy często decydują się na środki psychoaktywne, a amfetamina w tych sytuacjach może konkurować jedynie z kokainą, od której jest znacznie tańsza.

Dokonują więc wyboru, nie znając zagrożeń, nie licząc się z możliwością uzależnienia i innych powikłań. Przecież są już dorośli i coś w życiu osiągnęli. A amfetamina spełniła jednak nie tylko ich oczekiwania - wchodzą w uzależnienie tak samo jak nastolatki.

Tymczasem amfetamina, poza powikłaniem w postaci zespołu paranoidalnego, wywołuje szereg zaburzeń we wszystkich układach naszego organizmu. Daje przyspieszoną pracę serca, podnosi ciśnienie tętnicze, wpływa na stan naczyń krwionośnych, może prowadzić do udarów mózgu i niedowładów, a także do niewydolności serca i całego układu krążenia.

Wyobraźmy sobie młodego człowieka, który po zażyciu amfetaminy poszedł do dyskoteki - jest pobudzony, bardzo dużo tańczy, poci się obficie, nie odczuwa pragnienia, więc nie pije płynów, odwadnia się, traci elektrolity. Jego serce pracuje coraz szybciej, wzrasta temperatura ciała, gorzej działają nerki i wątroba - taki stan bardzo łatwo doprowadzi do zapaści i śmierci. Jego mniej tragiczne, ale przecież też bardzo groźne skutki to uszkodzenia narządów miąższowych, zaburzenia hormonalne wynikające z zaburzonej funkcji wszystkich gruczołów dokrewnych, zaburzenia w przewodzie pokarmowym, spowodowane brakiem łaknienia i związanym z nim fizycznym wyniszczeniem.

Największe spustoszenie amfetamina czyni w centralnym układzie nerwowym.

Pracujące na najwyższych obrotach komórki nerwowe ulegają przemęczeniu. Rozregulowany jest całkowicie system neuroprzekaźników. Występują trudne do opanowania zaburzenia snu - praktycznie każdej jego fazy. Pojawia się "huśtawka nastroju" - od euforii do skrajnego przygnębienia, jednak ze zdecydowanie większym wychyleniem w kierunku obniżenia nastroju. Towarzyszy temu bardzo niska samoocena swojej osoby, którą niejako potwierdza całkowity brak aktywności. Pojawiają się myśli samobójcze - "po co takie zero jak ja ma istnieć", na szczęście często połączone z refleksją: "nic mi się nie udaje - to nawet nie będę potrafił odebrać sobie życia". I zaczyna się brać, żeby móc funkcjonować, a nie po to, żeby być na topie.

Taki nastrój, takie samopoczucie towarzyszy każdej przerwie w przyjmowaniu amfetaminy.
Jeśli u osoby biorącej amfetaminę nie występuje pełny zespół paranoidalny, to na ogół występują jego elementy zwiewne, znajdujące czasem wyraz w nastawieniach ksobnych oraz zwiększonej nieufności i podejrzliwości.
Niekiedy obserwujemy narastający lęk i poczucie zagrożenia, z którego rodzi się agresja - równie wielka, jak owo poczucie zagrożenia.

Te nastroje "falują" - nasilają się, wygasają, by znowu się wzmóc. Czasem można w tych przypadkach swoje zachowania korygować, ale rzadko tak bywa.

Zdarzyło się kiedyś, że do poradni przybiegł młody człowiek - roztrącił oczekujących, wpadł do gabinetu, rozejrzał się, opadł na fotel i powiedział: "wiedziałem, że tutaj będę bezpieczny...". Był w poradni kilka tygodni wcześniej, żeby "pogadać o amfetaminie", bo miał wrażenie, że przyjmuje "za często". Zaczął brać w klasie przedmaturalnej. Teraz zaliczał egzaminy zimowego semestru pierwszego roku studiów i właściwie do każdego przygotowywał się "na amfie". Właśnie zdał na piątkę "cholernie" trudny egzamin u "strasznej kosy". Tuż po wyjściu z egzaminu był przekonany, że "jest jednak genialny" i że wszyscy wokół zdają sobie z tego sprawę. Wsiadł do tramwaju. Zorientował się, że współpasażerowie znają jego tajemnicę, podziwiają go, zazdroszczą mu. Widział to w ich spojrzeniach, słyszał, jak mówili, że ma wspaniały mózg i że trzeba to wykorzystać. W końcu zaniepokoił się, ponieważ oczekujący na przystankach ludzie przekazywali sobie informację na jego temat. Uświadomił sobie, że z jego mózgu chce skorzystać mafia. Dojeżdżając do przystanku, zobaczył oczekujących na niego zbirów, którzy mieli go zabić i zabrać mu mózg.

Zmylił przeciwników - wyskoczył z tramwaju w ostatniej chwili, wpadł na czerwonym świetle na jezdnię, przemknął się między ruszającymi już ze skrzyżowania autami i - chowając się za ludzi, samochody i drzewa oraz klucząc podwórkami - dotarł do poradni. Wierzył, że tu znajdzie pomoc.

Był bardzo napięty i pełen lęku, ale zarazem przekonany, że zapewnimy mu bezpieczeństwo.
Obiecałam mu, że schowam go przed prześladowcami i że zaufani ludzie zawiozą go w miejsce, gdzie na pewno będzie bezpieczny. Wezwałam karetkę pogotowia z sanitariuszami i napisałam skierowanie do szpitala psychiatrycznego.

Do karetki wsiadł pełen optymizmu i nadziei, mimo że niepokoił się długim oczekiwaniem na jej przyjazd. Sanitariusze wzbudzili jego zaufanie - dojechali do szpitala, ale już w izbie przyjęć, oczekując na przyjście lekarza, nasz pacjent zaczął mieć wyraźne wątpliwości, czy powinien zostać w szpitalu. W rozmowie z badającym go lekarzem opowiedział wszystko, co robił i czuł. Opowiedział również dokładnie, co mu się wydawało - powiązał te doznania z przyjętą wcześniej amfetaminą i obydwaj z lekarzem dyżurnym izby przyjęć uznali, że jego hospitalizacja nie jest konieczna.

Sanitariusze, którzy odwozili go do domu, nie mogli uwierzyć, że bez leczenia i w tak krótkim czasie objawy ustąpiły zupełnie. Niestety, w domu wieczorem ponownie wystąpił pełny zespół prześladowczy - chłopak bał się kroków na schodach, a nawet bardzo agresywnie zaatakował sąsiada - oczywiście poruszony został cały dom, sprowadzono policję. A potem... karetka pogotowia i znów izba przyjęć, oddział i leczenie psychiatryczne.
Tak falujący przebieg ma ostra psychoza amfetaminowa. Po okresie silnych zaburzeń objawy ustępują, a pacjent odnosi się do nich z pełnym krytycyzmem, później jednak znów wracają z jeszcze większą ekspresją. Musimy o tym pamiętać, gdy mamy podejrzenie psychozy wywołanej amfetaminą. Musimy również pamiętać o wspomnianym już działaniu amfetaminy na nasze ciało: o "przyspieszonej" pracy wszystkich narządów, zaburzającej ich funkcjonowanie. Nierzadko zdarza się, że po przedawkowaniu pacjent trafia na salę "R" i z trudem udaje się go uratować.

Amfetamina bywa często łączona z innymi narkotykami - z heroiną albo z barbituranami i benzodiazepinami, które dają "zwolnienie" po przyspieszeniu uzyskanym "dzięki" amfetaminie. Wtedy przychodzi zbawczy sen i objawy depresji ulegają złagodzeniu.

Niektórzy nasi pacjenci wpadli nawet na "wspaniały" pomysł: utrzymywali abstynencję od heroiny, stosując amfetaminę. Z dumą opowiadali, że nie muszą już zażywać heroiny, bo "wystarcza" im amfetamina, która wprawdzie nie daje zależności fizycznej, ale jej niszczące działanie na organizm wymaga często intensywnego leczenia w szpitalu ogólnym.

Z amfetaminy nie odtruwa się, ale zaprzestanie jej przyjmowania - zwłaszcza dużych dawek - powinno odbywać się w warunkach szpitalnych i to nie tylko z uwagi na występujące "na zejściu" objawy depresyjne, lecz również z uwagi na mogące wystąpić zaburzenia somatyczne, które mogą zagrażać życiu.

Podano za "Narkotyki w Polsce. Mity i Rzeczywistość" Ewa Korpetta Ewa Szmerdt-Sisicka.

źródło: http://www.narkotyki.hg.pl